Roman Giertych oświadczył, że nie będzie kandydował do Senatu. Reprezentujący w sądach polityków opozycji mecenas przekazał, że nie może działać na niekorzyść szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. Zdradził też, że wolny czas poświęci na prowadzoną w mediach społecznościowych tubę propagandową.
Możliwy start Romana Giertycha do Senatu to temat, który trwa już od dłuższego czasu. Były wicepremier i minister edukacji nie został zgłoszony do tzw. paktu senackiego przez żadną z partii, więc oświadczył, że rozważa start jako kandydat niezależny przeciwko kandydatowi PiS oraz poseł partii Razem Magdalenie Biejat". Przekazał też, że zleci badania i jeśli ich wynik okaże się dla niego pozytywny możliwe, że wystartuje. Dziś przedstawił rezultat.
- Do senatu chciałem pójść, aby rozliczyć PiS, aby przypilnować tego. Jestem przekonany, że opozycja wygra wybory, ale uważam, że warto przypilnować co będzie później i zresztą nie zamierzam z tego rezygnować, aby przypilnować, co będzie później - oznajmił dziś Roman Giertych.
Odnośnie badań mecenas przekazał, że zrobił je w dwóch wariantach. - Te wyniki [...] są generalnie takie, że w przypadku, gdy startuje ja, pani poseł Biejat i przedstawiciel PiS-u, to raczej nie grozi zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości - o ile startuje Konfederacja. Jeżeli natomiast Konfederacja nie startuje i startuje do tego pani Senyszyn, co zapowiedziała, wówczas istnieje ryzyko, że w tym okręgu wygra PiS. To jest pierwszy powód, który skłonił mnie do tego, żeby zrezygnować - przekazał.
Drugim powodem ma być... "odpowiedzialność". - Skoro reprezentowałem i reprezentuje w sądach lidera opozycji pana przewodniczącego Donalda Tuska, to nie mogę robić ruchów, które by przeszkadzały w jego planach [...], więc nie zrobię niczego, co byłoby wbrew jego planom i nie utrudnię w najmniejszym stopniu tego, co on zaplanował. Skoro on postanowił poprzeć skład w takim składzie - ja nie będę tego kwestionował. Może w ten sposób dam dobry przykład młodszym kolegom i koleżankom? Kto wie, może tak jest - powiedział.
Dodał, że "rezygnując ze startu do Senatu", może będzie miał więcej czasu na rozwijanie "Sieci na wybory". To prowadzona przez mecenasa akcja w mediach społecznościowych, której uczestnicy codziennie wymyślają antyrządowe hasło i rozpowszechniają różne tezy na jego temat.