PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Szantaż Kopacz niegodny premiera

Mam większe prawo moralne mówić o tym, co było w Moskwie, niż ci, którzy ze Smoleńska uciekli do Warszawy - ogłosiła Ewa Kopacz w rozmowie z psiapsiółką Moniką Olejnik. Narracja ta powiel

Mam większe prawo moralne mówić o tym, co było w Moskwie, niż ci, którzy ze Smoleńska uciekli do Warszawy - ogłosiła Ewa Kopacz w rozmowie z psiapsiółką Moniką Olejnik. Narracja ta powiela wcześniej przygotowany przez bliskie jej media przekaz, który w skrócie brzmi tak: Ewa Kopacz była w Moskwie, przy identyfikacji ciał, a Antoni Macierewicz był w Smoleńsku, ale nie pojechał na miejsce tragedii, tylko wrócił do kraju, dlatego Kopacz nie wolno krytykować. Takie postawienie sprawy, to nie tylko emocjonalny szantaż, ale zwykłe oszustwo.

Abstrahując od poziomu złej woli tych pracowników mediów, którzy na poważnie przekonują, że równóważne są role, możliwości i kompetencje posła opozycji i przedstawicielki rządu RP - powielenie tego "spinu" przez obecną premier polskiego rządu, to nie tylko zamach na inteligencję odbiorców, ale himalaje politycznego cynizmu i zasłanianie się rodzinami przed odpowiedzialnością za swoje czyny i podjęte decyzje.

Przypomnijmy podstawowe fakty. Kopacz reprezentowała w Moskwie RZĄD RP. Może dziś mówić wszystko, w końcu broni się przed odpowiedzialnością polityczną, ale i - gdyby mówić o jakimś uczciwym prokuratorze, który wszcząłby sprawę tak wielkiej wagi z urzędu - odpowiedzialnością prawną. Ewa Kopacz wyjeżdżając z Warszawy do Moskwy, wyjechała już jako formalny reprezentant rządu Rzeczpospolitej. Nie jako lekarka, nie jako pani psycholog, nie jako pani Ewa z Szydłowca, a nawet nie jako minister zdrowia. Ewa Kopacz reprezentowała tam rząd RP i miała ku temu odpowiednie umocowania.

Ewa Kopacz przed jakimikolwiek pytaniami o odpowiedzialność za podjęte decyzje [tutaj próbka z jednej z konferencji prasowych na ten temat] zasłania się rodzinami smoleńskimi, sugerując ogromną empatię i emocje, które były przyczyną zaniedbań (oraz powtarzanych później kłamstw?). Otóż pani premier w Moskwie była nie tylko przy rodzinach. Świadomie jako przedstawiciel rządu, z pełnym umocowaniem politycznym i prawnym uczestniczyła w szczycie Polsko-Rosyjskim w Moskwie, któremu przewodniczył premier Władimir Putin. Powiem brutalnie: nie było tam rodzin ofiar, nie było ciał i prac identyfikacyjnych, którymi dziś chce zamknąć usta krytykom. Spotkaniu przewodniczył premier Władimir Putin, a obecni byli oprócz Ewy Kopacz również m. in. szef kancelarii premiera Donalda Tuska - Tomasz Arabski (obecnie ambasador w Hiszpanii), podsekretarz stanu w MSZ - Jacek Najder, akredytowany polskiego rządu przy MAK - Edmund Klich i ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr. Stronę rosyjską reprezentowali m. in. Sergei Ivanov - wicepremier w rządzie Putina, jego przyjaciel z KGB, szefowa rosyjskiej komisji MAK - Tatyana Anodina i pierwszy zastępca prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej - Aleksandr Bastrykin.

- Byłam w Moskwie jako przedstawiciel rodzin, nie minister - twierdziła później Kopacz. To kłamstwo! Relacja ze spotkania rządów Polski i Rosji nie pozostawia złudzeń. Tam jest w roli przedstawiciela rządu o czym każdy może się przekonać bez problemu oglądając relację z tego wydarzenia. Jeśli dziś Ewa Kopacz, już jako premier znowu zasłania się rodzinami smoleńskimi przed krytyką, niech powie: Tam, na spotkaniu z Władimirem Putinem zawiodła te rodziny i Polskę, jako państwo, też z powodu wielkiej empatii do nich?

Wracając do Antoniego Macierewicza, używanego jako "płachta na byka" i atakowanego dziś przez premier w duchu "miłości" i "zgody", którą ogłosiła w expose. Macierewicza, którym Kopacz zasłania się, tak by lud platformerski nie skupił się na kompromitujących ją faktach, tylko na emocjach.

Działania i decyzje Antoniego Macierewicza w Smoleńsku można by oceniać na tej samej płaszczyźnie co Ewy Kopacz, tylko w sytuacji, gdyby dostał od premiera Donalda Tuska przedstawicielstwo rządu RP. Kopacz je miała! Krótka lekcja wyobraźni i pytanie do broniących przedstawicielki rządu i jej decyzji, a drwiących z "tchórzostwa" posła opozycji jako przedstawicielki rządu RP. Jakby Antoni Macierewicz chodził 10 kwietnia 2010 r., w dniu tragedii, po miejscu katastrofy, czy też później działał bez umocowań rządu przy ekshumacjach, bądź zbieraniu dowodów - chwalilibyście? Odpowiem od siebie: Gdyby zrobił coś takiego bez odpowiednich uprawnień i umocowań - dopiero mielibyśmy histerię medialną i ataki Platformy Obywatelskiej. Wyobraźcie sobie ten dym, że Macierewicz amator, działa bez uprawnień i niszczy jakże wspaniałą i zachwalaną wtedy przez premiera i główne media współpracę z Rosjanami. 

Jest pewien przykład polityka, który w Moskwie był i wyznaczone mu zadanie wykonał. Andrzej Duda. Miał za zadanie pomóc rodzinie śp. Marii Kaczyńskiej w rozpoznaniu i wszelkich formalnych kwestiach przy pochówku prezydentowej. Opowiadał o tym w jednym z wywiadów brat śp. Marii Kaczyńskiej, nieżyjący dziś Konrad Mackiewicz. Przykład Andrzeja Dudy, według relacji śp. Mackiewicza, to przykład osoby, która tam w Moskwie stanęła na wysokości zadania. Przypominam to tylko dlatego, by pokazać, że można było na miejscu w Moskwie wszystkiego "dopilnować". Trzeba było jednak chcieć i wykazać się determinacją. Co na temat Dudy miała do powiedzenia w tym kontekście Ewa Kopacz? Że "był tam jeden dzień".

Warto przypomnieć co ówczesna minister Kopacz zrobiła dla rodzin smoleńskich, a o czym rozmawiać dziś nie chce:

1. Zatwierdziła skandaliczne sekcje ciał, przez które duża część rodzin wciąż nie wie, gdzie tak naprawdę leżą ich bliscy
2. Na wspomnianym spotkaniu rządów Polski i Rosji zatwierdziła odrzucenie przez nasze kraje zagranicznej oferty pomocy ws. badania katastrofy smoleńskiej, oferty od krajów europejskich, która "leżała na stole"
3. Postawiła sobie za główny cel (albo premier Donald Tusk jej postawił - co też prawdopodobne) przekonywanie rodzin obecnych w Moskwie, które planowały sekcję zwłok przeprowadzić w Polsce - by tego nie robiły. Chodziła i informowała o zakazie otwierania trumien, co, mówiąc kolokwialnie, okazało się bzdurą. Najlepszym dowodem na to, jest fakt, że ani ona, ani Tomasz Arabski (również przedstawiciel rządu, ówczesny szef kancelarii premiera Donalda Tuska) już po wyjściu na jaw skandali związanych z ekshumacjam - nie chcieli się do tego przyznać.


Tak, to prawda, że Ewa Kopacz była w Moskwie nie tylko jako przedstawiciel rządu RP w rozmowach z rządem Rosji, ale też jako przedstawiciel polskiego rządu, między innymi po to, by rząd RP dopilnował wszystkiego na miejscu, zadbał o kwestie formalno-prawne oraz o to, by rodziny, w tym m. in. rodzina Anny Walentynowicz wiedziała gdzie Ona leży.
Wie?

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira