- To wydarzenie ma przykryć informację o rosyjskich atakach i jednocześnie stworzyć jakiś rodzaj paniki, która ma spowodować, że zacznie się polowanie na wszystkich Ukraińców mieszkających w Rosji, a jest ich prawdopodobnie od 4 do 5 mln. - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Jan Piekło, były ambasador Polski na Ukrainie, komentując dzisiejszy atak terrorystyczny w Moskwie, w którym według oficjalnych informacji rosyjskich służb zginęło co najmniej czterdzieści osób, a ponad sto zostało rannych. Jak dodał, "być może pojawi się twórcza idea, żeby zrobić dla nich zamknięty obóz reedukacyjny, z którego potem pojadą w charakterze mięsa armatniego na pierwszą linię frontu".
Uzbrojeni napastnicy zaatakowali salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą. W budynku doszło do eksplozji, wybuchł pożar. Według FSB w ataku zginęło 40 osób, a ok. 100 zostało rannych. Kanały w serwisie Telegram zbliżone do struktur siłowych informują o 130 rannych.
- Już widać, że jest próba obarczenia winą Ukraińców i winni temu mają być sabotażyści, czy jakieś ukraińskie ugrupowanie terrorystyczne. Już pojawiło się zdjęcie jakiegoś pickupu z rzekomo ukraińską rejestracją, co jest zupełnie mało wiarygodne, bo w wojennej sytuacji, jaka teraz jest, Ukraińcy przy zdrowych zmysłach raczej nie jeżdżą po Moskwie z ukraińską rejestracją
- zaznaczył w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Jan Piekło były ambasador Polski na Ukrainie.
- Obawiam się, że to zostanie użyte w tej chwili po pierwsze do tego, żeby przykryć ostatni atak tej nocy, kiedy m.in. zaatakowano tamę wodną na Dnieprze, co może spowodować pewne problemy z funkcjonowaniem zaporoskiej elektrowni jądrowej. Tam również poszły pociski, jest informacja, że większość z nich dosięgnęła celu, zniszczyła obiekty infrastruktury w różnych rejonach również zachodniej i środkowej Ukrainy. To wydarzenie ma przykryć informację o rosyjskich atakach i jednocześnie stworzyć jakiś rodzaj paniki, która ma spowodować, że zacznie się polowanie na wszystkich Ukraińców mieszkających w Rosji, a jest ich prawdopodobnie od 4 do 5 mln.
- wykazywał, dodając, że być może "pojawi się twórcza idea, żeby zrobić dla nich zamknięty obóz reedukacyjny, z którego potem pojadą w charakterze mięsa armatniego na pierwszą linię frontu". - Takie metody stosował kiedyś Józef Stalin, więc nie byłoby to nic nowego w tradycji sowiecko-rosyjskiej - dodał Piekło.
- Jest to niebezpieczne. Jak powiedział Miedwiediew, ukraiński ślad się nasuwa i my tutaj będziemy bezwzględni: śmierć za śmierć. Niedobrze to wygląda. A to wszystko można zestawić z ostatnią wypowiedzią rzecznika Kremla, który powiedział, że właściwie to już nie jest operacja specjalna, tylko wojna. Wojna, w której stroną jest zachód. Widzimy zaostrzenie retoryki
- zaznaczył.