Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Genialne poezje Wencla

„Oda do śliwowicy”, wiersze zebrane Wojciecha Wencla, to tom poety spełnionego. W historii polskiej literatury było takich ledwie kilkunastu.

„Oda do śliwowicy”, wiersze zebrane Wojciecha Wencla, to tom poety spełnionego. W historii polskiej literatury było takich ledwie kilkunastu. Powiem więcej, ten tom to zapis drogi poezji-życia jednego z dwóch najwybitniejszych żyjących poetów polszczyzny.

Nie pomylę się, jeśli powiem, że wiersze Wojciecha Wencla z lat 1992–2012, zebrane w tym ze smakiem wydanym przez Wydawnictwo „Arcana” tomie, to poezja mogąca się równać z utworami Kazimierza Wierzyńskiego, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Zbigniewa Herberta czy Jarosława Marka Rymkiewicza. Najwybitniejszych polskich poetów XX w. Wojciech Wencel to pierwszy znaczący poeta lat 80. i 90., który nie debiutował w „brulionie”. Czytałem już wtedy tę poezję z zachwytem. Potem straciłem z nią kontakt. Zresztą w ogóle parę lat nie czytałem literatury. Teraz wziąłem wiersze Wencla do ręki i się nie zawiodłem: „Szukałem miłości w oczach młodych kobiet / szukałem lecz nie znalazłem // szukałem życia w swoim dzikim sercu / szukałem lecz nie znalazłem // szukałem pocieszenia nad rzeką żalu / szukałem lecz nie znalazłem // zmęczony usnąłem pod cisem starym jak drzewo krzyża / umarłem i znalazłem”. Wencel, o ile dobrze pamiętam, jest neokatechumenem. Ta katolicka wspólnota w swojej formacji główny akcent kładzie na stawanie w prawdzie. I na „umieranie dla siebie”. Ofiarowywanie się za innych ludzi. I w wierszach Wencla czyta się, że życie poetę przeorało.

Czym są „Podziemne motyle”? Ilość piękna i mądrości, którą obdarował mnie Wencel, skłania do wysiłku. Chcę zrozumieć. Co poeta chciał przez to powiedzieć – nawet się nie zastanawiam. Sam przez trzy miesiące byłem poetą. I sens swoich wierszy odkrywałem latami. Poeta jest nadwrażliwym ślepcem. Kimś, kto więcej wie. Więcej czuje. Jednak piętno tej nadwrażliwości noszą również ludzie psychicznie chorzy i okultyści. I nic z niej dla świata nie wynika. Bo poecie potrzebne jest bycie wśród ludzi. I wtedy poeta może być sercem i umysłem wspólnoty. Poezja jest mądrość. Pięknie wyrażona mądrość.

„Do nieba idzie się powoli / dźwigając na plecach własny grób”. Poeta potrafi uratować świat kultury, świat bezinteresownego poszukiwania prawdy i piękna, świat mordowany przez wyznawców woli mocy. Czerwoni, brunatni, myśleli, że są panami świata. A świat za sto lat będzie pamiętał tylko twórczość poetów, których umęczyli, w końcu złamali bądź wymordowali. A poetą się jest, o ile potrafi się wyrazić trudne, wycierpiane piękno świata.

Ten wspomniany wcześniej cis czerwony, „stary jak drzewo krzyża”, jak głosi przypis, rośnie w czeskiej miejscowości Vilemovice. Jest jednym z najstarszych drzew w Europie. Jego wiek szacuje się na dwa tysiące lat. Ponieważ wydziela toksyny, mówi się, że kto pod nim uśnie, już się nie obudzi. Czeska wersja rzeki zapomnienia. Poezja odnosi się do mowy wspólnej. Pierwsze europejskie arcydzielne sięgnięcie w mądrość świata, to były właśnie greckie mity. Ale w wierszach Wojciecha Wencla nie ma cienia pogańskiej pokusy ucieczki w żal, melancholię czy wreszcie w rozpacz. Nie ma też już pokusy ucieczki w działanie, w wolę mocy.

Wiersze zebrane Wojciecha Wencla to zapis drogi. Teraz dojrzały poeta wkracza w wiek męski. To będzie jego czas. 10 kwietnia 2010 r. napisał: „Jeszcze Polska nie zginęła póki my giniemy”. Wencel staje się naszym głosem. Trzy dni po smoleńskiej katastrofie napisał: „O starym życiu nikt już nie pamięta / płoną świece przed pałacem prezydenta // Z matki obcej; krew jego dawne bohatery. / A imię jego będzie czterdzieści i cztery. // Polsko w ciemnościach porodu / nie jesteś Chrystusem narodów // jesteś Jonaszem w brzuchu wielkiej ryby / pójdź ach pójdź do swojej Niniwy”. Romantycy wbrew pozorom minęli się ze wspólnotą, bo szukali tego, co partykularne, Wencel w partykularnej polszczyźnie znajduje to, co fundamentalne w kulturze Europy: chrześcijański uniwersalizm.

Wyczytuję z jego wierszy to tak trudne do przyjęcia przesłanie chrześcijaństwa: miarą miłości jest zdolność do przyjęcia cierpienia. Przed losem nie uciekniemy, nie da się na ziemi uniknąć wewnętrznego bólu. Hinduizm to religia rytuału, buddyzm – umysłu, chrześcijaństwo jest religią serca. Serce rozszerza się, gdy dajemy siebie innym. Dawanie czasu, zainteresowania, miłości – boli. Ale czyni lepszym. Bo piękno i prawda są sługami dobra. Sługami miłości.


 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Robert Tekieli