Szkoda, że zabrakło trzech dziesiątych procenta do zwycięstwa PiS. Szkoda, a może nawet wymaga wyjaśnienia, dlaczego było dziesięć razy więcej głosów nieważnych. Poza brakiem symbolicznego zwycięstwa, PiS osiągnął w tych wyborach wszystko, co mógł osiągnąć. Na eurowybory zwolennicy PiS chętnie nie chodzą. Część z nich głosowała przeciw wejściu Polski do UE i nie widzą powodu, by włączać się w projekt, którego nie akceptują. Radykalnych przeciwników UE przejął lansowany przez media Janusz Korwin-Mikke. Trudno jednak nie zauważyć, że jedna rzecz była absolutnie bez sensu: zmarnowanie czterech procent głosów oddanych na Solidarną Polskę. W tym co głoszą, poza atakami na Antoniego Macierewicza, nie różnią się od PiS. Wyborcy nie rozumieli, czemu nie startują razem. Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro stracili mandaty, które gdyby zostali w PiS, byłyby pewne. Wydano mnóstwo pieniędzy i poświęcono wiele czasu, by nic nie uzyskać.
PiS miałby nie tylko czteroprocentową przewagę nad PO, ale przynajmniej dwa mandaty więcej. Kurski pamięta podziały z lat 90. i powinien wiedzieć, jak to się kończy. Niestety, nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Szkoda. Wyborcy jednak zachowali się o wiele bardziej racjonalnie. Na szczęście nie udało się tak podzielić głosów jak w 1993 r. Ale tych straconych ponad 200 tys. naprawdę żal. Miejmy nadzieję, że to ostatni taki błąd. Wszyscy za niego odpowiedzialni powinni mocno uderzyć się w piersi.
Za jedno jestem wdzięczny wyborcom PO:
że nie wybrali Michała Kamińskiego. Nawet dla elektoratu tak tolerancyjnego dla zachowań polityków Kamiński okazał się jednak zbyt dużym wyzwaniem. Te wybory ostro ukarały wszelkich rozłamowców i zmasakrowały lewicę. W sumie na Palikota i SLD głosował mniej niż co siódmy wyborca. Na partie prawicowe głosy oddała prawie połowa Polaków. Reszta to obóz władzy, który szczególnie w Warszawie karnie stawił się w lokalach wyborczych.
Wahnięcie nastrojów jest widoczne. Nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Europa chce na nowo odnaleźć swoją tożsamość. Trzeba jednak uważać, by głównym projektodawcą nowego ładu nie był Putin.
Miłość skrajnych przeciwników UE do Kremla może mocno niepokoić. Z drugiej strony, w takiej Europie robi się miejsce dla PiS. Jako jeden z niewielu może być pomostem pomiędzy sceptykami a entuzjastami Unii.
Dzisiaj PiS powinien skorzystać z okazji i tworzyć międzynarodową koalicję na rzecz korzystnych dla Polski i wszystkich mieszkańców naszego kontynentu rozwiązań.
Pojawia się wielka szansa i warto chwycić ster przemian.
Źródło: Gazeta Polska
Tomasz Sakiewicz