Deweloper wszedł do byłej katowni przy ulicy Strzeleckiej na warszawskiej Pradze. Na miejscu są aktywiści ze stowarzyszenia „Kolekcjonerzy Czasu”, którzy próbowali zablokować niszczenie wejść do piwnic. - Razem z policją czekamy na konserwatora zabytków, którzy musi nam odpowiedzieć na pytanie, gdzie wywieziono 9 par drzwi, które powinny znaleźć się pod specjalną ochroną - mówi Anna Straszyńska ze stowarzyszenia „Kolekcjonerzy Czasu”, która apeluje do wszystkich o przybycie na miejsce.
Spółka Jerzego Amanowicza weszła wczoraj do piwnic na zlecenie Wydziału Architektury i Budownictwa Urzędu Dzielnicy Praga-Północ. - Sprawa jest poważna, ponieważ właśnie w części nieobjętej ochroną, do której wszedł prywatny deweloper, znajdują się najważniejsze świadectwa tamtych zbrodni; liczne wyryte w ścianach piwnicy klepsydry świadczą o tym, że to w nich przebywali najodważniejsi z odważnych bohaterów polskiej historii. Na podwórku i w piwnicach mogą także znajdować się szczątki naszych bohaterów, co potwierdza choćby dokument Instytutu Pamięci Narodowej „Śladami zbrodni”- mówi w rozmowie z portalem niezależna.pl prezes Fundacji „Łączka”, zaangażowanej w ocalanie śladów pamięci na Strzeleckiej.
Janusz Amanowicz, prezes One Development, w rozmowie z naszym portalem stwierdził, że zdemontowane drzwi zostaną objęte szczególną ochroną. -
Działamy zgodnie z prawem - podkreślał.
Przypomnijmy: to właśnie przy ul. Strzeleckiej
w piwnicach budynku w okresie stalinowskim więziono, brutalnie przesłuchiwano i mordowano żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego. W latach 1944-45 mieściła się tutaj Kwatera Główna NKWD w Polsce, a w okresie 1945–1948 Areszt Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
Piwnica po wejściu pracowników dewelopera
(foto: Tomasz Adamowicz)
(foto: Tomasz Adamowicz)
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Piejko