Prawdę pisząc, naiwniak ze mnie pierwszej klasy. Myślałem bowiem, że fakt podpisania umowy na dostarczenie naszym lotnikom najlepszego samolotu świata F-35 w liczbie 32 w jakiś sposób zjednoczy na chwilę naszą klasę polityczną i posypią się ze wszystkich stron słowa zadowolenia, że wreszcie szybko i sprawnie przeprowadzono transakcję, która w znaczący sposób wzmocni nasze możliwości obronne.
Jakże byłem naiwny właśnie! Już posypały się słowa oburzenia, szczególnie ze strony prominentnych polityków Koalicji Obywatelskiej: że niedobrze, że zły kontrakt, że bez przetargu. Nawet tak priorytetowa rzecz, jak wzmocnienie polskiej armii prowadzące, mówiąc obrazowo, do tego, aby w przyszłym konflikcie mniej Polaków zginęło podczas nieprzyjacielskiego ataku, aby ktoś trzy razy się zastanowił, zanim wleci w naszą przestrzeń powietrzną, nie przyniosło tutaj jedności. A wydawać się mogło, że wszyscy Polacy jadą na tym samym wózku. Ale może pan Tomasz Siemoniak i jego koledzy mają nadzieję, że ich to jednak z pewnych względów Władimir Putin oszczędzi?