Obserwując histeryczną reakcję zarówno rządzących, jak i bliskich im ośrodków medialnych na marsz, który ma przejść przez Warszawę 13 grudnia, można dojść do wniosku, że Polska to kraj, w którym owszem, istnieje prawo do manifestowania, ale tylko teoretycznie. W ten symboliczny sposób wraca sposób myślenia expressis verbis wyrażony 13 grudnia 1981 r. „Zakazane zostało zwoływanie i odbywanie wszelkiego rodzaju zgromadzeń, pochodów i manifestacji bez uprzedniego uzyskania zezwolenia właściwego terenowego organu administracji państwowej”. „Kto organizuje lub kieruje strajkiem lub akcją protestacyjną, podlega karze pozbawienia wolności do lat 5”. To wbrew pozorom nie są nowe ustalenia rządu Ewy Kopacz czy wnioski z kolegiów redakcyjnych w „Gazecie Wyborczej” czy TVN-ie. To fragment obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego „ze względu na bezpieczeństwo państwa”.
Wchodzę na stronę internetową „Gazety Wyborczej” i czytam, że intencją manifestacji 13 grudnia jest nie obrona demokracji, „ale raczej wykorzystanie jej słabości czy nieporadności do zdobycia władzy inną drogą”. Wniosek może być tylko jeden: Zakazać!
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Samuel Pereira