11-13 stycznia rozstrzygną się ostateczne zapisy i losy ustawy nowelizującej przepisy ws. Sądu Najwyższego. Głosowanie w sprawie kompromisu z Brukselą odbędzie się w piątek. PiS wciąż nie ma pewności, że znajdzie większość do odblokowania środków z KPO. Ustawa nowelizująca SN to wynik kompromisu z Komisją Europejską. - Te przepisy należy przyjąć, wraz z ewentualnymi drobnymi zmianami legislacyjnymi. Podkreślam jednak: drobnymi, bo o przewrocie w projekcie nie ma mowy - mówi portalowi Niezalezna.pl Kazimierz Smoliński, poseł PiS.
Jak zagłosuje Sejm ws. nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym? Czy znów - podobnie jak w połowie grudnia - wypadnie ona w ostatniej chwili z planu obrad? PiS liczy na to, że ostatecznie uda się przekonać Solidarną Polskę do poparcia projektu, choć szanse na to są marginalne. Opozycja złoży swoje poprawki i od ich przyjęcia będzie zależeć, czy zagłosuje "za". Na dodatek, nawet w razie powodzenia w zebraniu większości, istnieje ryzyko weta ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, który miał pretensje o brak konsultacji i zbyt szerokie - w jego opinii - uprawnienia dla środowiska sędziowskiego w związku z testem bezstronności. Duda obawia się, że "starzy" sędziowie będą kwestionować "nowych", zaprzysiężonych po znowelizowaniu ustawy o KRS w 2017 roku.
Solidarna Polska ponadto nie akceptuje faktu likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, jak i - przyjętej niedawno w projekcie prezydenckim - Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN. Wszelkie kwestie, dotyczące przewinień środowiska sędziowskiego, mają być rozstrzygane w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Rozwiązanie to krytykowała publicznie m.in. I Prezes SN Małgorzata Manowska, wskazując, że NSA nie zajmowało się nigdy sprawami dyscyplinarnymi sędziów. Koalicjant PiS przekonuje, że nawet spełnienie wymagań Komisji Europejskiej może nie wystarczyć do wypłaty środków unijnych dla Polski.
- W środę od godziny 10 rusza debata w Sejmie nad projektem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, głosowanie zaplanowano na piątek. Zatem jeszcze trochę czasu mamy, aby przekonać na argumenty naszych koalicjantów z Solidarnej Polski, że warto poprzeć kompromis. Liczyłbym na to, że nie będą głosować przeciw, więc przynajmniej się wstrzymają. Zastrzeżenia Solidarnej Polski nie są trafne i to w dużej części
- tłumaczy w rozmowie z Niezalezna.pl Kazimierz Smoliński.
- Gdy - zakładam - ustawa zacznie funkcjonować, czyli zostanie przegłosowana, a następnie podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, zobaczymy, czy sędziowie będą nadużywać tzw. testów bezstronności. Nigdy nie tworzy się prawa, które nie będzie w przyszłości mogło podlegać zmianom. Na dzisiaj, ustawa nowelizująca SN to wynik kompromisu z Komisją Europejską. Moim zdaniem, te przepisy należy przyjąć, wraz z ewentualnymi drobnymi zmianami legislacyjnymi. Podkreślam jednak: drobnymi, bo o przewrocie w projekcie nie ma mowy - zastrzega poseł PiS.
- Jeśli ktoś chciałby kompletnie zmienić pomysły, to musiałby negocjować kolejny raz z Brukselą. A na to też nie mamy czasu. Prezydent zawetuje, jeśli okroi się go z prerogatyw? Sądzę, że Andrzej Duda podejmie decyzję dopiero po tym, jak nowelizacja przejdzie cały proces legislacyjny. Wtedy dokładnie zapozna się z treścią ustawy i podejmie decyzję, czy podpisać, wysłać do Trybunału Konstytucyjnego albo zawetować. Uważam, że PiS popełniło błąd, nie konsultując pomysłów z prezydentem. Natomiast nie zgodzę się z takimi oto argumentami, że zapisy ograniczają prerogatywy głowy państwa
- sugeruje Smoliński.
- Mamy tylko rozszerzenie testu niezależności na sędziów. Jeśli dokonuje go kilkuosobowy skład, to o poddaniu testowi decyduje większość. Jeżeli nie ma wniosku strony, to sędzia nie będzie sam siebie wykluczał. Większość spraw w Polsce rozstrzygana jest w jednoosobowych składach. Na żadnym etapie ta ustawa nie przewiduje, by ktoś mógł wykluczyć sędziego z zawodu, jeśli odebrał ślubowanie od prezydenta. Projekt wprost to uniemożliwia - wylicza Smoliński.
- Zakładam, że część opozycji się wstrzyma, a inna zagłosuje za, przez co kompromis z Unią Europejską będzie osiągnięty. Nasi oponenci też muszą pamiętać, że ich wyborcy nie będą rozumieć taktyki głosowania przeciwko, skoro opowiadają się za uruchomieniem KPO dla Polski
- podsumowuje parlamentarzysta Zjednoczonej Prawicy.