Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Śledczy zbadają "pluskwę"

Wadowiccy śledczy sprawdzą, czy miejscowa redakcja "Gazety Krakowskiej" była podsłuchiwana. Zawiadomienie o tym złożył w prokuraturze rejonowej wydawca dziennika po tym, jak znaleziono w niej „pluskwę”.

petyr; na podstawie fot: Jef Bettens/SXC, Kolobsek/SXC
petyr; na podstawie fot: Jef Bettens/SXC, Kolobsek/SXC
Wadowiccy śledczy sprawdzą, czy miejscowa redakcja "Gazety Krakowskiej" była podsłuchiwana. Zawiadomienie o tym złożył w prokuraturze rejonowej wydawca dziennika po tym, jak znaleziono w niej „pluskwę”.

Małgorzata Gleń, szefowa oświęcimskiej redakcji "Gazety Krakowskiej", której podlega oddział wadowicki, powiedziała, że urządzenie znalazł dziennikarz w dotychczas zajmowanym pomieszczeniu podczas przeprowadzki do nowej siedziby. Miało to miejsce niespełna miesiąc temu. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach i kiedy trafiło do redakcji.

Jak dodała urządzenie zostało poddane analizie. Fachowcy orzekli, że może służyć do podsłuchu. W jednym z artykułów na temat „pluskwy” "Gazeta Krakowska" zacytowała jednak szefa krakowskiego salonu Spy Shop Waldemara Patriasa, który zwrócił uwagę na słabą jakość zasilającej ją baterii. Było to zwykłe ogniwo węglowo-cynkowe. Zasilane w ten sposób urządzenie mogłoby działać zaledwie jeden dzień.

Wieloletni dziennikarz wadowickiego oddziału "Gazety Krakowskiej", a obecnie właściciel lokalnego portalu informacyjnego wadowice24.pl, Marcin Płaszczyca, nie wierzy, aby był to podsłuch. - Widziałem zdjęcie urządzenia. Choć nie jestem ekspertem, to jednak w moim przekonaniu jest to zwykły mikroport, który prawdopodobnie zostawił w redakcji któryś z dziennikarzy telewizyjnych lub radiowych w 2005 r. - powiedział.

Okna dotychczasowej redakcji "Gazety Krakowskiej" wychodzą na wadowicki rynek, na którym gromadziły się rzesze wiernych, gdy w 2005 roku umierał papież Jan Paweł II. Z nich doskonale można było obserwować wszystkie wydarzenia. Wielu dziennikarzy korzystało wówczas z gościny Gazety.

Płaszczyca zwrócił też uwagę na rodzaj użytych baterii. - Któż chciałby podsłuchiwać przez zaledwie kilka godzin?– pytał.

Prokurator rejonowy z Wadowic Jerzy Utrata powiedział, że śledczy zbadają sprawę. Sprawdzą, czy faktycznie urządzenie służy do podsłuchu, a także to, kto mógł je pozostawić w pomieszczeniu. Zbadają też stan baterii. Jak dodał, prokuratura jeszcze nie otrzymała urządzenia, ale redakcja w każdej chwili może je przekazać.

 



Źródło: PAP

kp