Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Gdy ogon merda psem. Silni Razem dyktują warunki Platformie

Wyrażenie „ogon merda psem” padało z ust najważniejszych polityków PiS na znak niezadowolenia, gdy buntowała się Solidarna Polska. To, że mniejszy koalicjant próbuje wywrzeć wpływ na większego gracza, nie powinno nikogo specjalnie dziwić. Jeśli jednak mowa o wpływie radykalnych wyborców na partię polityczną, dyktujących, kogo ma zapraszać do dyskusji, a kogo nie, i ta się w końcu im poddaje – to robi się naprawdę groźnie. Silni Razem merdają Koalicją Obywatelską - pisze Grzegorz Wszołek w "Gazecie Polskiej".

Silni Razem merdają Koalicją Obywatelską
Silni Razem merdają Koalicją Obywatelską
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Afera wokół Campusu Polska Przyszłości tylko z pozoru jest błaha i niewarta uwagi. Tak można by sądzić na podstawie doniesień w największych liberalnych mediach, które nie poświęcają jej zbyt wiele czasu – poza redakcjami usuwanych publicystów z wydarzenia – bo najwyraźniej uważają, że nie warto szkodzić opozycji w toku kampanii wyborczej. Łatka przypięta Grzegorzowi Sroczyńskiemu i wszystkim, którzy nie są klakierami Donalda Tuska i Koalicji Obywatelskiej, czyli „symetryzm”, oparta jest na kłamstwie. Wymyślił ją duet publicystów z „Polityki” – Wiesław Władyka i Mariusz Janicki. Doszli oni do odkrywczego wniosku, że w polskim dziennikarstwie jest grupa, która w imię obiektywizmu jest skłonna „zrównywać” przewiny rządzących i opozycji, co – wnioskują – służy PiS. „Symetryści” są traktowani jak piąta kolumna w antypisowskim środowisku, czerpiąca profity ze współpracy z „kaczyzmem” – w takiej rzeczywistości obraca się ogromna część establishmentu medialnego. Stąd prosta droga do traktowania „symetrystów” jak „pisowców”, a nawet gorzej – bo po sympatykach PiS wiadomo, czego się spodziewać, a niby „nasi” ugodzą nożem w plecy przy niespodziewanej okazji i narobią niepotrzebnej burzy mózgów w elektoracie liberalno-lewicowym.

Symetryści. Pojęcie wymyślone zgodnie z interesem PO

Silni Razem wykorzystali pojęcie Władyki i Janickiego do przeprowadzenia vendetty. Para nudnych publicystów może sobie przybić piątkę, niech tylko uważa, by gniew najbardziej zagorzałego elektoratu Donalda Tuska – nawet nie opozycji jako takiej, lecz byłego premiera – nie obrócił się przeciwko nim. Już w czasach komunizmu, o czym Władyka pewnie doskonale pamięta, mówiło się, że rewolucja pożera własne dzieci. Teraz ofiarami pogardy i wulgarności stali się centrowo-lewicowi publicyści. Silni Razem domagali się na platformie X (dawny Twitter) wyrzucenia na zbitą twarz uczestników panelu „symetrystów” z zaproszonym na Campus Grzegorzem Sroczyńskim, więc partia wykonała zadanie. Partia, czyli Donald Tusk. To o tyle ciekawe, że teoretycznie za to wydarzenie – kalkę konferencji Polska Wielki Projekt, ale z większą „pompą” – odpowiada Rafał Trzaskowski. Campus był pomyślany jako środek do przyciągnięcia centrowych, lewicowych, a nawet z lekka konserwatywnych wyborców, organizowany pod płaszczykiem neutralności, choć był stricte partyjnym wydarzeniem. Miał okazać się trampoliną Trzaskowskiego do prezydentury, ale ostatecznie przegrał on z Andrzejem Dudą. Rola Campusu znowu wzrosła, bo znów zbliżają się wybory. Celebryci, autorytety i media są potrzebne na gwałt, wszak liczy się każdy głos. I Silni Razem, tak dumni, że ktoś ich wreszcie posłuchał w ulubionym ugrupowaniu, triumfują, doprowadzając do ogromnego kryzysu wizerunkowego Trzaskowskiego i spółki. Z Campusem pożegnał się Sroczyński, który równocześnie odszedł z TOK FM po kilku latach współpracy i przeniósł się do RMF FM.

I wszystko byłoby po myśli Tuska i jego internetowej gwardii, gdyby nie lawina, która ruszyła. Niemal od razu z udziału w imprezie partyjnej zrezygnował Marcin Meller w geście solidarności ze Sroczyńskim. Następnie w jego ślady poszedł Maciej Orłoś, była gwiazda „Teleexpresu”, niekryjąca niechęci do PiS i prawicy. O ile jeszcze te braki kadrowe nie zrobiłyby wrażenia na lewicowo-liberalnej bańce i kierownictwu KO, o tyle krytyka ze strony Karoliny Korwin-Piotrowskiej, którą śledzi na Instagramie około 250 tys. internautów, to naprawdę potężny cios. Dziennikarka opuściła szeregi osób świadczących posługę medialną na Campusie. Mało kto zauważył, że z inicjatywy Trzaskowskiego zrezygnowali także aktywiści ekologiczni z Inicjatywy Wschód – w tym Dominika Lasota. Jaka była odpowiedź Silnych Razem? „Bardzo dobrze się stało”, „wreszcie ktoś nas słucha” – na portalu X (dawny Twitter) można było przeczytać multum takich wypowiedzi. Zbigniew Hołdys – ku uciesze najbardziej nawiedzonych twitterowiczów – nazwał „symetrystów” współczesnymi „szmalcownikami”. Tomasz Lis, symbol upadku standardów dziennikarstwa i politycznego zaangażowania, biadoli od tygodni na temat obniżenia zaufania społecznego do dziennikarzy i mediów. To ciekawe, że nie jest w stanie zauważyć, jak mocno się do tego stanu rzeczy przyczynił.

Zresztą Lis dzisiaj jest jednym z Silnych Razem. Tuskowi pozostają jeszcze niezawodny w obrażaniu inaczej myślących Wojciech Sadurski i część prawników z Iustitii. Z kolei Hanna Gronkiewicz-Waltz wypowiedziała wojnę „symetrystom”. – Prawda wyszła na jaw, to jest towarzystwo wzajemnej adoracji i nie ma nic wspólnego z dziennikarzami – orzekła. Wiadomo, dziennikarzami według wierchuszki PO są tylko ci, którzy klaszczą i wyzywają oponentów. Koalicja Obywatelska od lat wysługuje się zagorzałymi trollami i mediaworkerami – to akurat jej doskonale wychodzi w opozycji. 

Akcja z Campusem nie przyciąga nowych wyborców

Dlaczego zawierucha na Campusie jest groźna? Bo pokazuje, że partia polityczna aspirująca do władzy daje sobą pomiatać radykałom. Silni Razem mają w głębokim poważaniu praworządność, standardy, etykę czy kulturę. Im chodzi o dopadnięcie pisowców i pozamykanie w więzieniach – bez wyroków – wszystkich, z którymi się nie zgadzają. Upatrzyli sobie wrogów i żądają igrzysk. Donald Tusk zapewnił im rozrywkę wykluczeniem „symetrystów” z wewnątrzplatformerskiej debaty, ale ryzyko zabawy jest ogromne. Dla KO liczy się każdy głos, a wyrzucanie dziennikarzy z partyjnej imprezy nie ma nic wspólnego ze staraniami o poszerzenie elektoratu. Nie ulega wątpliwości, że Silni Razem zagłosują na największą partię opozycyjną bez względu na wszystko – ale to tylko ułamek spośród wszystkich wyborców Platformy Obywatelskiej, choć najbardziej krzykliwy w mediach społecznościowych. „Szanowny Donaldzie Tusku, Rafale Trzaskowski, Sławomirze Nitrasie. Nie ma żadnego ludu twitterowego, wielkiego tłumu, który wam coś doda, pomoże wygrać wybory. Wybory nadal wygrywa się w Końskich, a nie na Twitterze” – przypominał Sroczyński w tekście na łamach gazety.pl.  

Silni Razem są potrzebni w jednym celu

Poza wszystkim, KO obniża swoją wiarygodność – do wyborów idzie z postulatami uczynienia z TVP obiektywnej telewizji, a codzienna rzeczywistość pokazuje, jaki ma stosunek do niezależnych dziennikarzy. Wystarczy, że ktoś nie dość wspiera Tuska, jest wyrzucany poza nawias debaty. Niegdyś Jarosław Kaczyński i Ryszard Terlecki opisując relacje wewnątrz Zjednoczonej Prawicy z Solidarną Polską, użyli takiego porównania: „ogon merda psem”. To powiedzenie pasuje jak ulał do wzrostu wpływów Silnych Razem w obozie PO. Politycy tego ugrupowania, by nie stracić 15 października twardej „bazy” wyborczej, udają, że wsłuchują się w głos najwierniejszego elektoratu, dając mu przy tym poczucie ważności. Z punktu widzenia Tuska ma to tylko jeden cel – na wypadek ciągle prawdopodobnej porażki wyborczej to nie Sroczyński z Mellerem pójdą przed Sejm, by protestować przeciwko ogłoszonym wynikom w głosowaniu, lecz właśnie Silni Razem. 

Niemniej kryzys wokół Campusu plus, zamieszanie z listą kandydatów Koalicji Obywatelskiej do Sejmu – aktywistką z Białorusi Janą Szostak, wyrzuconą po skandalicznych wypowiedziach w sprawie rozebrania muru i na temat aborcji aż do czasu porodu; pomagającą tysiącom uchodźców studentką Aleksandrą Wiśniewską i liderem AgroUnii Michałem Kołodziejczakiem – świadczą o tym, że kampania wymyka się Tuskowi z rąk. 

           

 



Źródło: Gazeta Polska

#Silni Razem #Tusk #Platforma #Campus #symetryści

Grzegorz Wszołek