"Gdyby nie daj Boże te zmiany traktatowe weszły w życie, to mielibyśmy do czynienia z przewrotem kopernikańskim, jeżeli chodzi o funkcjonowanie UE. Ze wspólnoty 27 suwerennych państw, mamy jedno superpaństwo z ogromnymi kompetencjami i z dominacją niemiecko-francuską, co do tego nie można mieć wątpliwości" - mówił poseł-elekt PiS Zbigniew Kuźmiuk na antenie TVP Info.
Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFEC) przyjęła w głosowaniu z minionego tygodnia sprawozdanie, zalecające zmianę unijnych traktatów. Za przyjęciem raportu głosowało 20 członków komisji, sześciu było przeciw. Główne proponowane zmiany, to eliminacja zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach i transfer kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE m.in. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE - w zakresie ochrony środowiska i bioróżnorodności (art.3 TFUE) oraz znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych (art.4), które obejmowałyby osiem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, leśnictwo, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację.
Politycy polskiej opozycji formułują wobec rządzących zarzuty, jakoby ci "straszyli Polaków Niemcami". Twierdzą również, że zmiany traktatów UE wcale nie są takie złe...
"W prawie wszystkie kraje, jeżeli te zmiany weszłyby w życie, rezygnują z ogromnej części swojej suwerenności - także Niemcy i Francja, ale one definitywnie przejmują władze w Unii Europejskiej. To są twarde zapisy. Nie oszukujmy się, już w tym kształcie UE, dominacja Niemiec i Francji jest zauważalna"
Polityk podał "pierwszy z brzegu - nieprawdziwy - przykład na teorię, że w tej chwili, w obecnym kształcie UE, nie da się osiągnąć kompromisu.
"11 pakietów sankcyjnych na Rosję to jest doskonały przykład. W ciągu 1,5 roku bardzo różne interesy - te pakiety są różne, ale szpikowano nas informacjami, jak to Węgry są przeciwne itp. 11 razy w ciągu roku, 27 krajów zgadzała się, co do tego, że trzeba wprowadzić sankcje na Rosję w określonych dziedzinach. Te sankcje weszły w życie. Były zawierane kompromisy. Wszyscy od stołu odchodzili niezadowoleni. Unia szła jednak do przodu i ograniczała możliwości prowadzenia wojny przez Rosję"
"Czyli to potwierdza, że w tym kształcie UE może się porozumieć?" - dopytywał red. Rachoń.
"Tak. Są szanowane głosy wszystkich układających się państw. W sytuacji zmiany tego systemu, będziemy mieli do czynienia z dyktatem niemiecko-francuskim. Próba wprowadzenia tego dyktatu przychodzi w momencie skandalicznym. W ciągu ostatnich paru lat, Niemcy udowodniły, że nie nadają się na lidera europejskiego, że mylą się w fundamentalnych sprawach"
Po pierwsze - jak wskazał - sprawa migracyjna. "Merkel wypowiadając słynne 'herzlich willkommen', nie otworzyła granic tylko niemieckich. Otworzyła drzwi całej Unii Europejskiej, za co wszystkie kraje ponoszą teraz konsekwencje" - dodał.
"Druga rzecz - powiedzmy sobie otwarcie - Niemcy przyczyni się do agresji Rosji na Ukrainę. Gdyby nie cztery rury, które zbudowali razem z Rosjanami, nigdy Rosja nie zaatakowałaby Ukrainy. Wtedy, kiedy te cztery rury powstały, Ukraina przestała być Rosji potrzebna. Niemcy się pomyliły, a konsekwencje tego ponosi cała Europa. Niemcy przynosząc te konsekwencje, żądają teraz więcej władzy i mówią, że przejmują dowodzenie nad UE"
W jednym z punktów dokumentu, w którym opisane są zmiany traktatowe, jest zapis o "wzmocnieniu wspólnej polityki imigracyjnej UE". Przewijają się tam określenia typu "stabilność gospodarcza państw członkowskich; nielegalna migracja". Dziennikarz zapytał swojego rozmówcę o to, jak to rozumie.
"Niemcy, tą decyzją Angeli Merkel, chcieli sobie zapewnić tą stabilność w dostępie do siły roboczej. Tyle tylko, że wzięli do swojego kraju 1,5 miliona nielegalnych migrantów, z których - jak sami podają - 60% nie pracuje. Minęło 8 lat, odkąd ci ludzie przyjechali, mimo zainwestowania w nich dużo pieniędzy, wciąż 60% z nich nie ma stałego zatrudnienia"
Na uwagę, że zapisy ws. zmian traktatowych, to nic innego jak powtórzenie rozwiązań, które już były wdrożone, lecz się nie sprawdziły, odparł: "Każdy kraj prowadzi swoją politykę imigracyjną. Polska również ją prowadzi. Polska gospodarka rzeczywiście potrzebuje pracowników z zewnątrz. Potrzebuje ich budownictwo, rolnictwo. I my tę politykę prowadzimy, ale robimy to odpowiedzialnie. Pilnujemy, aby pozwolenia o pracę, wizy były wydawane osobom z zewnątrz, ale tylko tym, którzy przyjeżdżają tutaj do pracy - na określony czas".
"Niemcy chcieli mieć pracowników, a okazało się, że zaimportowali ludzi, którzy przyjeżdżają do tego kraju tylko po to, aby korzystać z hojnej polityki społecznej"
Na pytanie - dlaczego Niemcom i Francuzom zależy tutaj na czasie, Kuźmiuk odpowiedział:
"Mówi się, że to są wstępne przymiarki do zmian. 5 całych grup politycznych w PE - te zmiany poparło. 22 listopada w PE ten dokument uzyska miażdżącą większość... W grudniu to znajdzie się na Radzie Unii Europejskiej. Tam będzie wybór. Czemu Niemcom i Francuzom się tak spieszy? Bo wiedzą, że w przyszłych wyborach prawdopodobnie zajdą zmiany w strukturach PE. Poparcie stracą te środowiska lewicowo-liberalne. Nie oszukujmy się, od pewnego czasu Niemcy gospodarczo tracą. Konkurencyjność gospodarcza Niemiec ginie w oczach, a jak widać - wciąż chcą dominować w Europie, stąd ten pośpiech".
"Czy istnieje droga, za pomocą której, unijnej elity dzisiaj, mogą przeprowadzić zmiany traktowe, nie pytając poszczególnych państw o zgodę?" - zapytał dziennikarz.
"Nie, są ratyfikacje tych traktatów w krajach narodowych, ale w Brukseli panuje ogromna radość, że Donald Tusk być może stanie na czele polskiego rządu. Opór Polski w wielu sprawach, podczas rządów PiS jest znaczący. Jeśli Tusk będzie rządził, to zgodzi się na wszystko"