Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Pozorna zmiana w kaście nietykalnych

Trzeba wiele zmienić, by wszystko zostało po staremu – mawiał książę Salina z powieści „Lampart” Giuseppe Tomasiego di Lampedusy. To powiedzenie idealnie oddaje ostatnie zdarzenia w Polsce.

Trzeba wiele zmienić, by wszystko zostało po staremu – mawiał książę Salina z powieści „Lampart” Giuseppe Tomasiego di Lampedusy. To powiedzenie idealnie oddaje ostatnie zdarzenia w Polsce. Przekazywanie sobie ministerstw, ucieczka od złożonych deklaracji poprzez wymianę stanowisk ich autorów. To wszystko ma na celu jedno: przekonać Polaków, że będzie lepiej, bo przecież „zmienił się” rząd. Pytanie, czy obywatele znowu dadzą się nabrać?

Mirosław Drzewiecki – ojciec afery hazardowej, skarbnik Platformy; Waldemar Pawlak – ojciec niekorzystnej umowy gazowej z Rosją; Aleksander Grad – ojciec afery stoczniowej; Jerzy Miller – ojciec rządowego raportu ws. Smoleńska, jeden z odpowiedzialnych za uległość polskiego rządu wobec Rosji i nieodebranie dowodów w najważniejszym śledztwie ostatnich lat; Jacek Rostowski – ojciec rekordowego długu publicznego; Andrzej Czuma – polityk, który świadomie zdekonspirował operację antykorupcyjną wobec Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich; Bogdan Klich i Tomasz Arabski – odpowiedzialni za organizację lotu rządowego tupolewa, który zakończył się śmiercią 96 pasażerów.

Sami swoi

Pamiętają Państwo ich wszystkich? To członkowie pierwszego rządu Donalda Tuska. Oprócz nich są jeszcze ci, którzy w nowym rozdaniu trafili do obecnego gabinetu: Cezary Grabarczyk, Grzegorz Schetyna czy Marek Sawicki. Grzeczni podopieczni Tuska, którzy znaleźli schronienie przed jakąkolwiek odpowiedzialnością u premier Kopacz. Tak to się kręci od siedmiu lat. Zamiast realizacji obietnic, zamiast poważnego podejścia do państwa, jego rozwoju, odpowiedzialności najważniejszych osób w administracji za swoje działania – wieczna rotacja. Aby nie wypaść z tej platformianej karuzeli, należy być wiernym trzem zasadom: 1. Trzymamy się razem, cokolwiek ktokolwiek z nas zrobi; 2. Idziemy w zaparte, nie odcinamy się od nikogo z nas, jeśli on się od nas nie odciął; 3. Kradniemy, ile wlezie, póki jeszcze jest co ukraść.

Jeśli jesteś tym zasadom wierny, to wszystkie chwyty są dozwolone – przecież zarówno prokuratura, jak i sądy już nie ukrywają, że żyjemy w kraju równych i równiejszych. Obywatel za niezapłaconą państwu złotówkę jest surowo karany; polityk niezależnie od tego, ile ukradnie i jak bardzo oszuka – zawsze jest niewinny.

W III RP nie tylko politycy, ale również wymiar tzw. sprawiedliwości kieruje się prostą zasadą: każde przestępstwo, którego dopuszcza się „nasz człowiek”, czyli człowiek władzy, jest czynem godnym pochwały, a każdy, kto żąda odpowiedzialności za przestępstwo „naszych”, z automatu jest obiektem zainteresowania służb, śledczych i wszelkich organów państwa. Potrzebne przykłady?

Afera hazardowa – ze stanowiska szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyleciał Mariusz Kamiński, który ją ujawnił. Afera Amber Gold – za kratki trafił Paweł Miter, autor prowokacji, która ujawniła zależności między sądem a władzą – sam sędzia, bohater prowokacji Mitera, wciąż pozostaje na wolności. Afera taśmowa – ABW podjęła zdecydowane działania wobec tych, którzy ujawnili słynne już „taśmy prawdy”. Beata Sawicka, specjalistka od „kręcenia lodów” na służbie zdrowia, chodzi w aureoli „niewinnej ofiary”, a po sądach gania się pracowników CBA, którzy korupcję ujawnili. Dolnośląska afera taśmowa – jawna korupcja, nagrane oferty stanowisk za głosowanie w wewnątrzpartyjnych wyborach na człowieka Donalda Tuska, Jacka Protasiewicza. Nagrania, które każdy mógł obejrzeć i odsłuchać, a wszystko skończyło się całkowitym brakiem pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy „oferty” platformerskiej centrali przedstawiali. Afera zegarkowa i „blokowanie” postępowań skarbowych wobec żony Sławomira Nowaka. Żaden problem – Sławomir Nowak nie tylko jest nadal w klubie PO, a prokuratura nic mu nie robi, ale jeszcze trafił do grona najbliższych doradców Ewy Kopacz. Jednym słowem: nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!

Rola mediów

Ostatnie siedem lat to temat na książkę o tym, do jak ogromnych skandali można doprowadzić i nie ponieść z tego tytułu żadnych konsekwencji, o ile jest się w Platformie Obywatelskiej, a tym bardziej w rządzie premiera z PO. Te siedem lat to okres, w którym Polacy mieli sposobność nauczyć się, że w III RP jest kasta nietykalnych, która może robić wszystko, a której nic nie można zrobić.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Jedną z nich – całkowite przyzwolenie medialne, godne raczej totalitarnego systemu – opisałem w tekście „Komu Tusk nie podziękował” („GPC” z 17 września br.), broniąc tezy, że PO może zrobić tyle, na ile pozwolą jej media. Nie musiałem długo czekać na kolejne potwierdzenie prawdziwości tych słów. Dowodów dostarczył Igor Ostachowicz – do niedawna sekretarz stanu w gabinecie Donalda Tuska. Krótko po zmianach w rządzie trafił on do zarządu Orlenu z pensją miesięczną na poziomie kilkuset tysięcy złotych, jednak po nagłośnieniu sprawy przez media – złożył rezygnację. Mogliśmy zobaczyć najbliższego doradcę Tuska, który ugina się pod naporem tzw. opinii publicznej, czyli de facto pod naporem reakcji medialnej. – Igor ma większe kompetencje do pracy w Orlenie niż cały zarząd tej spółki – miał oburzać się Donald Tusk na posiedzeniu zarządu swojej partii.

Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Samuel Pereira