Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dla szantażu praworządnością – weto

Wicepremier Jarosław Kaczyński zapowiedział zawetowanie unijnego budżetu, jeśli UE uprze się przy uzależnianiu unijnych wypłat od kwestii praworządności. Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie pozostawił żadnych złudzeń – Polska nie będzie chłopcem do bicia i nie zgodzi się na unijną ingerencję w wewnętrzne sprawy naszego kraju.

Żeby wszystkim uzmysłowić, o co chodzi w sporze z Unią, posłużę się przykładem PRL. Otóż z punktu widzenia komunistycznego wzorca, czyli Związku Sowieckiego, istnienie indywidualnych gospodarstw rolnych to było horrendum, a jednak w PRL one istniały. Działanie Kościoła katolickiego też było nieakceptowalne, mimo to w Polsce Ludowej Kościół działał, choć oczywiście był szykanowany, prześladowany, brutalnie gnębiony. Czyli nawet w warunkach komunizmu pewne sfery ludzkiej wolności, możliwość wyboru, były do obronienia. Polska oczywiście była całkowicie podporządkowana Moskwie, ale pewna oddzielność jednak została zachowana” – powiedział prezes Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”.  

Będzie weto

„A dziś instytucje Unii Europejskiej, jej przeróżni urzędnicy, jacyś politycy, których Polacy nigdy nigdzie nie wybierali, żądają od nas, byśmy zweryfikowali całą naszą kulturę, odrzucili wszystko, co dla nas arcyważne, bo im się tak podoba. Przecież żadnego innego uzasadnienia nie ma. Nie ma śladu uzasadnienia traktatowego, jest to sprzeczne z naszą deklaracją o suwerenności kulturowej podjętą przez Sejm przed wejściem do UE. Na takie działania nie będzie zgody. Będziemy bronili naszej tożsamości, naszej wolności, suwerenności za wszelką cenę. Nie damy się terroryzować pieniędzmi. Nasza odpowiedź na te działania będzie jasna: nie” – dodał wicepremier Kaczyński.

„Jeśli groźby i szantaże będą utrzymane, to my będziemy twardo bronić żywotnego interesu Polski. Weto. Non possumus. I tak będziemy działać wobec każdego, kto będzie stosował wobec nas jakieś wymuszenia. Powtórzę jeszcze raz – bo już to mówiłem – jesteśmy po dobrej stronie historii. To ci, którzy chcą nam odebrać suwerenność, narzucić jakieś swoje widzimisię, są na drodze do upadku” – podsumował wicepremier.
Wcześniej identyczne stanowisko przedstawił poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Jacek Saryusz-Wolski. Według polityka dzieje się tak dlatego, że Niemcy jako państwo sprawujące prezydencję w UE źle zinterpretowały konkluzje szczytu UE w lipcu, proponując wprowadzenie mechanizmu oceny przestrzegania praworządności w państwach członkowskich, który mógłby zostać wykorzystany do wstrzymania wypłaty środków unijnych wybranym krajom. W wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”

Saryusz-Wolski stwierdził, że konkluzje lipcowego szczytu UE nie pozwoliły na uzależnienie wypłaty środków unijnych od przestrzegania ogólnej zasady prawa. Zgodność z prawem miała się odnosić do legalności sposobu wydatkowania i wykorzystywania tych środków. Niemcy przekonały Parlament Europejski, który głosował za uzależnieniem wypłaty środków unijnych od ogólnego przestrzegania zasad praworządności przez państwa członkowskie. To wzmacnia władzę Komisji Europejskiej.

Dlatego Polska i Węgry będą musiały grać ostro i zawetować budżet. W przypadku zawetowania budżetu UE tegoroczne rozliczenie finansowe zostaje automatycznie przeniesione na następny rok budżetowy. A rozliczenie finansowe w obecnym budżecie UE jest korzystne dla Polski.

Unia przeciwko Polsce i Węgrom

Wcześniej wiceszefowa PE i była minister sprawiedliwości Niemiec Katarina Barley wezwała do zwiększenia presji na Węgry i Polskę. – Sytuacja w obu państwach członkowskich jest szczególnie poważna
– mówiła polityk na antenie rozgłośni DeutschalndFunk. – Państwa, takie jak Polska i Węgry, trzeba finansowo zagłodzić. Dotacje unijne stanowią bowiem skuteczną dźwignię – użyła skandalicznego sformułowania. Komisja Europejska przygotowała krytyczny dla Polski raport na temat praworządności w naszym kraju. W raporcie jest mowa m.in. o zmianach w polskim sądownictwie.

W odpowiedzi na ciągłe ataki unijnych instytucji na Polskę Warszawa oraz Budapeszt zapowiedziały stworzenie specjalnego think tanku. Informacja pojawiła się po uzgodnieniach węgierskiego ministra spraw zagranicznych Pétera Szijjártó z szefem polskiego MSZ Zbigniewem Rauem w Budapeszcie. Oba państwa mają dość upokorzeń ze strony Komisji Europejskiej i zapowiedziały kontrofensywę. Instytut będzie badał stan praworządności w całej Unii, by w ten sposób zapobiec stosowaniu podwójnych standardów wobec Polski i Węgier. Węgierscy politycy nie pozostawili suchej nitki na opinii KE nt. praworządności w Polsce i na Węgrzech. Warto zaznaczyć, że politycy z Węgier krytykują w jeszcze mocniejszych słowach postawę UE wobec swojego kraju. „Raport Komisji Europejskiej na temat praworządności jest absurdalny i nieprawdziwy, nie może więc być podstawą do żadnej debaty o praworządności w UE” – oświadczyła minister sprawiedliwości Węgier Judit Varga. „Koncepcja i metodologia reportu są chybione, źródła niewyważone, a treść pozbawiona podstaw” – dodała.

Varga powiedziała, że dokument „nie zawiera ani jednego obiektywnego punktu odniesienia, który można by zastosować dla wszystkich państw członkowskich jednakowo”, a „dobór źródeł raportu jest stronniczy i nieprzejrzysty. To nie do przyjęcia, że napisały go w istocie organizacje, które są częścią centralnie finansowanej międzynarodowej sieci, która prowadzi skoordynowaną kampanię polityczną przeciwko Węgrom”. Węgierska polityk ujawniła, że 11 z 12 organizacji, na które powołano się w węgierskiej części raportu, otrzymały w ostatnich latach wsparcie od Fundacji Społeczeństwa Otwartego George’a Sorosa.

O co toczy się gra

Od 2015 r. Unia Europejska wspiera w tym zakresie opozycję, która próbuje zahamować odsuwanie od wpływów sędziów przychylnych Platformie Obywatelskiej. Dlatego cztery największe grupy polityczne w Parlamencie Europejskim: ludowcy, socjaliści, liberałowie i zieloni, dysponujący większością w PE, postanowili zwrócić się do przewodniczących Rady Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej z żądaniem przyjęcia rozporządzenia ws. praworządności pod rygorem odrzucenia wieloletniego budżetu UE.
Berlin zapowiedział, że procedury z art. 7. wobec Polski i Węgier będą kontynuowane. Procedury te mają uzależnić wypłatę środków z przyszłego budżetu europejskiego od zablokowania polskiej reformy sądownictwa. Takie rozwiązanie jest korzystne dla polskiej opozycji i jest przejawem nacisku politycznego ze strony Berlina. Widać wyraźnie, że Niemcy, Francja oraz parlamentarna większość UE chcą pomóc polskiej opozycji w odzyskaniu władzy w kraju, aby znów mogła wysługiwać się zachodnim sąsiadom. Pretekstem jest „praworządność”, czyli zablokowanie reformy wymiaru sprawiedliwości.

UE planuje utworzenie funduszu naprawczego w wysokości 750 mld euro, aby wyciągnąć kraje członkowskie z kryzysu wywołanego pandemią. Wymaga to od parlamentów narodowych podpisania tak zwanej decyzji w sprawie zasobów własnych. Porozumienie budżetowe na lata 2021–2027 wymaga jednomyślności, aby mogło wejść w życie 1 stycznia 2021 r.

Silny sprzeciw Węgier i Polski oraz prawdopodobnie innych krajów, które dołączą do tego duetu, wystarczy, aby zablokować budżet. W negocjacjach potrzebny jest konsensus, a wielu krajom, szczególnie tym z południa Europy, najbardziej poszkodowanym przez pandemię koronawirusa, bardzo śpieszy się, aby europejski budżet był uchwalony jak najszybciej.

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Tomasz Teluk