Wiceszef MON Paweł Bejda przedstawił na sejmowej komisji obrony informacje nt. zagubionych min przeciwpancernych. Zapewnił, że w związku ze sprawą przeprowadzono m.in. specjalistyczne szkolenia oraz inwentaryzację sprzętu bojowego. Poseł PiS Bartosz Konwacki mówił zaś, że sprawa min jest "kulminacją rozprzężenia w resorcie obrony", a polska armia ma po niej "twarz mema".
Latem ubiegłego roku, w trakcie rozładunku pociągu ze sprzętem wojskowym w składzie niedaleko Szczecina, żołnierze nie wyładowali całości transportu; w jednym wagonie pozostawiono 240 min przeciwczołgowych, które ostatecznie odnaleziono na bocznicy niedaleko magazynu firmy IKEA. Od sierpnia w tej sprawie trwa śledztwo. Początkowo zarzuty dotyczące braku nadzoru nad minami przedstawiono czterem osobom - trzem żołnierzom ze składu materiałowego Mosty (woj. zachodniopomorskie) i jednemu żołnierzowi ze składu materiałowego Hajnówka (woj. podlaskie). W styczniu, w związku ze sprawą, ze stanowiska szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych (IWsp SZ) odwołano gen. dyw. Artura Kępczyńskiego.
Sejmowa komisja obrony narodowej, o której posiedzenie w tej sprawie wnioskowali posłowie PiS, wysłuchała w czwartek informacji MON w tej sprawie. Przedstawił ją wiceminister Bejda, który odtworzył chronologiczny przebieg zdarzeń.
Relacjonował, że transport, który realizowała 2. Regionalna Baza Logistyczna, wyruszył ze składu Hajnówka 3 lipca ub. r., a do składu Mosty dotarł następnego dnia. 5 lipca zakończono wyładowywanie zawartości wagonów, które, opróżnione, przekazano PKP Cargo 6 lipca. 15 lipca p.o. kierownika składu Hajnówka porucznik WP złożył meldunek do komendanta 2. RBLogu nie stwierdzając żadnych nieprawidłowości. Brak 240 min stwierdzono trzy dni wcześniej, 12 lipca, w składzie Mosty; Bejda tłumaczył, że osoby odpowiedzialne za rozładunek i przyjęcie min na ewidencję nie zameldowały o fakcie swoich przełożonych.
Między 12-16 lipca, mówił Bejda, odpowiedzialni za transport min rozpoczęli ich poszukiwania we własnym zakresie, "kontaktując się na roboczo" z przewoźnikiem. 16 lipca ten sam porucznik WP udał się do miejscowości Koszki w okolicach Bielska Podlaskiego stwierdzając, że to tam, w wagonie kolejowym, znajduje się zagubiony ładunek. Jak powiedział Bejda, ujawnienie braku min nastąpiło w momencie przesłania 24 lipca z Centrum Operacyjnego MON do szefa IWsp SZ gen. Kępczyńskiego informacji dotyczącej znalezienia środków bojowych na bocznicy kolejowej w Koszkach.
Bejda przedstawił szereg działań podjętych przez ówczesnego szefa IWsp SZ, które obejmować miały m.in. skierowanie specjalnej komisji do sprawdzenia prawidłowości przeprowadzenia tego transportu.
"Niezwłocznie po otrzymaniu informacji z Centrum Operacyjnego MON dokonano oceny całego zdarzenia oraz zidentyfikowano przyczyny stwierdzonych nieprawidłowości"
- mówił Bejda. Powiedział, że komendanci 1. i 2. RBLogu zakończyli procedury dyscyplinarne w stosunku do winnych osób. W składzie Mosty dotknęły one dwóch pracowników cywilnych oraz trzech żołnierzy, a w składzie Hajnówka dwóch pracowników cywilnych oraz czterech żołnierzy.
W związku ze zdarzeniem, jak mówił wiceminister, przeprowadzono szkolenia specjalistyczne dla osób realizujących zadania związane z przygotowaniem, wydaniem, przyjęciem i transportem środków bojowych oraz polecono coroczne prowadzenie szkoleń osób uczestniczących w takich transportach. Ponadto sprawdzono 100 proc. środków bojowych podlegających przekazaniu pomiędzy składami, których stan faktyczny, jak zapewnił Bejda, jest zgodny ze stanem ewidencyjnym.
W posiedzeniu komisji brał udział także nowy szef IWsp SZ gen. bryg. Dariusz Mendrala, który zapewnił, że Inspektorat wyciąga ze sprawy wnioski, a żołnierze sprawdzani są pod kątem kompetencji, czy pozwalają one na zajęcie służbowych stanowisk. Ponadto wyznaczenie osób na stanowiska kierowników składów każdorazowo podlega takiemu sprawdzeniu.
Poseł PiS Bartosz Konwacki mówił, że sprawa min jest "kulminacją rozprzężenia w resorcie obrony", a polska armia ma po niej "twarz mema".
Śledztwo ws. incydentu prowadzi dział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Szczecin-Niebuszewo. W sprawie zarzuty postawiono dotąd pięciu osobom.