Polityka historyczna Republiki Federalnej Niemiec jest gruntownie przemyślana. Już w 1985 roku ówczesny prezydent Niemiec, Richard von Weizsäcker, powiedział, że „z końcem Wojny Światowej, 8 maja 1945 roku Niemcy zostały również wyzwolone”. To pokazuje tok niemieckiego myślenia historycznego, ukierunkowany na odcinanie się od nazistów, tworzenie z nich jakiejś odrębnej nacji, nie mającej nic wspólnego z Niemcami. Działania niemieckie są tutaj bardzo skuteczne. Co najgorsze, że po stronie polskiej nie brak „pożytecznych idiotów”, którzy nie tylko akceptują ten sposób myślenia, ale wręcz go wzmacniają – stwierdza mecenas Stefan Hambura w rozmowie z Magdaleną Michalską.
Polacy chcą odszkodowań za utracone dobra, ale jakby absurdalnie to nie zabrzmiało – okazuje się, że to Niemcy mogą nas pozywać za II wojnę światową... Rodzina generała Reinera Stahela zapowiada, że pozwie Muzeum Powstania Warszawskiego za to, że określono go mianem zbrodniarza wojennego. Czy potomkowie hitlerowskiego generała mieliby jakiekolwiek szanse na wygraną w sądzie?
Co do tego, czy taki proces można wygrać, to zawsze mówię, że „w sądzie i na morzu wszystko w rękach Boga”. Pytanie też, gdzie sprawa będzie się toczyć – przed sądem w Polsce czy w Niemczech. Niezależnie od tego byłoby jednak dobrze, by Instytut Pamięci Narodowej w Polsce wszczął w tej sprawie śledztwo i zbadał dokumenty dotyczące danego generała. Wówczas strona polska będzie przygotowana, jeżeli z tym pozwem faktycznie ktoś wystąpi. Mówię o tym dlatego, że z moich doświadczeń wynika, że strona niemiecka zazwyczaj jest w takich sprawach przygotowana bardzo dobrze pod względem merytorycznym, tymczasem przedstawiciele Polski często przyjeżdżają bez dokumentacji, ad hoc, uzbrojeni jedynie w wolę walki. Często się okazuje, że to zbyt mało.
Ale jeżeli ta rodzina wygra? Czy nie pojawią się zaraz bliscy kolejnych generałów z podobnymi pozwami?
To nie jest sprawa jedynie tego jednego generała. Trzeba zastanowić się, skąd biorą się pomysły, by straszyć takimi pozwami. Przede wszystkim w Niemczech mamy brak wiedzy na temat tego, jak prowadzono walki podczas II Wojny Światowej i jakie metody stosowali Niemcy w okupowanych krajach, zwłaszcza w Polsce. Ja sam, a także grupa wspierających mnie osób, od dłuższego czasu walczymy o to, aby w Berlinie powstał Dom Spotkań, będący swego rodzaju pomnikiem martyrologii Narodu Polskiego. Do zbiorowej świadomości Niemieckiej przebiły się zbrodnie Nazistów w Lidicach w Czechach i w Oradour-sur-Glane we Francji, ale nie zdają sobie sprawy, że podobnych Lidic i Oradour było w Polsce ok. 800.
Polska nie dba o to, by Niemcy wiedzieli, jak ta wojna wyglądała naprawdę?
I to właśnie jest największy problem rządzących Polską polityków, ale także historyków. Oni zajmowali się, owszem, walką z Eriką Steinbach, ale nie zadbali o to, by w Niemczech powstało miejsce pamięci polskich ofiar, ani nie troszczą się o poszerzenie świadomości historycznej zwykłych Niemców. Pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów ds. dialogu międzynarodowego, sekretarz stanu Władysław Bartoszewski, owszem często przyjeżdża do Berlina, ale wymiernych skutków jego wizyt nie widać.
Wspomniał Pan o Erice Steinbach. Osobiście odnoszę wrażenie, że niemiecka polityka historyczna ma cechy pewnej schizofrenii. Z jednej strony Niemcy potępiają III Rzeszę, odcinają się od nazistów. Z drugiej – budują Centrum Przeciwko Wypędzeniom w Berlinie. Jak to interpretować?
To wbrew pozorom nie jest żadna schizofrenia. Polityka historyczna Niemiec jest gruntownie przemyślana. Już w 1985 roku ówczesny prezydent Niemiec, Richard von Weizsäcker powiedział, że z końcem Wojny Światowej, 8 maja 1945 roku Niemcy zostały również wyzwolone. To pokazuje tok niemieckiego myślenia historycznego, ukierunkowany na odcinanie się od nazistów, tworzenie z nich jakiejś odrębnej nacji, nie mającej nic wspólnego z Niemcami. Teraz mamy „zielone ludziki”, a wtedy byli naziści. I działania niemieckie są tutaj bardzo skuteczne. Co najgorsze, że po stronie polskiej nie brak „pożytecznych idiotów”, którzy nie tylko akceptują ten sposób myślenia, ale wręcz go wzmacniają.
Zaś wśród Niemców, którzy nieco wiedzą, pojawia się dziwna tendencja do zadawania zaskakujących nieco pytań. Młoda Niemka, z którą rozmawiałem, zapytała mnie, dlaczego Polacy mieszkający na terenach w pobliżu Oświęcimia nie pomogli przetrzymywanym tam Żydom. Takie pytania świadczą o zupełnej nieznajomości realiów.
Jaka jest w tym wszystkim rola Eriki Steinbach?
Pani Steinbach odwaliła kawał dobrej roboty na rzecz utrwalania takiego właśnie myślenia. Chociaż wszyscy ją zwalczali, to spokojnie doprowadziła swoje działania do celu.
Cały wywiad z mec. Stefanem Hamburą ukazał się w grudniowym numerze miesięcznika „Nowe Państwo” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych.
Źródło: Nowe Państwo
Magdalena Michalska