Prokuratura zamyka usta dziennikarzowi. Wojciech Sumliński na krótko przed przesłuchaniem Bronisława Komorowskiego został wezwany do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Tam pouczono go, o co nie wolno mu zapytać się prezydenta w związku z aferą marszałkową.
-
Grożono mi procesem, jeśli odważę się zapytać prezydenta o kwestie kluczowe w procesie. Mogę zapytać prezydenta, tylko o to, jak się nazywa. Mimo tego nie zamierzam odstąpić od pytań, które są najistotniejsze w tym procesie - mówi Codziennej Sumliński.
Według dziennikarza prokuratura
zagroziła, że pytanie Komorowskiego o kluczowe dla procesu kwestie będzie się wiązało ze złamaniem tajemnicy państwowej, za co grozić będzie dziennikarzowi do 5 lat więzienia.
-
Przed przesłuchaniem prezydenta kolportowane są w mediach nieprawdziwe informacje, jakoby to prokuratura chciała jego przesłuchania. Prokuratura zgłosiła prezydenta na świadka równolegle z moim wnioskiem w 2008 r. ale potem wycofywała się. Później robiła wszystko żeby do zadania niewygodnych pytań prezydentowi nie doszło - dodaje Sumliński.
Jutro o godzinie 10.00 odbędzie się przesłuchanie. Jej okoliczności będą jednak nietypowe, bo nie odbędzie się w gmachu sądu. Sędzia Stanisław Zdun podał, że na wniosek Komorowskiego przeprowadzona zostanie w... Kancelarii Prezydenta! Rzekomo ze względów bezpieczeństwa.
W tej sprawie zeznawał Paweł Graś. -
Nie pamiętam, nie wiem, nie chcę kłamać, bo nie pamiętam – takich najczęściej odpowiedzi udzielał obecny rzecznik rządu Paweł Graś 19 grudnia 2013 r. na rozprawie w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Tymczasem jego zeznania, jakie złożył w prokuraturze w 2008 r., pogrążyły Bronisława Komorowskiego, który przedstawił zupełnie inną niż Graś wersję zdarzeń.
(CZYTAJ WIĘCEJ)
Afera marszałkowa zaczęła się jesienią 2007 r. od wizyty płk. Leszka Tobiasza w gabinecie ówczesnego marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego. Kilka miesięcy później okazało się, że płk Leszek Tobiasz nagrywał swoich rozmówców – część nagrań z afery marszałkowej trafiła do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
(CZYTAJ WIĘCEJ)
Ostatecznie okazało się, że wszczęte śledztwo było prowokacją wymierzoną w Komisję Weryfikacyjną i jej szefa Antoniego Macierewicza, a w związku z rzekomą korupcją oskarżono dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i pułkownika byłych WSI Aleksandra L., który dobrowolnie poddał się karze.
AKTUALIZACJA
Po dwóch dniach otrzymaliśmy odpowiedź z prokuratury. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zaprzecza, że spotkanie z Wojciechem Sumlińskim dotyczyło przesłuchania Bronisława Komorowskiego. Przytaczamy fragment odpowiedzi:
W odpowiedzi na Pańskie pytania zawarte w korespondencji e-mail z dnia 17 grudnia 2014r. informuję, że obecność Pana Wojciecha S. w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie w dn. 12.12.2014r. nie dotyczyła przebiegu procesu, który toczy się przeciwko niemu oraz Aleksandrowi L.
Nie pozostawała w jakimkolwiek związku z czynnością przesłuchania w charakterze świadka Prezydenta RP Pana Bronisława Komorowskiego.
Wezwanie w/w do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie spowodowane było wyłącznie koniecznością zapoznania Wojciecha S. z postanowieniem w przedmiocie dowodów rzeczowych, na które przysługuje mu zażalenie, a które nie mogło być doręczone z uwagi na niejawny charakter decyzji.
Nadmienić tu należy, że postanowienie to zostało wydane w innym aniżeli wyżej wskazane postępowanie karne, które zakończyło się merytorycznie w Prokuraturze (sprawa o sygn. Ap V Ds. 109/14, poprzednio Ap V Ds. 140/09 -wyłączona z postępowania o sygn. Ap V Ds. 17/09).
Czynność zapoznania Pana Wojciecha S. z wydaną , niejawną decyzją incydentalną została przeprowadzona przez urzędnika Kancelarii Tajnej tut. jednostki organizacyjnej prokuratury.
Po udostępnieniu w/wym. decyzji procesowej nie przeprowadzono z Wojciechem S. żadnych czynności, a tym bardziej rozmów. Przy czynności nie byli obecni prokuratorzy. Wojciech S. nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń co do przebiegu czynności zapoznania z decyzją .
Zatem, w przedstawionych powyżej okolicznościach, stwierdzenie jakoby Prokuratura w jakikolwiek sposób ograniczała Panu Wojciechowi S. prawo do obrony mija się z prawdą , a w kontekście Pańskiego pytania byłoby oczywiście działaniem bezprawnym, które jednak faktycznie nie wystąpiło, a tym bardziej nie było udziałem żadnego z pracowników tut. Prokuratury.
W cytowanej odpowiedzi pomijamy uwagi prokuratura na temat sposobu zadawania pytań śledczym...
Źródło: niezalezna.pl
pk,Maciej Marosz