Są kwestie, które trudno jest komentować, bo w zasadzie powiedziane na ich temat zostało już wszystko. Tak jest ze sprawą pewnej pani, która postanowiła podzielić się swoimi poglądami na temat weganizmu, posługując się istotnym dla wszystkich Polaków zdaniem. Na jej głowę spadły (słuszne) wyrazy potępienia, także z jej własnego obozu politycznego, ale dla jego części stała się ona niemal ikoną, bohaterką, która odważa się mówić prawdę w „tym kraju” (tu krótki przypis, wróciłem właśnie z pielgrzymowania po Rosji, współpracowałem tam z wieloma przewodniczkami i żadna nigdy nie powiedział o swoim kraju w ten sposób, zawsze powtarzały z mocą „nasz kraj”). Zaprasza się wyżej wspomnianą panią do telewizji, prosi o komentarze, wsłuchuje w jej „opinie”. Inni oburzają się (powtórzę jeszcze raz: słusznie), polemizują, przekonują, że to skandal. A w istocie już samo zajmowanie się tym problemem jest dowodem na spsienie debaty publicznej. Nie, nie znaczy to, że nie mam zdania w sprawie owej pani. O jej wybrykach mogę powiedzieć tylko to, co jeden z moich profesorów mawiał o pewnej bardzo lewicowej pani polityk wiele lat temu. Głupota jest wystarczającą karą dla głupiego. Niemcy określają to jeszcze krócej, co podpowiedział mi jeden z komentatorów na Facebooku: Dumm bleibt dumm, da helfen keine Pillen (głupi pozostaje głupi, ponieważ żadne pigułki na to nie pomagają). Przykre jest tylko to, że my także masowo głupiejemy i zajmujemy się głupotami. A przecież Polska, choć przeżywa dobry okres, wcale nie jest w pełni bezpieczna, ma nadal sąsiadów, których miała zawsze, i potrzebuje reform. O tym trzeba rozmawiać, a nie o pani, która żyje z transgresji i przekraczania, a nie z tego, co ma w głowie.