Polacy mieszkający w Niemczech zazwyczaj nie mogą liczyć na pomoc państwa polskiego, w momencie gdy stają się obiektem agresji ze strony tamtejszych władz (choć oczywiście nie jest to jedyna płaszczyzna stosunków polsko-niemieckich). Idealnym przykładem są niemieckie Jugendamty odbierające naszym rodakom dzieci
. To naturalna konsekwencja sposobu uprawiania przez ekipę Donalda Tuska polityki międzynarodowej. Polski rząd powinien w tej sprawie krzyczeć jak najgłośniej i wszelkimi kanałami wyrażać swoje oburzenie. Oczywiście nic takiego nie ma miejsca. Dzieje się tak, albowiem PO sprowadziła polską politykę zagraniczną tylko do celów personalnych. Jej działania są nastawiona na jeden efekt – na odpowiednie usadowienie członków tej formacji w strukturach europejskich. Aby jednak być tego pewnym, rząd Platformy Obywatelskiej musi się trzymać jednej podstawowej zasady –
siedzieć cicho, niezależnie od tego, co się dzieje. Także wtedy, gdy dzieje się krzywda naszym rodakom mieszkającym poza granicami Polski.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski