Już w 1990 roku Jan Olszewski uważał, że problem archiwów pozostałych po „bezpiece” to „mina z opóźnionym zapłonem, którą trzeba rozbroić jak najszybciej, gdyż inaczej może zagrozić fundamentom ładu państwowego”. O wadze tego zagadnienia przekonał się po raz pierwszy jesienią 1956 roku, kiedy jako redaktor „Po Prostu” został oprowadzony po gmachu dawnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przez ubeków, organizujących bunt z obawy o swoje dalsze losy.
W pierwszych po II wojnie światowej wolnych wyborach 27 października 1991 roku słynny obrońca polityczny startował z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum.
Jego ulotki z okresu kampanii głosiły: „Dekomunizacja! Ty możesz to zrobić, oddając głos na Jana Olszewskiego”. Jednocześnie prosto tłumaczyły, czym to działanie jest:
– oderwaniem się od tradycji instytucjonalnej i ideowej PRL-u,
– rozbijaniem komunistycznych struktur w aparacie państwowym i gospodarczym,
– ustalaniem i karaniem konkretnych winowajców zbrodni i przestępstw,
– przebudowaniem systemu prawnego: zamiast „rządu prawa” komunistycznego – nowe prawa, godne państwa niepodległego i demokratycznego,
– likwidacją zysków materialnych, uzyskanych dzięki władzy politycznej
i czym nie jest:
– aktem zemsty,
– stosowaniem odpowiedzialności zbiorowej,
– lekceważeniem prawa,
– tworzeniem obywateli drugiej kategorii.
Wpisywało się to w program całego komitetu wyborczego, którego deklaracja mówiła o „gruntownej przebudowie odziedziczonych po komunizmie instytucji, mechanizmów ekonomicznych i stosunków społecznych oraz odsunięciu od kierowniczych stanowisk w administracji, bankach, policji, nadzorze państwowym funkcjonariuszy i aktywistów byłej PZPR i tak zwanych stronnictw sojuszniczych”.
Mniej więcej znane są okoliczności objęcia przez mecenasa w grudniu 1991 roku funkcji premiera i odwołania go w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku przy pomocy przewrotu parlamentarnego po tym, jak minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz zrealizował uchwałę lustracyjną. Olszewski, żegnając się ze stanowiskiem, podkreślił w swoim słynnym przemówieniu:
„[…] Mój rząd był pierwszym, który chciał odsłonić dawne, tajemne powiązania ludzi, którzy z własnej woli weszli w ostatnich latach do organów nowej władzy. Uważam, że naród polski powinien mieć poczucie, że wśród tych, którzy nim rządzą, nie ma ludzi, którzy pomagali UB i SB utrzymywać Polaków w zniewoleniu. […] Dawni współpracownicy komunistycznej policji politycznej mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski”.
W 1992 roku Olszewski założył nową niepodległościową organizację – Ruch dla Rzeczypospolitej. Statut RdR stanowił, że członkiem zwyczajnym ani wspierającym nie może zostać osoba, która w latach 1944–1989 była pracownikiem lub współpracownikiem cywilnych czy wojskowych organów bezpieczeństwa, pracowała na rzecz służb specjalnych innych państw, pełniła funkcje kierownicze w instancjach powiatowych, wojewódzkich i centralnych PPR, PZPR oraz partii i stronnictw satelickich. Wiosną 1993 roku pierwszy Warszawski Zjazd Wojewódzki RdR wezwał do udziału w demonstracji na placu Zamkowym w rocznicę „czerwcowego zamachu”. Dzień po niej, 5 czerwca, rozpoczął się dwudniowy ogólnopolski kongres. Na okoliczność obu wydarzeń ukazało się wydanie specjalne gazety „Informator”, zawierające m.in. nazwiska osób rejestrowanych jako TW według zestawienia przygotowanego rok wcześniej w MSW (zwanego potocznie „listą konfidentów”) i treść ostatniego wystąpienia Olszewskiego w charakterze szefa rządu. Przyjęte przez delegatów założenia programowe mówiły choćby, że „konieczne jest dokonanie lustracji kadry dowódczej Wojska Polskiego. Lustracja wiązałaby się m.in. z usunięciem oficerów uzależnionych od ośrodków zewnętrznych. Mechanizmy takiej lustracji powinien wypracować Minister Obrony Narodowej pod nadzorem Parlamentu”.
Powołana przed jesiennymi wyborami Koalicja dla Rzeczypospolitej nie przekroczyła progu wyborczego, zdobywając 2,7 proc. głosów. W grudniu w samym RdR doszło do rozłamu. Grupa związana z byłym premierem stwierdzała:
„[…] Nie widzimy możliwości sojuszu politycznego z kierownictwami partii rezygnujących z dekomunizacji i lustracji oraz wspierających szkodliwe działania Lecha Wałęsy. Jest bowiem oczywiste, iż oznacza to rezygnację z odzyskania dóbr zawłaszczonych przez komunistyczną nomenklaturę, zalegalizowanie przestępstw, które partia komunistyczna popełniła wobec narodu polskiego, a w przyszłości zgodę na wasalizację Polski wobec Rosji”.
W ciągu najbliższych lat rządzili postkomuniści. Olszewski pozostawał poza wielką polityką. Nie zamierzał jednak rezygnować i 4 czerwca 1995 roku prowadził już kampanię wyborczą związaną ze startem w wyścigu o fotel prezydenta. Tego dnia uczestniczył w uroczystej Mszy św., a potem dokonał prezentacji Programu Odnowy Państwa. W listopadowych wyborach uzyskał prawie siedmioprocentowe poparcie, co stało się podstawą utworzenia Ruchu Odbudowy Polski. Tak jak w przypadku poprzedniej partii, każda osoba aspirująca do członkostwa musiała potwierdzić, że w latach 1944–1989 „nie była funkcjonariuszem ani tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa, Informacji Wojskowej oraz nie brała udziału w formacjach i instytucjach zniewalających Naród Polski, jak również nie zajmowała kierowniczych stanowisk w aparacie partyjnym i organizacji satelickich z nim współpracujących”. Podpisywane oświadczenie głosiło: „[…] Nigdy nie splamiłem się kolaboracją z sowieckim i peerelowskim okupantem w formie działań na rzecz wywiadów obozu moskiewskiego i jego służb specjalnych. […] Nie współpracowałem z żadnymi innymi strukturami wywiadowczymi”. Grudniowy numer „Gdańskiego Biuletynu Informacyjnego” ROP podkreślał:
Parę miesięcy później Rada Naczelna partii wyraziła zaniepokojenie spowodowane informacją o zbliżającym się procesie karnym przeciwko Macierewiczowi, planowanym z wyłączeniem jawności, za złamanie tajemnicy państwowej. Argumentowała, że działał na polecenie sejmu, a ponadto „sądzenie ministra, który rozpoczął dekomunizację w sytuacji gdy odwleka się kwestę osądzenia agentury rosyjskiej”, stanowi wyraz „rekomunizacji i próby zastraszenia opinii publicznej”.
Pod koniec 1995 roku wybuchła sprawa „Olina”. W oświadczeniu ROP z 21 stycznia 1996 roku Olszewski zauważał: „Kryzys zaufania związany z niewyjaśnieniem agenturalnych związków premiera [Józefa Oleksego] i jego otoczenia z KGB osiągnął stan, w którym niemożliwe jest dalsze funkcjonowanie władz państwowych. Od dawna przestrzegaliśmy, że blokowanie i bagatelizowanie problemu lustracji urzędników państwowych grozi częściową utratą suwerenności przez nasz kraj. Dziś, gdy Polska stała się areną walki obcych i rodzimych służb specjalnych o władzę – dla wszystkich staje się jasne, że historia przyznała nam rację”. Wedle przedstawionej oceny należało najpierw wyjaśnić aferę, a zaraz potem wdrożyć procedury na rzecz oczyszczenia życia publicznego, obejmujące:
– przekazanie archiwów UOP do specjalnie powołanej niezależnej instytucji na wzór niemieckiego Urzędu Gaucka,
– umożliwienie każdemu obywatelowi zapoznania się z zebranymi przez dawną SB materiałami na swój temat,
– powołanie quasi-sądowego organu lustracyjnego i udostępnienie mu akt dla dokonania sprawdzeń osób zajmujących stanowiska państwowe oraz funkcje publiczne bądź aspirujących do tego.
W tym czasie kroki na rzecz lustracji podjęła kancelaria prezydenta Kwaśniewskiego. ROP uznał to za chwyt taktyczny, zwłaszcza że projekt ustawy przewidywał wyłączenie współpracowników wywiadu i kontrwywiadu, jak również wszystkich osób współpracujących z SB w ramach obowiązków służbowych. Powierzenie wkrótce stanowiska szefa rządu Włodzimierzowi Cimoszewiczowi okazywało się tylko „dobitnym wyrazem niezdolności obecnego układu politycznego [do] sprostania kryzysowi państwa”, ponieważ na nowym premierze ciążył „zarzut współpracy z komunistycznym wywiadem służby bezpieczeństwa PRL”.
Warunkiem wstępnym uzdrowienia sytuacji miało być „wyjaśnienie i ukaranie winnych szpiegostwa w najwyższych organach państwa oraz w rządzącej partii”.
W programie ogłoszonym 3 maja 1996 roku jako „Umowa z Polską” ROP potwierdził, że procedura lustracyjna obejmie „ważne stanowiska polityczne, administracyjne i sądownicze”. Nieodmiennie zapowiadał też lustrację gospodarczą:
„Odbierzemy byłej nomenklaturze bezprawnie zawłaszczone mienie państwowe. Ukarzemy winnych wielkich afer gospodarczych – FOZZ, Art-B, alkoholowej, rublowej, markowej, węglowej i innych. W oparciu o stosowne procedury prawne zostaną zrewidowane wszystkie akty prywatyzacji dokonane z pogwałceniem prawa”.
Wkrótce powstała Akcja Wyborcza Solidarność, skupiająca obok związku pod przywództwem Mariana Krzaklewskiego szereg ugrupowań prawicowych. Deklarowała cel w postaci odsunięcia od władzy komunistów, ale dawny premier uważał ją za oszustwo, służące reanimacji środowisk, których nie łączy żaden program, „odpowiedzialnych za powrót komunistów do władzy”. W liście do przewodniczącego „S” napisał: „[…] Udając, że buduje Pan antykomunistyczny blok z pp. Kozłowskim, Bieleckim, Zakrzewskim, Moczulskim i Olechowskim, a wkrótce Wałęsą, Kuroniem, Geremkiem – przechodzi Pan wraz z kierownictwem związku na stronę PRL-bis i bierze historyczną odpowiedzialność za podjęcie żałosnej próby powtórzenia okrągłego stołu”. A – jak dodał Olszewski – Polska „grubej kreski” to Polska „bezkarności morderców i złodziei, rozkradania majątku narodowego, afer, nędzy, upokorzenia, nieudanej tzw. transformacji lat 89[–]93, rehabilitacji PRL i w końcu powrotu komunistów do władzy; swoisty PRL-bis pod rządami Lecha Wałęsy i Unii Wolności”. Nawiązał też do przeszłości – 4 czerwca 1992 roku, „kiedy to, dysząc z nienawiści, jedna część tego tzw. obozu posierpniowego, w ścisłej współpracy z komunistami, zlinczowała i obaliła pod osłoną nocy mój rząd za próbę cywilizowanego pożegnania z pozostałościami komunizmu”.
Obawy Olszewskiego okazały się uzasadnione. AWS po zwycięstwie w wyborach w 1997 roku rzeczywiście utworzyła koalicję z Unią Wolności. Funkcje ministrów objęli z ramienia UW, m.in. Leszek Balcerowicz – finansów, Bronisław Geremek – spraw zagranicznych, Janusz Onyszkiewicz – obrony narodowej, Hanna Suchocka – sprawiedliwości.
Potrzebę przeprowadzenia dekomunizacji i lustracji potwierdzały prace analityczne zrealizowane wiosną 1992 roku w Wydziale Studiów Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych. Autorzy raportu dla premiera Olszewskiego wskazywali na zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa płynące z powiązań sięgających poprzedniego system, szczególnie ze względu na podporządkowanie PRL-owskich służb specjalnych mocarstwu sowieckiemu. Dotyczyły polityki, administracji, kancelarii prezydenta, władz sądowniczych, państwowych środków masowego przekazu, banków, służby dyplomatycznej, instytucji gospodarczych. Z zebranych danych wynikało, że przez oficerów komunistycznej „bezpieki” cywilnej i wojskowej oraz ich agentów opanowana została choćby tak newralgiczna dziedzina jak handel bronią i sprzętem specjalnym. Ponadto „wielkie afery finansowe, jak Art-B i FOZZ, były dokonywane pod osłoną i z udziałem oficerów i agentury byłego Zarządu II Sztabu Generalnego WP i Departamentu I MSW”.
Olszewski oceniał po pewnym czasie, że jeżeli upadek rządu musiał nastąpić, to przynajmniej stało się to „przy okazji punktu, który […] stanowił ważną – może nawet kluczową – sprawę dla sytuacji państwa”. Jego zdaniem, problemu lustracji nie udało się jednak wdeptać w ziemię: „Mimo wszystkich wysiłków min. Milczanowskiego [Andrzeja, nowego szefa resortu SW], wraca on w różnych aspektach: czy to wymiaru sprawiedliwości (np. sprawa zabójstwa Pyjasa), czy życia gospodarczego (afera FOZZ i inne)”. Z perspektywy 20 lat wysiłków środowisk niepodległościowych na rzecz ostatecznego oderwania Polski od poprzedniego systemu oceniał:
„O lustrację toczyła się długa i ciężka walka, którą w zasadzie przegraliśmy. To, co dzisiaj [jesienią 2010 roku] z lustracji zostało, mało komu przeszkadza. Traktuje się ją jako relikt tamtego okresu, który pozostał w postaci istniejącego jeszcze formalnie IPN-u”.
Cytowane materiały archiwalne pochodzą ze zbiorów Fundacji Archiwum Jana Olszewskiego.