Do cenzury debaty nad projektem zaczęły nawoływać te same osoby, które do niedawna tak zaciekle walczyły o demokrację i wolność. Absurd gonił niewiedzę, szaleństwo ścigało się z głupotą. A to twierdzono, że całkowicie zakazuje aborcji, a to że dopuszcza do zabijania kobiet, nakazuje kobietom rodzić dzieci z gwałtu. W końcu że rząd dyskusją nad projektem chce wyłącznie przykryć swoje błędy. Większość feministek obowiązkowo zestawiała prace nad propozycją nowelizacji z czasem epidemii, próbując prymitywnie zagrać na uczuciach Polaków. Wyszydzić, zakrzyczeć, zohydzić, wywołać histerię... Środowiska proaborcyjne zdają sobie sprawę, że tylko takimi metodami mogą skutecznie agitować w sprawie aborcji. Merytoryczna dyskusja skazałaby je bowiem na intelektualną kompromitację, którą wciąż ujawniają, powielając „oczywiste oczywistości” o prawie decydowania kobiet o własnym ciele.