Scenariusz swojego życia można realizować na dwa sposoby – z Panem Bogiem lub bez Niego. Ja wybrałem tę pierwszą drogę. Z Wojciechem Stawowym, trenerem Cracovii rozmawia Krzysztof Oliwa.
Mecze w weekendy i święta, godziny spędzone w podróży po kraju. Czy trener ligowy może być praktykującym katolikiem?
Dla mnie najważniejszy jest Pan Bóg, On w moim życiu zajmuje pierwsze miejsce. Muszę znaleźć czas na to, żeby się pomodlić i pójść do kościoła, nawet jeśli z tego powodu nie ma mnie na śniadaniu, obiedzie czy że rozbieganie z zawodnikami prowadzą moi asystenci. Wtedy wybieram lepszą rzecz, niż gdy siedzę z piłkarzami w stołówce i zajadam parówki czy spaghetti. Przed naszym ostatnim ligowym meczem z Legią byłem rano w kościele, wstałem jako pierwszy i poszedłem się pomodlić.
Sportowcy modlą się o wygraną w najbliższych zawodach?
Najczęściej za klub i zespół. Oddaję każdy mecz Panu Bogu, prosząc Go o zdrowie dla piłkarzy. Powiedzenie „jak trwoga, to do Boga” nie trafia do mnie. On sam wie najlepiej, co w danej chwili jest najbardziej potrzebne. Nie ma sensu prosić Go o wygraną.
Wiara wymaga poświęcenia i dyscypliny. Czy są takie momenty, kiedy może ona przeszkadzać?
Nie ma takiej możliwości, ona tylko pomaga. Nawet kiedy wymaga przestrzegania ostrych zasad. Najlepiej wiedzą o tym osoby, które są głęboko wierzące. Kiedyś mówiono, że nasz piłkarz Saidi Ntizabonkiza, który jest muzułmaninem, podczas ramadanu gorzej gra. Wcale tak nie jest. Często z nim o tym rozmawiałem. Mówił mi, że się lepiej czuje, nie pijąc i nie jedząc w dzień niż w sytuacji, kiedy odżywiał się regularnie. To brzmi pewnie mało wiarygodnie, ale jeśli praktykuje się taki zwyczaj od dzieciństwa i mocno w niego wierzy, to może on tylko pomóc.
Wiara i modlitwa mogą sprawić, że jesteśmy w stanie wspiąć się na wyżyny swoich możliwości?
Ludzie, którzy całe życie poświęcają Panu Bogu, są w stanie zajść bardzo daleko, robiąc wiele dobrych rzeczy. Najważniejsze w człowieku jest jego sumienie, to ono nakłania do wyboru odpowiedniej drogi życiowej.
Wiara faktycznie jest tak ważna?
Oczywiście. Uczy, jak być dobrym i sprawiedliwym człowiekiem. Bardzo mi zależy na tym, żeby nikogo nie skrzywdzić.
Czy Panu Bóg towarzyszył od zawsze, czy też było jakieś wydarzenie, które umocniło w Panu wiarę?
Bóg jest ze mną od urodzenia. Tak zostałem wychowany przez rodziców. Wartości katolickie były w moim domu szczególnie ważne. Cieszę się, że w taki sposób przygotowano mnie do życia. Teraz tak samo uczę moje dzieci.
Cracovia była ukochanym klubem Ojca Świętego Jana Pawła II, jak się okazało podczas audiencji. Jak Pan wspomina to spotkanie?
Kiedy przypomnę sobie audiencję u Jana Pawła II w Watykanie, jego zainteresowanie naszym klubem i wiedzę o naszych piłkarzach, dosłownie powaliło mnie z nóg. Trudno nawet wyrazić to słowami, po prostu trzeba było tam być. Czuję, że Ojciec Święty nadal czuwa nad naszą drużyną.
W jaki sposób odczuwa Pan tę opiekę?
Chociażby w tym, jak radzimy sobie na boisku. Szczególnie widać to, gdy przypomnimy sobie, jak wyglądała nasza sytuacja jeszcze w poprzednim sezonie, gdy graliśmy w I lidze. Pamiętamy, że droga awansu nie była usłana różami. Jestem przekonany, że Ojciec Święty wtedy nami się opiekował.
Dookoła mówi się, że krzyż dzieli, a nie łączy. Przykładów mamy całe mnóstwo – chociażby próba zdjęcia krzyża w Sejmie czy usunięcie go sprzed Pałacu Prezydenckiego. Jak to wygląda w szatni klubu piłkarskiego?
Krzyż na pewno łączy. Mamy zawodników różnych wyznań. Szanujemy to, wspólnie w sferze duchowej uzupełniamy się. To jest jednak sprawa bardzo indywidualna, bo wcale nie jest powiedziane, że krzyż musi wisieć w szatni. To wewnętrzna sprawa. Jeśli drużyna to akceptuje, czuje, że jest jej to potrzebne, to tak. Nie jest tak, że przychodzę do szatni z krzyżem, staję na drabinie, biorę gwóźdź i młotek i go zawieszam.
Tak mówiono, kiedy pracował Pan w GKS Katowice.
Plotki rozpowiadali złośliwi wobec mnie ludzie. Są tacy, którzy lubią się nabijać i drwić, ale to nie jest mój problem. Jeśli ktoś z tego powodu będzie się ze mnie śmiał, to nic na to nie poradzę. Nigdy nie wyprę się swojej wiary i wartości. A wracając do tego, co było w GKS-ie, decyzję o krzyżu podjęła drużyna z kapelanem, ja ją zaakceptowałem. Modlitwę w szatni, podobnie zresztą jak to jest w Cracovii, prowadzi kapelan.
Jak będzie wyglądała wigilia Bożego Narodzenia u rodziny Stawowych?
Święta spędzę z rodzicami, rodzeństwem, żoną i dziećmi. To bardzo cenny dla nas czas, podoba się nam ich specyfika i atmosfera. Chciałbym tylko, żeby święta w Sieprawiu, gdzie mieszkam, były białe. Bardzo lubię śnieg i to uczucie szczypiącego w policzki mrozu, kiedy idziemy na pasterkę.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krzysztof Oliwa