- To partie opozycyjne z PO i Lewicy wniosły na agendę w Parlamencie Europejskim kwestię "afery wizowej". Ugrupowania te zapewne będą atakować polski rząd, mówić o gigantycznej sprawie z wydaniem 250 tysięcy wiz, co powtarzają też w Polsce. Będą niestety w ten sposób szkodzić wizerunkowi kraju. Sama zaś debata w PE została zorganizowana w oparciu o nieprawdziwe informacje - przekonuje w rozmowie z Niezalezna.pl europoseł Zbigniew Kuźmiuk.
Jutro w europarlamencie na wniosek Europejskiej Partii Ludowej, w skład której wchodzi Koalicja Obywatelska, odbędzie się debata na temat paktu migracyjnego. Tytuł debaty w PE brzmi "Potrzeba szybkiego przyjęcia pakietu w sprawie azylu i migracji". Przypomnijmy, że w myśl koncepcji Komisji Europejskiej, państwa członkowskie będą zobowiązane ponieść solidarny ciężar w przyjęciu określonych kwot imigrantów. W przeciwnym razie będą musiały zapłacić po 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego cudzoziemca. Opozycja twierdzi, że taki scenariusz nam nie grozi, a innego zdania są m.in. premier Mateusz Morawiecki i przedstawiciele rządu.
Z kolei dzisiaj eurodeputowani będą "grillować" polskie władze za kwestię wiz, o czym już wcześniej mówił m.in. kanclerz Niemiec Olaf Scholz, nazywając sprawę "skandalem", "wymagającym wyjaśnienia".
- Wiele razy informowano, że nieprawidłowości dotyczące 268 wiz dotyczyły przyspieszenia trybu ich rozpatrywania. Wokół tego ukuto historię z aferą wizową i rzeczywiście znalazło to zainteresowanie w Niemczech. Berlin odsuwa w ten sposób odpowiedzialność od siebie za to, co zrobił i nadal czyni w kwestii migracji
- mówi w rozmowie z Niezalezna.pl eurodeputowany Zbigniew Kuźmiuk.
- Europa przeżywa konsekwencje decyzji Angeli Merkel i jej polityki "Herzlich willkommen" z roku 2015 i 2016. To są również te historie związane z finansowaniem organizacji pozarządowych, które na Morzu Śródziemnym przerzucają swoimi statkami imigrantów do Europy. Wreszcie, to jest sprawa przymusowej relokacji, która jest szkodliwym rozwiązaniem dla Polski, jak i Unii Europejskiej. To idealny prezent dla Niemiec. Debata odwraca uwagę od odpowiedzialności Berlina za to, co się dzieje w sprawie nielegalnej migracji w Europie. Pozwala też atakować Polskę w Parlamencie Europejskim przez liberałów i lewicę
- zaznacza polityk PiS.
- Na niedawnym spotkaniu z włoskim ministrem spraw zagranicznych Antonio Tajanim szefowa MSZ Niemiec Annalena Baerbock podtrzymała swoje stanowisko ws. finansowania organizacji pozarządowych, zajmujących się ratowaniem migrantów na Morzu Śródziemnym. Byłem zszokowany, że w ten sposób został potraktowany Antonio Tajani przez Baerbock
- opisuje Kuźmiuk.
Dlaczego niemieckiemu rządowi aż tak zależy na wdrożeniu paktu migracyjnego, mimo klęski polityki migracyjnej Niemiec i Francji? - Niemcy chcą uchwalić pakt migracyjny, ponieważ mają zamiar podzielić się wszystkimi imigrantami, których do siebie zaprosili, a którzy teraz są gigantycznym obciążeniem. W kolejnych latach będą ustalane bardzo wysokie kwoty do rozdziału imigrantów. Założenia są takie, że w przeciwnym wypadku państwa członkowskie będą musiały płacić duże kwoty. W ten sposób Niemcy próbują rozwiązać swój problem, co Scholz otwarcie przyznał w Bundestagu - zaznaczył Kuźmiuk.
Europoseł mówił też portalowi Niezalezna.pl, jak zareaguje premier Morawiecki na nieformalnym szczycie unijnym 6 października. - Kilka miesięcy temu kanclerz Niemiec ogłosił wielkie zwycięstwo w sprawie polityk imigracyjnej. Obecnie wprowadzanie pakietu migracyjnego na poziomie unijnym idzie podwójną większością, a nie w trybie jednomyślności. Podczas szczytu w hiszpańskiej Granadzie premier Morawiecki przypomni, że w roku 2015 i 2018 w konkluzjach Rady Europejskiej zobowiązano Komisję Europejską do tego, że nie będzie wracać do tego obligatoryjnego mechanizmu i że decyzje w tej sprawie będą podejmowane jednomyślne. I będzie przypominał te ustalenia, ale w sytuacji miażdżącej przewagi niemieckiej do końca tego roku mechanizm, niestety, zostanie najprawdopodobniej przyjęty. Różnicę może zrobić ewentualne rozstrzygniecie referendalne w Polsce. Gdybyśmy uzyskali ponad 50 proc. frekwencję w głosowaniu, dysponowalibyśmy mocnym atutem w negocjacjach - podsumowuje Kuźmiuk.