Po 1945 roku obecność amerykańska w Europie miała służyć dwóm celom: dopilnowaniu, żeby upadłe hitlerowskie Niemcy nie odrodziły się jako kolejna imperialna forma zagrażająca pokojowi, i powstrzymywaniu sowieckiej ekspansji, która mogła doprowadzić do podboju Europy Zachodniej przez Kreml.
Upadek komunizmu przyniósł ułudę możliwej zmiany istniejącego podziału kontynentu. Niemcy coraz chętniej zaczęły twierdzić, że jako kraj, który najbardziej ze wszystkich wyznaje demokratyczne wartości, ale też jako najsilniejsza gospodarka w Europie, są w stanie samodzielnie zagwarantować pokój. Tę politykę wsparła też Federacja Rosyjska, idąca ręka w rękę z Berlinem. Powstał nieformalny sojusz na rzecz wyparcia USA z Europy. Z zupełnie innych powodów dołączyła do niego Francja, która na tej polityce ewidentnie traciła. Ale strategia Paryża została całkowicie spętana historycznymi fobiami i skrajnymi projektami ideologicznymi. Przeciwwagą nowej architektury kontynentu były działania Wielkiej Brytanii. Niestety, mieszkańcy Wysp podjęli decyzję o wyjściu z UE, co tandemowi niemiecko-rosyjskiemu otworzyło drogę do dominacji. Państwa Europy Wschodniej spoza UE musiały się podporządkować Moskwie. W razie sprzeciwu następowała interwencja militarna. Doświadczyła tego Gruzja, a potem w 2014 roku Ukraina. Niemcy realizowały swoje działania bez użycia czołgów, jednak łamiąc demokratyczną wolę społeczeństw. Używając unijnych narzędzi, swoich wpływów w mediach i polityce, zaczęły w Europie Środkowej ustanawiać podporządkowane sobie rządy. W przypadku takich państw jak Polska potrzebna była współpraca Moskwy i Berlina. Szczytem tej współpracy była oczywiście polityka resetu, realizowana przez podporządkowanego Niemcom, ale też nierzadko opierającego się na byłych komunistach i oficerach posowieckich służb, Donalda Tuska. Wymiernym symbolem współpracy Berlina i Moskwy były gazociągi Nord Stream, które Niemcom miały przynieść rozwój gospodarczy, a Rosji kontrolę nad dostawami energii dla krajów Europy Środkowej.
Polityka resetu została podważona już pod koniec kadencji Baracka Obamy, kiedy wybuchła pierwsza wojna na Ukrainie. Niemniej Berlin z niczego tu nie rezygnował. Musiał jedynie dywersyfikować między budowaniem wpływów na Ukrainie a współpracą z Moskwą. Zwycięstwo prawicy w Polsce w 2015 roku i przejęcie władzy przez Donalda Trumpa w roku 2016 wywróciło stolik. Trump przeciwstawił się polityce wypychania USA z Europy i postawił na kraje Międzymorza, z Polską na czele. Były to cztery lata rosnących wpływów Waszyngtonu w naszym regionie i cztery lata względnego pokoju.
Przegrana Trumpa z Joe Bidenem spowodowała powrót do polityki hegemonii niemiecko-rosyjskiej w Europie. Moskwa wysłała na Ukrainę niemal cały swój potencjał militarny, powodując największą od II wojny światowej masakrę. Niemcy, co gorsza, przy wsparciu amerykańskiego ambasadora w Polsce, doprowadziły do obalenia prawicowego rządu i rozbicia koncepcji Międzymorza. W ten sposób polityka Bidena spowodowała nie tylko radykalne ograniczenie wpływów USA, ale też rozpaliła wielką wojnę w Europie, która w każdej chwili (tak jak poprzednie awantury na naszym kontynencie) może przekształcić się w wojnę globalną.
Niezwykła historia wiceprezydenta od Trumpa. Żył w skrajnej biedzie, wyciągnął matkę z narkomani, robi wielką karierę - czytaj w tygodniku #GazetaPolska.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) July 31, 2024
📍 Więcej na https://t.co/ZvUGL4Jq7k oraz wygodnej prenumeracie na https://t.co/4iBN2D7fFX [UWAGA‼️WAKACYJNA PROMOCJA]#RT pic.twitter.com/pCQwIwhnPB