- Nie wierzę już w sprawiedliwość – mówi rozgoryczony Jerzy Szwedka z Rybnika. Przez 15 lat walczy bezskutecznie z firmą budowlaną. Mimo że postawiła mu dom bez fundamentów, a nadzór budowlany stwierdził wady, musi jej zapłacić za wykonanie robót.
- Wydawało mi się, że złapałem Pana Boga za nogi, kiedy dowiedziałem się, że odziedziczyłem dwie kamienice w Rybniku. Dziś wydaje mi się, że to było przekleństwo – wzdycha Jerzy Szwedka z Rybnika.
W połowie lat 90. uzyskał w spadku dwa sąsiadujące ze sobą budynki w centrum miasta. W jednym chciał otworzyć restaurację, drugi przeznaczył na biura. Musiałem zrobić remont kapitalny. Roboty zlecił jednej z miejscowych firm budowlanych.
– Praktycznie trzeba było odbudować 3/4 jednego z budynków – wspomina.
Szwedka nie był zadowolony z firmy. Uważał, że partoli robotę.
– Prace zostały wykonane niezgodnie z projektem – mówi. Był rok 1998. Zapłacił część wynagrodzenia – ponad 300 tys. Odmówił zapłaty reszty. W jednej z kamienic otworzył restaurację „Pod Orłem”.
Tymczasem przedsiębiorstwo budowlane skierowało sprawę do Sądu Okręgowego w Gliwicach. Biegła sądowa stwierdziła, że roboty zostały wykonane zgodnie ze sztuką budowlaną. W 2002 r. sąd przyznał rację firmie i nakazał inwestorowi zapłatę pozostałej kwoty – prawie 400 tys. zł.
Szwedka nie odpuścił. Zlecił wykonanie ponownej ekspertyzy i złożył apelację. W 2004 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach oddalił ją.
– Nawet nie wziął pod uwagę wyników ekspertyzy zleconej przez przedsiębiorcę – zwraca uwagę mec. Lech Obara, pełnomocnik Szwedki. Komornik zlicytował nieruchomość, w której miały być biura.
– Wycena była niemal dwukrotnie zaniżona, dlatego nie starczyło na pokrycie pełnej kwoty, której domagała się firma budowlana.
Na tym pasmo nieszczęść się nie skończyło. W budynku restauracyjnym pękła rura kanalizacyjna. Trzeba było odkopać fundamenty. Okazało się, że pod jedną ze ścian nie ma ławy fundamentowej. Opinia biegłego budowlanego była jasna: taki stan grozi katastrofą budowlaną. Sprawą zajął się Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Stwierdził wiele wad. A prezydent Rybnika wydał zakaz użytkowania budynku.
– Musiałem zamknąć restaurację. Zostałem bez środków do życia – żali się Szwedka.
Miał nadzieję, że w sytuacji, gdy już nawet urzędowy nadzór budowlany wydał opinię o wadliwym wykonaniu robót, sąd nie będzie miał problemu, aby przyznać mu rację. Mylił się jednak.
Po wielu proceduralnych przepychankach w grudniu ub.r. Sąd Okręgowy w Katowicach oddalił sprawę. – Sąd bez uzasadnienia oddalił wnioski dowodowe pana Szwedki, a przyjął złożone przez firmę budowlaną. Podaje to w wątpliwość bezstronność sędziego – podkreśla mec. Obara.
Jerzy Szwedka czuje się bezradny. –
Już nie chodzi tylko o mnie. Przecież niezawisłe sądownictwo jest podstawą demokracji. Jak żyć w takim kraju i prowadzić interes? – mówi.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński