Kalifornijski Uniwersytet Stanowy wprowadzi od 2023 roku obowiązkowe zajęcia z „studiów etnicznych i sprawiedliwości społecznej”. Konserwatywni studenci alarmują, że będzie to obowiązkowa lewacka propaganda.
Kalifornijski Uniwersytet Stanowy (CSU), zwany potocznie Cal State to jeden z trzech systemów wyższej edukacji w tym stanie. W jego 23 kampusach i ośmiu centrach wyższe wykształcenie zdobywa naraz niemal pół miliona studentów, co czyni z niego największy czteroletni system uniwersytecki w USA.
Kilka dni temu jego rada nadzorcza podjęła decyzję o tym, że liczba obowiązkowych kursów od roku 2023/2024 wzrośnie o jeden. Każdy student, który będzie chciał zdobyć na Cal State dyplom będzie musiał przejść obowiązkowy kurs z dziedziny „studiów etnicznych i sprawiedliwości społecznej”, jak je nazwano w rozporządzeniu. Uniwersytet przytoczył przykłady kilku już prowadzonych kursów, które spełniają te wymagania: Literatura Afrykańska, Perspektywy Kalifornijskich Indian, Reforma Policji, Nierówności w Służbie Zdrowia, Ekonomia Rasizmu i inne.
"Naszym celem jest to, aby studenci CSU z każdego kierunku i w każdym miejscu pracy byli liderami w tworzeniu bardziej sprawiedliwego i równego społeczeństwa. To działanie, przez CSU i dla CSU, podnosi Studia Etniczne na prominentne miejsce, łączy je z perspektywami i głosami innych szykanowanych w historii grup i rozszerza granice przez przykładanie soczewki sprawiedliwości społecznej. Zachęci studentów do stawienia wyzwań temu momentowi w naszej historii i da im wiedzę, szerokie perspektywy i umiejętności potrzebne do rozwiązania najpoważniejszych problemów ludzkości”
- napisał w oświadczeniu kanclerz CSU Timothy P. White.
Nowe wymaganie nie spodobało się konserwatywnym studentom. Zwracają uwagę, że obowiązkowe kursy mają dużo więcej wspólnego z lewicową czy nawet lewacką agitacją, niż z jakąkolwiek nauką. Ich zdaniem, Cal State zamiast zająć się poważnymi problemami, jak rosnące koszta studiów czy fakt, że z każdym kolejnym rokiem dyplom wyższej uczelni coraz mniej znaczy na rynku pracy, próbują się przypodobać lewicy i forsować poglądy polityczne profesorów.
- Uczelnie opuściły już swoje obowiązki wobec studentów. Pandemia Covid-19 pokazała, że CSU i Uniwersytet Kalifornijski to instytucje tracące kontakt z rzeczywistością - powiedział portalowi Campus Reform Samuel Dorsey, prezydent zrzeszającej konserwatywnych studentów organizacji College Republicans na należącym do CSU Uniwersytecie Humboldta.
- Zamiast tworzyć bardziej elastyczne kursy, spersonalizowane i przydatne ścieżki naukowe, radzić sobie z kryzysem w edukacji, zająć rosnącymi kosztami pobocznymi studiowania czy szalejącego i widocznego lewicowego skrzywienia na uniwersytetach, rada CSU i władze stanowe zadecydowały, że potrzebują więcej kursów i politycznej indoktrynacji studentów. Ten ruch zwiększy ilość czasu, jaki studenci spędzą na uczelni i zwiększy koszty studiów – w czasie, kiedy wielu zastanawia się czy ich tytuły naukowe są cokolwiek warte.
Jeszcze ostrzej skomentował to dyrektor ds. aktywizmu kalifornijskiej federacji College Republicans Michael Curry.
- CSU odsuwa linię mety dla studentów, którzy chcą zdobyć tytuł i stać się produktywnymi członkami społeczności. Priorytety zmieniono z dostarczania wysokiej jakości edukacji za rozsądną cenę na tworzenie centrum indoktrynacji, które mają uwięzić studentów na kursach, na których będą poznawać opinie swoich profesorów. Skupienie się na „sprawiedliwości społecznej” jest dowodem na to, że te zajęcia będą promować lewicowy światopogląd
- powiedział Campus Reform.
Curry podkreślił, że CSU już ma obowiązkowe zajęcia z Globalnych Kultur oraz każdy jego student musi zgodnie z przepisami federalnymi odbyć kurs multikulturalizmu.
- Powtarzalność tych kursów pokazuje uwagę, czy też raczej jej brak, jaką Cal State przykłada do jakości ich edukacji. Jeżeli CSU naprawdę zależałoby na walce z rasizmem to znaleźliby jakiś przykład systemowego rasizmu i wymyśliliby jak go rozwiązać. Zamiast tego przepychają każdy pomysł, który ich zdaniem zadowoli tłuszczę którą sami stworzyli. W naszym systemie edukacyjnym nie ma żadnej odpowiedzialności i studenci za to płacą
- stwierdził.