Wybitne kobiety, które w jakiejkolwiek z epok wniosły swój punkt widzenia w dyskurs ideologiczny, kulturowy, czy naukowy wykorzystywane są przez feministki jako oręż swojej ideologii. Okazuje się jednak, że pierwsze pisarki określane dziś jako „feministyczne” były katoliczkami. Gdy przyjrzymy się głębiej feministycznym ikonom, okaże się, że sztandarowe „idolki” walczyły o kościół, aktywnie broniły zakonników, czy wreszcie były monarchistkami z krwi i kości. Słowem: zbiorem cech zwalczanych współcześnie przez każdą szanującą się feministkę. Nawet jeśli walczyły o „prawa kobiet”.
Pochodząca z Wenecji Krystyna de Pisan (XIV-XV w.) - uważana przez wielu współczesnych znawców za pierwszą feministkę, a przez Simone de Beauvoir za „pierwszą kobietę, która broniła piórem swej płci” - do końca swoich dni wspierała Kościół i twierdziła, że monarchowie powinni prowadzić cnotliwe, katolickie życie.
Ta kobieta, potrafiąca obalać argumenty najwybitniejszych pisarzy, posiadająca renomę pierwszej aktywnej działaczki na rzecz kobiet, w swojej książce „Skarb miasta kobiet” wzywała płeć piękną do przeciwstawienia się mizoginii.
Walczyła ze stereotypami literackimi dotyczącymi kobiet, a jedna z jej najsłynniejszych walk rozegrała się wokół dzieła Jean de Meuna „Powieść o Róży”. Żeby było ciekawiej, de Pisan broniła wówczas godności kobiety, z którą – w takim ujęciu - współcześnie zmagają się feministki.
Wspomniana książka szydziła bowiem z koncepcji rycerskiej czystej miłości, a kobiety ukazywała jako uwodzicielki bez serca. Uznanej retoryczce nie podobało się wypaczone przedstawienie seksualności kobiet, która, jako rzecz naturalna, nie wymaga wulgaryzacji.
Dodajmy, że ta niesamowicie utalentowana pisarka i retoryczka, debiutowała pisaniem ballad miłosnych dla dworu królewskiego, gdzie jej zmarły mąż był sekretarzem. Jako wdowa, zmuszona do pisania ze względów finansowych oraz matka dwojga dzieci (trzecie szybko zmarło), stała się… ikoną feministek.
Fot.: Attributed to Bedford Master / Public domain.
Maria de Gournay (1565-1645) - francuska pisarka, która zasłynęła publikacją „Równość mężczyzn i kobiet” oraz opracowaniem po śmierci Mointagne'a jego „Esejów” - broniła jezuitów i występowała jako katoliczka przeciw protestantom.
Te, jakże nietypowe zachowania, zupełnie nie pasują do współczesnych feministek. Choć Marie de Gournay była samoukiem - opanowała język łaciński i grecki, tłumaczyła dzieła Owidiusza, Wergiliusza i Tacyta - aktywnie działała na rzecz swojej wiary. Oprócz wielu wierszy, utworów literackich, a także książki napisanej na zlecenie książąt, wydała jedną z pierwszych powieści psychologicznych we Francji „Le Proumenoir de Monsieur de Montaigne”.
Fot.: Unknown author / Public domain.
Aphra Behn (1640-1689) - pierwsza Angielka utrzymująca się z pisarstwa, autorka uważanej dziś za „feministyczną” sztuki „Rover” - była monarchistką, katoliczką i podobnie jak Brontë popierała Torysów.
Taki opis również nie jest po linii ideologicznej współczesnych feministek. Choć w gruncie rzeczy Behn była kobietą-wojowniczką i jako pierwsza z angielskich kobiet, zajmująca się dodatkowo pisaniem dramatów, poezji i prozy oraz tłumaczeniami, złamała bariery kulturowe i służyła jako literacki wzór dla późniejszych pokoleń kobiet autorów.
Żeby była jeszcze ciekawszą postacią, warto przypomnieć, że Karol II zatrudniał ją jako szpiega w Antwerpii. Należała do koterii znanych poetów i libertynów, takich jak John Wilmot, czy Rochester. Behn pisała pod pseudonimem duszpasterskim Astrea i była wzorem dla Virginii Woolf, która opisała ją w eseju „A Room of One's Own”.
Fot.: Mary Beale / Public domain”.