Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Spotkała go, wracając z dyskoteki. Gruzin zabił ją i uciekł na Ukrainę - chciał, by uznano go za uchodźcę

Zaginięcie 28-letniej atrakcyjnej łodzianki poruszyło mieszkańców miasta. Badający sprawę śledczy nie wykluczali, że kobieta padła ofiarą grupy zajmującej się handlem ludzi. Prawda okazała się inna i równie przerażająca. Ujawnione po tygodniu ciało kobiety wskazywało, że została brutalnie pobita, a następnie zamordowana. Gdy doszło do odkrycia zwłok podejrzany o zbrodnię mężczyzna był już poza granicami Polski. I do kraju wracać nie zamierzał.

Zabójstwo Pauliny D. wstrząsnęło Polską
Zabójstwo Pauliny D. wstrząsnęło Polską
AI | zrzut ekranu - x.com | YouTube/Pokój zbrodni

 

Jak co sobotę, portal Niezalezna.pl wraca do kolejnej głośnej sprawy kryminalnej, która wstrząsnęła Polską.

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

19 października 2018 roku. W ten piątek mieszkająca w Łodzi 28-letnia Paulina postanowiła pobawić się na mieście. W towarzystwie znajomych udała się do klubu w centrum. Impreza trwała całą noc. W sobotę nad ranem kobieta zadzwoniła do matki. Powiedziała jej, że niebawem pojawi się w domu. Tak się jednak nie stało.

Mijały godziny, a 28-latka nie wracała. Nie można było się również do niej dodzwonić. Rodzina od razu zaczęła przypuszczać, że z Pauliną stało się coś złego. Zawiadomiono policję. Bliscy rozpoczęli też poszukiwania na własną rękę.

Szukało jej całe miasto

Na ulicach Łodzi pojawiły się plakaty z wizerunkiem kobiety i napisem "zaginiona". O 28-latce pisały lokalne portale, a informacja o jej zaginięciu często była przekazywana w mediach społecznościowych. Kobiety szukała duża część mieszkańców. Z każdym dniem atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. W końcu policja dotarła do monitoringu, który uchwycił kobietę. Nagranie z niego tylko spotęgowało negatywne podejrzenia.

Materiał obejrzała matka Pauliny. Jak przekazywał później brat 28-latki, kobieta widziała na nagraniu, jak na jednej z ulic do jej córki podeszło sześciu obcokrajowców. W pewnym momencie jeden z nich skierował w stronę kobiety broń. Między mężczyznami wywiązała się kłótnia. Po pewnym czasie 28-latka odeszła z jednym z nich. 

W komunikatach policja zwracała się z prośbą do mężczyzny o kontakt. Pokazano też jego zdjęcie. Mijały dni, jednak w sprawie nie pojawiały się nowe informacje. Wszystko zmieniło się 26 października - tydzień po zniknięciu Pauliny. 

"Nie widziałem tam mojej siostry"

Tego ranka jeden ze spacerowiczów, przechodząc niedaleko Stawów Jana, zauważył nietypowy pakunek. Pod warstwą liści ktoś ukrył podróżną torbę. Mężczyzna zajrzał do środka. To, co zobaczył, zmroziło mu krew w żyłach - w torbie, pod folią, znajdowało się zmasakrowane ciało kobiety. Powiadomił policję.

Mundurowi zawiadomili rodzinę Pauliny. Konieczna była identyfikacja zwłok. W trosce o rodziców dokonał jej brat 28-latki. Potwierdził, że ciało należało do jego poszukiwanej siostry.

"Nie widziałem tam mojej siostry, ciało było tak zmasakrowane. Wiedziałem, że to ona, bo znałem lakier na jej paznokciach. Tydzień wcześniej, w weekend, była u mnie w Gdańsku"

– opowiedział później w rozmowie z "UWAGĄ" TVN mężczyzna. Fakt, że była to Paulina potwierdziło również badanie DNA.

Policja nie miała wątpliwości że doszło do morderstwa. Oględziny zwłok wykazały, że kobieta została brutalnie pobita. Przyczyną jej śmierci były jednak trzy ciosy nożem w szyję. Mundurowi szybko wytypowali podejrzanego. Był nim 41-letni Gruzin, Mamuka, z którym Paulina była widziana po raz ostatni. 

Ucieczka na Ukrainę

Według śledczych, 28-latka razem ze spotkanym mężczyzną udała się do jego mieszkania. Mamuka od kilku miesięcy mieszkał w kamienicy, w której wynajmowano pokoje migrantom. Służby, które zbadały miejsce zabezpieczyły wiele śladów wskazujących, że to tam doszło do morderstwa. W pobliskim kontenerze na odpady znaleziono także dywan i zakrwawione ubrania kobiety. 

W dniu policyjnej akcji zatrzymane zostały trzy osoby - dwóch Gruzinów i obywatelka Białorusi. Zarzucono im m.in. zatajenie informacji dotyczących zabójstwa kobiety. Podejrzany o zbrodnię pozostawał jednak na wolności. Nie było go w kamienicy, ani w samej Łodzi. Z czasem wyszło na jaw, że gdy całe miasto poszukiwało 28-latki, Mamuka był już za wschodnią granicą Polski.

Prokuratura wydała za mężczyzną międzynarodowy list gończy, a jego poszukiwania przebiegły bardzo szybko. Już 1 listopada 41-latek został zatrzymany na Ukrainie. Wpadł w ręce służb na jednej z ulic Kijowa. Wydawało się, że jego ekstradycja będzie tylko formalnością. Pojawiły się jednak... komplikacje.

Wnioskował o status uchodźcy

Podejrzany o morderstwo nie zamierzał wracać do Polski. Choć ukraińska prokuratura wydała zgodę na ekstradycję mężczyzny, to uchylił ją sąd. Okazało się, że Gruzin wystąpił o przyznanie mu statusu uchodźcy. Ukraińskie prawo w takim przypadku zabrania ekstradycji.

Polska prokuratura nie zamierzała tak tego zostawić. Zwróciła się do Prokuratury Generalnej Ukrainy o zaskarżenie decyzji sądu do sądu odwoławczego. Ta przystała na prośbę. Sprawę Mamuki miał rozstrzygnąć Sąd Apelacyjny w Kijowie. Taki tok wydarzeń oburzył opinię publiczną. Wszystko dlatego, że jeśli sąd apelacyjny potrzymałby decyzję sądu pierwszej instancji Gruzin mógłby wyjść na wolność bez procesu.

Dopiero w połowie 2019 roku sąd podjął decyzję w sprawie. Zdecydował, że mężczyzna zostanie przetransportowany do Polski. Wtedy przed polskimi prokuratorami pojawił się kolejny problem.

Ranił się na rozprawie

Gdy Mamuka dowiedział się, że będzie odpowiadał przed polskim sądem targnął się na życie. Na rozprawie w Kijowie, na której zapadła decyzja o ekstradycji mężczyzny, ranił się ostrym przedmiotem w brzuch. Rana nie zagrażała jego życiu, jednak Gruzin wymagał opieki specjalistów. Procedura przewiezienia mężczyzny znów się opóźniła.

W końcu 4 czerwca Gruzin ponownie znalazł się w Polsce. Z Ukrainy przetransportowano go specjalnym samolotem wojskowym CASA. Prosto z lotniska trafił do aresztu. Niecałe dwa miesiące później prokuratura złożyła do sądu akt oskarżenia. Proces oskarżonego ruszył w listopadzie 2020 roku. Był niejawny.

Proces mordercy

Według prokuratury sprawa była jasna. 20 października 2019 roku około 8 rano Gruzin zaprowadził kobietę do swojego mieszkania. Tam brutalnie ją pobił i trzykrotnie dźgnął nożem. Później uprzątnął mieszkanie, a zwłoki 28-latki schował w foliowe worki, które wsadził do podróżnej torby. Tego samego dnia, około godziny 18, zamówił taksówkę. Nią przetransportował ciało kobiety w pobliże Stanów Jana. Tam torbę porzucił a sam udał się do Warszawy. Stamtąd ruszył do Kijowa. Według śledczych do zbrodni doszło na tle seksualnym.

Mężczyzna przyznał się do zabójstwa i złożył obszerne wyjaśnienia. Twierdził jednak, że zabił... w obronie własnej. Opowiadał, że w pewnym momencie kobieta zaczęła gonić go po mieszkaniu, była groźna i musiał się bronić.

Sąd Okręgowy w Łodzi nie dał wiary słowom oskarżonego. Ostatecznie uznał go za winnego i skazał na 25 lat więzienia. Sąd odrzucił też wersję prokuratury, dotyczącą gwałtu, gdyż - jak stwierdził - nie wskazywały na to żadne dowody. Z wyrokiem nie zgadzały się wszystkie strony: obrona, prokurator publiczny i oskarżyciel posiłkowy. Tym ostatnim byli bliscy zamordowanej. Złożono apelacje.

W końcu, pięć lat po morderstwie, decyzję w sprawie mężczyzny podjął Sąd Apelacyjny w Łodzi. 29 września 2023 roku zaostrzył wyrok Gruzinowi do dożywocia. W uzasadnieniu podkreślono, że mimo tego, iż od zbrodni upłynęło tyle czasu, to mężczyzna wciąż nie wykazuje negatywnego stosunku do swoich czynów. Co więcej, uważał się za pokrzywdzonego. Sąd nie miał wątpliwości, że nawet po odbyciu kary 25 lat więzienia morderca wciąż stanowiłby zagrożenie dla otoczenia

"Tylko taki wyrok w tej sprawie uważam za właściwy"

– skomentowała w rozmowie z dziennikarzami decyzję sądu matka zamordowanej Pauliny.

Więcej kryminalnych historii poniżej:

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP, TVN, dziennik.pl, dzienniklodzki.pl, Super Express

#zabójstwo #Łódź #paulina d

Mateusz Święcicki