10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Tusskij Mir, czyli kto zderusyfikuje Polskę. Kadry sprawdzone w czasie próby - resetu

Donald Tusk swój autorski „Russkij Mir” z lat 2008–2014 reaktywuje dziś jako „Tusskij Mir”. Promoskiewski zaciąg, który na każdym kroku atakował Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza za rusofobię i sypanie piachu w tryby współpracy z Putinem, obecnie ścigać ich ma za rzekome związki z Rosją. Kto dokładnie będzie „derusyfikował” PiS i Polskę?

Władimir Putin i Donald Tusk rozmawiają na sopockim molo
Władimir Putin i Donald Tusk rozmawiają na sopockim molo
niezalezna.pl - archive.government.ru

W latach 50. XX wieku PRL-owską kulturą zarządzał Włodzimierz Sokorski – stalinowski czynownik, który na rozkaz Kremla wprowadzał w Polsce socrealizm, niszcząc setki zdolnych ludzi kultury. Gdy nastąpiła gomułkowska „odwilż” i nagle zarządzono odwrót od socrealizmu, Sokorski twierdził, że to właśnie on najlepiej „zrobi odwilż”, bo „wie, jak się robi socrealizm”. Po siedmiu dekadach filozofię Sokorskiego kreatywnie rozwija Donald Tusk. Ponieważ w latach 2008–2014 z ogromnymi sukcesami rusyfikował Polskę, to teraz najlepiej ją zderusyfikuje.

Sprawdzone kadry

Kto pomoże Tuskowi? Fachowców nie zabraknie. Dwa dni temu w przejętej przez obóz „demokratyczny” radiowej Trójce o konieczności derusyfikacji Polski, choć akurat tylko na wąskim wycinku Prawa i Sprawiedliwości, rozprawiał crème de la crème (czy też raczej крем-де-ла-крем) ekspertów od tropienia rosyjskich wpływów. Pierwszy i najbardziej doświadczony z nich to sam gen. Marek Dukaczewski, który zaczynał jako działacz Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej oraz PZPR, kontynuował karierę jako absolwent sowieckich kursów i szkoleń GRU w Moskwie, a skończył jako szef postkomunistycznych Wojskowych Służb Informacyjnych. Drugi to gen. Piotr Pytel – jeden z architektów umowy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską FSB, niezmordowany uczestnik biesiady w Kadynach, podczas której wyjątkowo intensywnie uprawiano „kulturę rosyjską” (tak pan generał nazywa picie wódki). Trzeci ekspert to Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz, równie wybitna postać. Dziś wynajduje ruskich „szpionów” na prawicy z fantazją godną Tomasza Piątka, choć przed laty bronił udziału Wojciecha Jaruzelskiego w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego (bo generał, jak objaśniał, „jest osobą bardzo w Rosji szanowaną”) oraz żalił się, że zamiast posmoleńskiego pojednania z Putinem obudziły się „polskie demony” karmiące się „wrogością wobec Rosji”.

Taka trójka to z pewnością skarb, ale Donald Tusk powinien też skorzystać z usług innych potencjalnych „derusyfikatorów”. W zaciskaniu pętli wokół Antoniego Macierewicza mógłby pomóc chociażby Jarosław Bratkiewicz, który na początku lat 80. – po ukończeniu z wyróżnieniem MGIMO (czyli Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) – pracował w wydziale zagranicznym Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej. Bratkiewicz, żarliwy penetrator zakamarków duszy rosyjskiej, był jednym z architektów resetu i zbliżenia polsko-rosyjskiego oraz prawą ręką Radosława Sikorskiego. Dlaczego nie mógłby zatem, jak Tusk czy Rzeczkowski, zostać dziś antymoskiewskim jastrzębiem?

Postrachy Rosji

Skoro o jastrzębiach mowa, to grzechem byłoby nie skorzystać z wiedzy i fachowości samego Sikorskiego. W końcu to on zapraszał Rosję do NATO i to on w 2013 r. podpisał z Ławrowem Program 2020 w relacjach polsko-rosyjskich. Czyli deklarację mówiącą o „zainteresowaniu rozwojem pozytywnej atmosfery w stosunkach dwustronnych w celu zbliżenia społeczeństw obu krajów”, „dążeniu do dalszego rozszerzenia strategicznego partnerstwa między Unią Europejską a Federacją Rosyjską”, „wspólnej produkcji w oparciu o nowoczesne technologie” oraz o „zacieśnieniu kooperacji między polskimi i rosyjskimi podmiotami gospodarczymi”. Bez Sikorskiego i Bratkiewicza – tu nie może być wątpliwości – Wielkie Dzieło Derusyfikacji nie będzie kompletne.

A Bogdan Klich? W końcu to za jego rządów w Ministerstwie Obrony Narodowej powstał „Komunikat dotyczący współpracy między Siłami Zbrojnymi Rzeczypospolitej Polskiej a Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej”. Projekt ten zakładał wspólne z rosyjską armią planowanie, prowadzenie i obserwację ćwiczeń oraz szkoleń wojsk i dowództw, a także polsko-rosyjskie „operacje wspierania pokoju i reagowania kryzysowego”. To za Klicha spółka Unizeto – której prezesem do 2015 r. był Andrzej Bendig-Wielowieyski, absolwent sowieckiej uczelni i honorowy konsul Rosji w Polsce – podpisała umowę ze Służbą Wywiadu Wojskowego na dostawę urządzeń teleinformatycznych, umożliwiających przetwarzanie informacji o klauzuli „ściśle tajne”. To za Klicha ta sama firma zawarła kontrakt z Departamentem Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON na dostawę 247 sztuk komputerów. „Drużba drużboj, a służba służboj” (przyjaźń przyjaźnią, a służba służbą) – dziś Klich powinien sprostać wyzwaniom nowych czasów i demaskować rosyjską agenturę ramię w ramię z Pytlem i Dukaczewskim.

Oni wyłapią szpiegów

Nie zapominajmy też o Tomaszu Siemoniaku. Jak wiadomo – w 2010 r. Federacja Rosyjska wynajęła nad Jeziorem Zegrzyńskim w Skubiance (woj. mazowieckie) ogrodzony, zalesiony ośrodek wczasowy. Nadleśnictwo, do którego należy teren, wydzierżawiło go rosyjskiej „razwiedce” na 15 lat, choć w odległości niespełna 3 km znajduje się Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki Sił Zbrojnych RP, a wokoło rozlokowane są inne ważne polskie obiekty wojskowe. Gdy Siemoniak był szefem resortu obrony narodowej, czyli w latach 2011–2014, tuż pod nosem Rosjan, bo na drugim brzegu Jeziora Zegrzyńskiego (w Rynii), przedstawiciele MON, SKW i ABW regularnie brali udział w konferencjach dotyczących cyberbezpieczeństwa oraz ochrony tajnych informacji. Organizowało je w nadzorowanej przez MON placówce stowarzyszenie założone przez byłych oficerów WSI, w tym kursantów GRU i KGB. Co ciekawe – proceder ten w 2015 r. przerwał dopiero Antoni Macierewicz (jako minister obrony narodowej). Ten sam, wokół którego zaciska się dziś bezlitośnie Antyrosyjska Pętla Tuska...

Do elitarnego grona wielkich łowczych koalicji 13 grudnia aspirować powinien również Bogdan Zdrojewski. Wszakże to on objął przed laty honorowym patronatem festiwal filmów rosyjskich „Sputnik nad Wisłą” – imprezę finansowaną przez rosyjskie ministerstwo kultury, Gazprom i fundację Russkij Mir (organizatorka Sputnika Małgorzata Skulska w 2012 r. odebrała w rosyjskiej ambasadzie w Warszawie Medal Puszkina, nadany jej przez prezydenta Rosji za zasługi w dziedzinie kultury). Gdy Zdrojewski był ministrem kultury, w Zielonej Górze reaktywowano też Festiwal Piosenki Rosyjskiej, na którym zaśpiewać miał sam Władimir Putin, a w całej Polsce swobodnie działalność kulturalną prowadził finansowany przez Moskwę RONiK (Rosyjski Ośrodek Nauki i Kultury). Dzięki RONiK-owi gimnazjaliści z Milanówka oglądali orędzie noworoczne Putina, a podczas Dnia Zwycięstwa 8 maja 2014 r. wysłuchiwali opowieści o „wojennym braterstwie broni narodów Rosji i Polski”. Polskie dzieci z innych szkół współpracujących z RONiK-iem doświadczyły zaś takich atrakcji, jak „zdjęcia na tle flagi państwowej Rosji i portretu prezydenta Putina”, „prezenty od Dziadka Mroza przywiezione z Rosji”, uroczystość założenia Klubu Słowiańskiej Przyjaźni, podczas której śpiewano wspólnie rosyjską piosenkę „Słoneczny krąg”, lekcje o męstwie sowieckich wyzwolicieli Polski czy śpiewanie rosyjskich pieśni narodowych.

Żagiew pokoju

„W purpurowe chorągwie pokoju dmie wiatr i łopocze w zwycięskim sztandarze / Związek Rad niesie żagiew pokoju przez świat, jego lud trwa niezłomnie na straży / Podżegaczu, już dość, ostrzegamy cię w czas: nie zapomnij, czym kończą się wojny!” – brzmiała pieśń tych, z którymi dawniej jednał się Tusk. Pisowscy „podżegacze”, którzy ku przerażeniu szefa PO jeszcze 10 lat temu prowadzili Polskę do wojny z miłującym pokój Związkiem Rad, teraz zostaną oskarżeni o prorosyjską dywersję. Czasy się zmieniają, wytyczne Berlina też, ale jedno pozostaje bez zmian: Tusk i jego „lud” trwają niezłomnie na straży.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wierzchołowski