Kolejka „koronowanych” europejskich głów stojąca w przedpokojach Putina, i błagająca go, aby nie było wojny, to już wielki sukces Kremla. Tak jak lęk, który nowy rosyjski car zasiał w duszach wielu Europejczyków, którzy każdego poranka z drżeniem wpatrują się w ekrany komputerów czy smartfonów, sprawdzając – „Zaatakowali, czy nie?”.
Wielu Polaków z niepokojem wyczekuje nowych wiadomości zza wschodniej granicy. Tymczasem zarządzanie lękami przeciwnika to stara technika wojenna imperium rosyjskiego. Była wywiedziona jeszcze od Mongołów, panujących nad księstwami ruskimi po fali najazdów tatarskich. Już wtedy na Wschodzie brano nauki od najlepszych – od wojowników i potomków Czyngis-Chana. Symbolem hołdu, który ruski książę musiał składać mongolskiemu namiestnikowi było całowanie czubka jego buta. Przy czym Tatar siedział w trakcie owej ceremonii na koniu.
Car Iwan Groźny kontynuował te tradycje i jeszcze je udoskonalił stosując tortury i w najokropniejszy sposób likwidując przeciwników. Stalin był także dziedzicem owych tradycji. Wiedział, że strach jest znakomitym narzędziem polityczno-militarnym. Hitler zresztą również.
Gdy teraz do Putina ustawiła się kolejka zachodnich przywódców, by próbować odwieść go od pomysłu wywołania wojny i najechania Ukrainy, ten musiał być niezwykle zadowolony. Wszak uzyskiwał, co chciał – pokłon. Jak niegdyś gnące się karki bojarów upewniały cara, iż świat wokół widzi go, jako cezara Wschodu, imperatora. Nawet ten długi na sto wiorst stół, za którym usadzono prezydenta Macrona zagrał swoją rolę. Aż przypomniała mi się scena z serialu „Alternatywy 4”, gdy to gospodarz Stanisław Anioł pokazywał swojej Miećce, co myśli o Hondurasie. Zmierzył bowiem palcami wielkość mapki Hondurasu w encyklopedii i pokazywał żonie: „O, taki jest Honduras, widzisz?”. I tu się tak zdawało, jakby Putin patrząc kpiąco na Macrona zdaje się mówić – „O, taka jest Francja dla mnie, wiesz?”. Inna sprawa z Scholzem, bo tam jest przecież pole wspólnych interesów. Ale też to Putina cieszy, że i Niemcy stają „w przedpokoju”.
Wreszcie zadowolony jest władca Rosji z tego, co się dzieje wśród zwykłych ludzi, choćby w Polsce. Wśród tych wszystkich, którzy codziennie sprawdzają, czy wojna wybuchła. Trzeba więc nie dawać się zapędzić mu w obszar lęku.
Jaką sentencję powiedziałby, przywoływany przez Anioła, pisarz Sofronow na tę okazję? Może taką… „Trzeba twardym być, a nie miętkim”. A Sofronow znał się na rzeczy.