Większość Donalda Tuska chce kształtować układ Sejmu i Senatu. Niewykluczone więc, że to próba osiągnięcia większości konstytucyjnej. W takim wypadku mielibyśmy do czynienia z pełnowymiarową dyktaturą - tak o niebezpiecznym projekcie ustawy mówił w Republice europoseł Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński.
Pod koniec roku grupa posłów Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego zgłosiła projekt noweli ustawy o sprawowaniu mandatu posła i senatora.
Zakłada, że mandat parlamentarzysty, wobec którego zastosowano postanowienie o tymczasowym areszcie, zostanie zamrożony. To propozycja niebezpieczna, bo otwierająca możliwość manipulowania sejmową arytmetyką. Więcej mówił o tym w wieczornej rozmowie w Telewizji Republika europoseł Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński.
- Chodzi o zamrożenie mandatu posła i senatora osoby nieskazanej, a więc niewinnej - precyzował.
- Podczas takiego zamrożenia poseł lub senator nie może wykonywać mandatu, który został mu powierzony przez naród, ale nikt go nie zastępuje. Nie jest tak, że wchodzi kolejna osoba z listy i może dalej głosować - wskazał polityk.
I dalej:
„to propozycja pozbawienia możliwości wykonywania mandatu. Co to oznacza? Że większość Donalda Tuska chce kształtować układ Sejmu i Senatu. Niewykluczone więc, że to próba osiągnięcia większości konstytucyjnej. W takim wypadku mielibyśmy do czynienia z pełnowymiarową dyktaturą”.
- Wyobraźmy sobie, że dochodzi do zamrożenia kilkudziesięciu mandatów poselskich. I. nagle robią co chcą. Taki system byłby żywcem wyjęty z Korei Północnej. O jeden most za daleko Tusk. O jeden krok za daleko - ostrzegł rządzących.
- Ci, którzy podpisali się pod projektem tej ustawy, zachowują się jak indyki przed Świętem Dziękczynienia, jak karp przed wigilią. Podpisują na siebie wyroki – podsumował Tarczyński.