Dziś przegrali z konsorcjum związanym z byłym senatorem PO, wcześniej padli ofiarą "czarnej kampanii", która była na rękę spółkom kremlowskiego oligarchy remontującego Tu-154 nr 101. Jak ustalił portal Niezalezna.pl - międzynarodowa VFS Global, która została niedawno wyeliminowana z procesu wydawania polskich wiz na Ukrainie, wcześniej podpadła firmom kontrolowanym przez Olega Dieripaskę.
11 czerwca 2021 r. kierowana przez Bartosza Cichockiego ambasada RP w Kijowie poinformowała o rozstrzygnięciu przetargu na obsługę procesu wydawania polskich wiz oraz obsługę tzw. małego ruchu granicznego. Przetarg wygrało konsorcjum, którego liderem jest TLScontact. Partnerem tej firmy jest m.in. polska spółka Personnel Service SA, w radzie nadzorczej której zasiada Tomasz Wojciech Misiak - były senator Platformy Obywatelskiej.
Sęk w tym, że firma Personnel Service SA - która ma współuczestniczyć w procesie wydawania wiz dla Ukraińców - specjalizuje się jednocześnie w... kompleksowej rekrutacji pracowników dla przedsiębiorstw w Polsce. W tym także osób z Ukrainy.
Sytuacja, w której firma kontraktuje pracowników, a jednocześnie odpowiedzialna jest za procedury wizowe, wydaje się oczywistym konfliktem interesów. Szczególnie, że Personnel Service zajmować się będzie także wnioskami konkurentów pośredniczących w rekrutacji Ukraińców. Doprowadzić może to do długotrwałych patologii na rynku pracowników ze Wschodu, co byłoby zabójcze i dla interesów polskich pracodawców - w licznych branżach uzależnionych od ukraińskiej siły roboczej - i dla kieszeni wielu obywateli Ukrainy.
Przed rozstrzygnięciem przetargu odbyła się czarna kampania medialna wymierzona w dotychczasowego administratora procesu wizowego - spółkę VFS Global. Próbowano nawet karkołomnie łączyć VFS z Rosjanami, choć firma należy do spółki turystycznej z siedzibą w Zurychu, założonej w 1906 roku. Ze strony VFS Global wynika zresztą, że są oni największym usługodawcą w zakresie obsługi wniosków wizowych (obecnie świadczą swoje usługi w 144 krajach).
Tymczasem to o TLS światowe media pisały artykuły zatytułowane m.in. "Rosja miała kreta w firmie wizowej wykorzystywanej przez Wielką Brytanię".
Jak sprawdził portal Niezalezna.pl - w 2014 i 2015 r., gdy spółki z grupy kapitałowej VFS Global wygrały przetargi na obsługę wniosków wizowych w Konsulacie Generalnym RP w Kaliningradzie, Ambasadzie RP w Moskwie i Ambasadzie RP w Mińsku, miała miejsce niemal identyczna sytuacja. W prasie - i to raczej tej prawicowej - ukazały się artykuły atakujące VFS za rzekome związki z Rosjanami. Komu teksty te były na rękę?
Z pewnością ucieszyć z nich się mogli przedstawiciele spółki OSA Freight Link, która była konkurentem VFS we wszystkich trzech przetargach (w przypadku Mińska w konsorcjum z Pony Express). Rosyjskim rywalom VFS bardzo nie podobało się, że wielki międzynarodowy operator wchodzi na wschodni rynek, odcinając ich od dopływu pieniędzy i bezcennych informacji.
Jak ustaliliśmy - zarówno za OSA Freight Link, jak i za Pony Express, stoi Oleg Dieripaska. Oba te podmioty wchodzą w skład holdingu Basic Element oligarchy.
Kim jest Oleg Dieripaska? To jeden z najbogatszych Rosjan, zawdzięczający swoją karierę przychylności Władimira Putina. W zakładach Dieripaski w Samarze remontowano rządowego tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.
Prawą ręką Deripaski jest Walerij Pieczenkin, były agent KGB i FSB. Pieczenkin – odpowiadający za bezpieczeństwo w holdingu Basic Elements (w którego skład, przypomnijmy, wchodzą także zakłady Awiakor w Samarze) – był wysokim oficerem KGB (demaskował tam m.in. zachodnich szpiegów), a w FSB służył w randze generała-pułkownika, pełniąc tam funkcję wicedyrektora wydziału operacji kontrwywiadowczych. Według „Evening Standard” - Pieczenkin jest jednym z najważniejszych „siłowików” (byłych agentów KGB zgromadzonych wokół Władimira Putina) i łącznikiem między Deripaską a Kremlem.
Deripaska od wielu lat ma zakaz wjazdu do USA. Władze Stanów Zjednoczonych anulowały jego wizę w 2006 r. Zbiegło się to w czasie z próbą przejęcia koncernu Daimler Chrysler Group przez jedną ze spółek Deripaski. „Wall Street Journal” donosił, cytując jako źródła dwóch funkcjonariuszy amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, że przyczyną tak zdecydowanego stanowiska władz USA są możliwe powiązania milionera z rosyjskimi organizacjami przestępczymi. Deripaska mógł wjechać na terytorium Stanów Zjednoczonych dopiero w 2009 r., po wygraniu wyborów prezydenckich przez Baracka Obamę. Skorzystał z tej możliwości dwukrotnie, spotykając się m.in. z czołowymi postaciami z kierownictwa banków inwestycyjnych Morgan Stanley i Goldman Sachs. Jego wizyty zostały jednak zaaranżowane z pominięciem zwykłych procedur wizowych i przez cały czas były ściśle nadzorowana przez agentów FBI. Doszło nawet do tego, że w 2010 r. w obronie Deripaski wystąpił sam Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych.
Problemy Olega Władimirowicza nie kończą się na Stanach Zjednoczonych. Właściciel zakładów, którym rząd Donalda Tuska zlecił remont rządowych samolotów, był przesłuchiwany także przez śledczych z Europy Zachodniej. Sprawa dotyczyła podejrzeń o pranie brudnych pieniędzy i związki z moskiewską mafią. Oligarcha miał do czynienia z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości Hiszpanii, Wielkiej Brytanii oraz Szwajcarii.