10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Czas kauzyperdów. Gadowski o autorytetach od przerabiania świństw na cnotę

Zwyczajowo – w staropolszczyźnie – o kiepskim prawniku, adwokacie mawiano: kauzyperda. Było to łacińskie przyswojenie: causa – sprawa, perdo – tracę… - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

protest Polaków przeciw bezprawiu Tuska
protest Polaków przeciw bezprawiu Tuska
Maciej Łuczniewski - Gazeta Polska

– Synu, kim chcesz w życiu być? – pyta zatroskany ojciec. – Wiesz tato, że nie lubię się przemęczać, ale za to lubię mieć sporo łatwo zarobionych pieniędzy – odpowiada mu latorośl. Ojciec się zafrasował, przeczuł bowiem, kim jego syn zostanie. Wiele lat później sterany staruszek ogląda informacje na płaskim ekranie – po raz kolejny władze łamią prawo, nie to jednak najbardziej go martwi. Dostrzega na ekranie twarz swojego syna, który z uśmiechem – jako ekspert – uzasadnia szalbierstwo rządzących.

Taka oto przypowiastka przyszła mi do głowy, gdy śledzę wygibasy rozmaitych profesorków, którzy jako eksperci uzasadniają działania politruków.

Oczywiście politrucy zupełnie nie przejmują się żadnymi przepisami ani prawem. Przecież od tego mają „ekspertów”, aby ci swoim bełkotem uzasadnili każdą podłość i przestępstwo.

Każda struktura – na dłuższą metę – rozwija się, gdy reguły leżące u podstaw jej powstania i działania są jasne i – co ważniejsze – praktycznie obowiązujące. Każdy wtedy wie, czego się od niego wymaga, ale także czego się może spodziewać i jakie przepisy oraz reguły chronią go przed przestępstwami. W takiej organizacji powstaje też naturalna hierarchia. Awansują ci, którzy są zdolniejsi, bardziej pracowici i produktywniejsi niż reszta. W takiej strukturze nie da się chodzić na skróty i robić kariery na podłości i machlojkach, bo to na długim dystansie jest wyłapywane i karane.  Tak powinien działać też mechanizm rozwijającego się i nowoczesnego państwa. Oczywiście skala sprawia, że musi pojawić się wiele kłopotów, ale wszystkie one są ostatecznie rozwiązywane w oparciu o obowiązujące i (co istotniejsze) stosowane i przestrzegane prawo. Zaufanie do prawa to podstawa rozwoju każdej społeczności. Z czasem zwyczajowe zachowania stają się praktycznymi odwzorowaniami przepisów i nikt już nie musi nawet tłumaczyć, dlaczego tak właśnie jest. Reguły dobrego prawa wdrukowują się w kulturę bycia ludzi.

Kiedy jednak organizuje się grupa, która ma świadomość, że nigdy – na normalnej drodze – nie zdobędzie takiego poparcia, aby osiągnąć szczeble władzy, zaczyna się gra w zmianę obowiązujących reguł. Pół biedy, gdy dzieje się to na zasadzie ogólnie akceptowanych procedur demokracji.

Wywrotowcy jednak dobrze zdają sobie sprawę, że w sytuacji pełnej klarowności i spokoju nie mogą stanowić własnych reguł i czerpać pożytków z władzy. Cóż wtedy czynią? Otóż dążą do zantagonizowania ludzi, podsycenia ich niezdrowych emocji, wprowadzenia chaosu i zamieszania tak, aby klarowność znikła z przestrzeni publicznej, a wypełnili ja agresywni agitatorzy, którzy – dla zachowania pozorów – posługiwać się będą własną grupą kupionych i zastraszonych „ekspertów”. Fazę anarchii można wywołać, posiadając znaczny wpływ na media masowe oraz grono usłużnych „autorytetów”, które wytłumaczą każde świństwo i nawet – w masowym odbiorze – przerobią je na cnotę!

Tyle teoretyzowania, choć przecież wiecie Państwo, że piszę o Polsce tu i teraz. Największym problemem teraźniejszej Polski jest bowiem podłość i służalczość wobec polityki większości tzw. stanu sędziowskiego, który nigdy nie został zdekomunizowany i próżno by dziś oczekiwać, że będą w nim orzekać sami przedwojenni Makarewiczowie. Ta warstwa była w PRL hodowana na specjalnych warunkach i właściwie nikomu spoza zaufanych rodzin komunistycznych kolaborantów nie dane było robić wielkich karier w polskim wymiarze sprawiedliwości. PiS tego radykalnie nie zmienił, zaplątał się w decyzjach przebiegających na linii nie pałających do siebie sympatią: ministra sprawiedliwości i prezydenta. Zamiast otworzenia drogi do uzdrowienia polskiej klasy prawniczej, powiększono jedynie bałagan. Skwapliwie korzysta z tego teraz Donald Tusk i jego ekipa, posługując się prostym bolszewickim wytrychem – ot, fakty dokonane stają się – post factum – faktami prawnymi i ustrojowymi. W tej dziedzinie nie ma oczywiście niewinnych… uchwalona pod wpływem Aleksandra Kwaśniewskiego konstytucja jest dokumentem przestarzałym i nieprecyzyjnym, na dodatek generuje niejako „in statu nascendi” konflikt pomiędzy prezydentem i rządem, który obecnie wychodzi całej Polsce bokiem. Nigdy nie będzie nad Wisłą żadnej koabitacji. Chyba że prezydent i premier pochodzą z tego samego obozu politycznego. Jednak prezydent Duda miał ponad siedem lat na przygotowanie nowej konstytucji. Nie zrobił nawet tego, co Kwaśniewski. Teraz sfora sowicie opłacanych i mających widoki na duże profity „specjalistów od prawa” (często wprost ze szkoły prokuratora Andrejewa) ujada, aby tylko dopaść do ręki co możniejszych mocodawców. Wróży to tragicznie przyszłości polskiej państwowości i suwerenności.

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski