Zacznę od kwestii, które często są zapominane. Kardynał Pietro Parolin jest istotnym, ale jedynie biurokratą i dyplomatą watykańskim. Jego urząd (istotny z perspektywy Państwa Watykan) nie ma żadnego autorytetu w sprawach wiary i moralności, co też oznacza, że jego wypowiedzi można puścić między uszami i zwyczajnie zignorować. Jeśli się nimi zajmujemy, to jedynie dlatego, że od jakiegoś czasu watykański sekretarz stanu nie ustaje w wysiłkach, by moralnie skompromitować Watykan.
Wiem, że to mocne słowa, ale trudno to inaczej ująć. W kolejnych swoich wypowiedziach i wywiadach włoski hierarcha opowiada o tym, że Ukraina ma wprawdzie prawo się bronić, ale nie za bardzo, żeby nie rozwścieczyć Rosjan i nie doprowadzić do eskalacji, a także przekonuje, że przekazywanie jej broni jest „straszne”, bo - jak wyżej - może prowadzić do eskalacji. Wypowiedzi te są - z perspektywy logicznej i etycznej kuriozalne. Jeśli bowiem nie wolno przekazywać Ukrainie broni (bo to może doprowadzić do eskalacji), to jak ma się ona bronić? Jeśli odpowiedź na agresję nie powinna być adekwatna (bo to - przekonuje kardynał - może prowadzić do eskalacji), to jak nieadekwatnie ma się bronić Ukraina?
Ale to nie jedyne kuriozalne wypowiedzi kardynała Parolina. Obrazy z Buczy oczywiście wzruszyły go, i doprowadziły do wyznania, że wierzy iż „wydarzenia te wyznaczają punkt zwrotny w tej wojnie. I ma nadzieję, że zaznaczają to w pozytywnym sensie, to znaczy, że skłaniają wszystkich do zastanowienia się nad koniecznością jak najszybszego zakończenia walk, a nie do usztywniania stanowisk”. I znowu pytanie, czy naprawdę kardynał uważa, że wszyscy (czytaj również Ukraina) ma się teraz zrobić bardziej ustępliwa, bo Rosjanie dokonali zbrodni na jej obywatelach? Zbrodnie skłaniają raczej do sprawiedliwości, a nie do ustępliwości.
Jak skomentować tę wypowiedź? W największym skrócie: Watykan strzela sobie słowami tego człowieka już nie tylko w kolana, ale zdecydowanie wyżej. To jest moralny upadek. I, co jeszcze smutniejsze, autorytet instytucja traci łatwo, jego odbudowanie zajmie dziesięciolecia, a kuriozalne wypowiedzi sekretarza stanu będą pamiętane jeszcze długo.