W sobotę i niedzielę trudno będzie odejść od telewizora. Na te dwa dni zaplanowano aż siedem meczów mistrzostw świata w piłce nożnej. W tym szlagiery: Anglia–Włochy czy Argentyna–Bośnia i Hercegowina.
Pasjonująco zapowiada się rywalizacja w grupie D, gdzie
oprócz Anglików i Włochów jest jeszcze piekielnie mocny Urugwaj, który na początek zmierzy się z Kostaryką. Urugwajczycy niemalże przez wszystkich zgodnie są typowani jako zespół, który może się włączyć do walki o medale. Aby tak się stało, w swojej grupie będą musieli pokonać któregoś z europejskich potentatów, ale wbrew pozorom to wcale nie będzie dla nich trudne zadanie.
Anglicy od lat nie mieli tak słabej drużyny i na Wyspach wszyscy pogodzeni są z faktem, że na mundialu przyjdzie im odgrywać drugoplanowe role. Samo wyjście z grupy już będzie sporym sukcesem, ale prawdę mówiąc trudno ku temu znaleźć racjonalne powody. W ostatnich sparingach przed mistrzostwami wybrańcy Roya Hodgsona nie potrafili pokonać Ekwadoru i Hondurasu. Choć Premiership to najlepsza liga świata, Anglicy nie odgrywają w niej aż tak wielkiej roli. Kadra nadal oparta jest na starych wygach – Stevenie Gerrardzie, Franku Lampardzie czy Wayne Rooneyu.
Dużo lepiej na papierze wyglądają Włosi. Finaliści poprzednich mistrzostw Europy mogą nam zaserwować wybuchową mieszankę młodości i rutyny z Andreą Pirlo, Gianlucą Buffonem, Mario Balotellim czy Ciro Immobile.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krzysztof Oliwa