Wśród proponowanych zmian traktatów unijnych pojawił się zapis głoszący, że „wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony, w tym zamówienia na uzbrojenie i jego rozwój”, mają być nadzorowane przez UE oraz finansowane z nowego specjalnego funduszu. – Jeśli okazałoby się, że nowe przepisy będą umożliwiały zakupy wojskowe jedynie poprzez instytucje europejskie i za ich zgodą, to będzie to oznaczało koniec naszej suwerenności – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” europoseł prof. Zdzisław Krasnodębski. Z kolei prof. Romuald Szeremietiew ocenia, że Niemcy i Francja chcą zmusić inne państwa do kupowania produkowanego przez nie uzbrojenia.
Lewicowo-liberalne siły polityczne w UE, kierowane głównie przez Niemcy i Francję, domagają się zmian w unijnych traktatach, które miałyby doprowadzić do wyeliminowania zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE, a także do odebrania kompetencji państwom członkowskim i przekazania ich do Brukseli w takich obszarach, jak polityka zagraniczna, bezpieczeństwo, ochrona granic, leśnictwo, zdrowie publiczne, edukacja. W sumie lista poprawek do traktatów wynosi 267. Zmiany mają objąć także nadzór nad armią i jej modernizowanie.
Artykuł 42 Traktatu o Unii Europejskiej dotyczący wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony dotychczas głosił, że „zadania te są wykonywane w oparciu o zdolności, jakie zapewniają Państwa Członkowskie”. Natomiast nowe przepisy znacząco rozszerzają kompetencje UE i mówią, że to Bruksela będzie określała wymiar i fundusze na modernizacje poszczególnych armii. „Wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony, w tym zamówienia na uzbrojenie i jego rozwój, jest finansowana przez Unię ze specjalnego budżetu, w odniesieniu do którego Parlament Europejski jest współprawodawcą i nad którym sprawuje kontrolę” – czytamy w propozycjach eurokratów. Dalej podkreślono, że te działania mają doprowadzić do stworzenia wspólnej obrony, jeżeli Rada Europejska tak zadecyduje, stanowiąc większością kwalifikowaną, a nie jednomyślnie, jak było to dotychczas ustalone.
Na te postulaty eurokratów zdecydowanie zareagowała b. premier Beata Szydło, która w mediach społecznościowych alarmowała, że „wśród przepychanych na szybko zmian traktatów europejskich są też nowe przepisy przekazujące Brukseli kontrolę nad tak kluczową sprawą, jak zakupy uzbrojenia przez państwa członkowskie Unii”.
„Nowe traktaty zawierają również zapisy o utworzeniu europejskiej armii, której rozkazy wydawać będzie bezpośrednio Bruksela. Polska oraz inne kraje Unii zostaną pozbawione możliwości prowadzenia własnej polityki obronnej”
– poinformowała Beata Szydło.
„Codzienna” o komentarz do propozycji forsowanych przez lewicowo-liberalne środowiska w UE poprosiła prof. Zdzisława Krasnodębskiego, europosła PiS. – Pewne siły polityczne od dawna dążą do utworzenia kolejnego funduszu, z którego będzie można finansować wspólną politykę obronną. To jest kolejny krok do centralizacji Unii Europejskiej. Dotychczas w kwestiach obronnych Unia opierała się na współpracy państw, teraz natomiast chce się odwrócić tę logikę i w samej Unii stworzyć specjalny budżet, aby możliwe było rozwijanie zdolności militarnych. Pojawiają się już nawet propozycje, aby powołać komisarza do spraw obrony – powiedział nam prof. Krasnodębski.
Dodał również, że nowe przepisy nie są precyzyjne. – Najważniejsze pytanie dotyczy tego, jak proponowana wspólna polityka obronna będzie się odnosiła do polityk obronnych poszczególnych państw. Czy to ma być prowadzone równolegle? Czy decyzyjność państw członkowskich w tym obszarze ma być ograniczana? Miałoby w ogóle zastąpić politykę obronną poszczególnych państw członkowskich? To nie jest sprecyzowane, a trzeba podkreślić, że takie kwestie jak podatki, polityka obronna czy prawo do modernizowania swojej armii są rdzeniami suwerenności i niepodległości kraju. Jeśli okazałoby się, że nowe przepisy będą umożliwiały zakupy wojskowe jedynie poprzez instytucje europejskie i za ich zgodą, to będzie to oznaczało koniec naszej suwerenności – ocenia prof. Krasnodębski.
Natomiast o możliwe skutki tych przepisów dla polskiej armii zapytaliśmy prof. Romualda Szeremietiewa, b. szefa MON oraz wykładowcę Akademii Sztuki Wojennej. – W tej sprawie przede wszystkim trzeba podkreślić, że zarówno Niemcy, jak i Francja mają potężne przemysły zbrojeniowe. Stany Zjednoczone są dla nich konkurentem, a ostatnie nasze zakupy pokazały, że również oferty z Korei Południowej są warte uwagi. To jest zagrożeniem dla Berlina i Paryża – mówi „Codziennej” ekspert. Zaznacza też, że jeśli propozycje zostaną uchwalone, to nie ma najmniejszej wątpliwości, że to właśnie Niemcy i Francja będą beneficjentami kontraktów zbrojeniowych płynących z Unii Europejskiej, – Ponadto ustalanie jakiegoś wspólnego budżetu na politykę obronną jest pomysłem kuriozalnym. Wiele z tych państw nie potrafi realizować zobowiązań wobec NATO dotyczących przeznaczania co najmniej 2 proc. PKB na obronność i te kraje chcą wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo całego kontynentu. W moim przekonaniu tutaj chodzi tylko o to, aby zmusić innych członków UE do kupowania uzbrojenia z Niemiec i Francji – powiedział „Codziennej” prof. Szeremietiew.