Od 2005 roku Narodowy Fundusz Zdrowia niszczy warszawską specjalistyczną przychodnię lekarską, która opiekuje się weteranami walk o niepodległość.
Przed 22 laty powstała Fundacja Armii Krajowej im. Gen Leopolda Okulickiego. Jej celem statutowym było założenie przychodni, która opiekowałaby się schorowanymi żołnierzami – weteranami II wojny światowej, walczącymi o niepodległość i represjonowanymi w okresie stalinowskim oraz ich rodzinami.
Cel został osiągnięty, a szefem przychodni został prezes Fundacji dr Stanisław Rubkiewicz.
Dziś lekarz oskarżony jest o nieuprawione wypisywanie recept na lekarstwa refundowane i o przepisywanie zbyt wielu leków. Musi za to zapłacić 20 tys. zł, a jego pensję zajął komornik na wniosek NFZ.
Czas dla pacjentów nie na biurokrację
Dziś w przychodni warszawskiej pod opieką 40 lekarzy pozostaje ponad 7 tys. żołnierzy Armii Krajowej i batalionów chłopskich oraz wszyscy Powstańcy Warszawy.
- Wielu z nich - mówi dr Stanisław Rubkiewicz -
przeżyło nie tylko koszmar działań wojennych ale też obozy koncentracyjne, łagry sowieckie oraz więzienia polityczne, w tym cele śmierci w okresie stalinowskim. Działalność naszej fundacji jest znaczącym uzupełnieniem obowiązków państwa nad sporą żyjącą rzeszą kombatantów.
Poradnia udziela tygodniowo ok. 300 porad (miesięcznie ok 1,2 tys.), a liczba potrzebujących stale wzrasta. Nieustannie przybywa liczba pacjentów w bardzo złym stanie przykutych do łóżka. Ponad 300 pacjentów ukończyło już 90. rok życia. Doktor Rubkiewicz przyjmuje pacjentów od godz. 6:30 do 18:00, często dłużej. Wizyta w poradni trwa ok. 45 min. Pacjenci często przywożeni są na wózkach inwalidzkich, cierpią na kilkanaście schorzeń.
– Niejednokrotnie – opowiada dr Rubkiewicz –
pacjenta trzeba rozebrać, ubrać, pomóc w poruszaniu się. Za każdym razem pacjentowi po poradzie trzeba wypisać zalecenia lekarskie. To dla niego trzeba poświęcić czas, a nie na formalności.
Dr Rubkiewicz odznaczony za swoją postawę przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego srebrnym i złotym krzyżem zasługi dziś został ukarany zakazem wystawiania recept. Jego pacjenci nie mogą już liczyć na pełną pomoc. Muszą w długich kolejkach wyczekiwać na przyjęcie do lekarza specjalisty lub lekarza rodzinnego.
–
Obecnie - mówi prezes akowskiej fundacji
– ja również czuję się upokorzony, tak jakbym został pozbawiony prawa wykonywania zawodu po blisko trzydziestu latach stażu zawodowego. Wobec tego zwartego ataku biurokracji czuję się podle.
Zniszczyć przychodnię
Zarówno lekarz, jak i jego pacjenci, są przekonani, że efekty kontroli, którą NFZ przeprowadziło w zeszłym roku w przychodni na ulicy Mariańskiej, są wymierzone przeciwko niej.
Jednak Mazowiecki Oddział Wojewódzki NFZ wyjaśnia w piśmie o sygnaturze FAK/ 242/11, że umowę na udzielanie świadczeń opieki medycznej ma nie przychodnia, lecz lekarz. Tyle że uderzenie w dr. Rubkiewicza odbija się na placówce.
W tym samym piśmie lekarzowi zarzuca się brak wpisu porad w dniu wystawiania recept, brak wpisów ordynacji leku w dniu wystawienia recept oraz to, że część przedstawionych do kontroli kserokopii dokumentacji była nieczytelna. Luki w dokumentacji, która została uzupełniona, wynikają jednak po prostu z braku czasu, a główny zarzut: wystawianie recept oznaczonych literą „R” świadczeniobiorcom nieuprawnionym do ich otrzymania, dr Rubkiewicz uważa za nieprawdziwy. Po cóż bowiem miałby przepisywać lekarstwa na nieistniejące choroby? Nikt z nim nie chce w tej sprawie rozmawiać. Rzecznik NFZ przez trzy dni skutecznie unikał kontaktu z dziennikarzem "Gazety Polskiej".
Mazowiecki oddział wojewódzki zapewnia we wspomnianym już piśmie, iż realizuje swoje ustawowe zadania z poszanowaniem wszelkich regulacji prawnych odnoszących się do uprawnień grup społecznych reprezentowanych przez organizację, której dr Rubkiewicz jest prezesem.
- Jeżeli nie jest to hipokryzja, to ciekawe, jak to nazwać – zastanawia się jeden z pacjentów przychodni.
Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości
Członkowie zarządu głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, zaniepokojeni kłopotami dr. Stanisława Rubkiewicza, zwrócili się z pismem do Mirosława Jeleniejowskiego, z-cy dyrektora ds. medycznych NFZ (oddział mazowiecki).
„Czy Narodowy Fundusz Zdrowia” - czytamy –
„powołany do wspierania działalności na rzecz ochrony zdrowia i opieki na tymi, którzy tej ochrony potrzebują, a do tej grupy należą weterani, którym szczególną opiekę gwarantuje konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej w art. 19, nie zatracił świadomości swojej służebnej funkcji?”.
Zachowanie urzędników NFZ, którego doświadczył dr Rubkiewicz, dowodzą, iż zatarta została zupełnie świadomość i poczucie służby społecznej, do jakiej powołany został Fundusz. A to rodzi u doświadczonych takim zachowaniem poczucie krzywdy, niesprawiedliwości i bezduszności.
AK-owcy mają nadzieję, że nastąpi rewizja stylu działania, która w efekcie przywróci poczucie szacunku dla NFZ.
Hanna Krakowska, żołnierz AK okręgu nowogrodzkiego, była jednym z najmłodszych powstańców. Miała 8 lat. Za mała na sanitariuszkę czy łączniczkę pomagała roznosić pocztę. Jej 15-letni brat poległ w Powstaniu. Ojciec, żołnierz podziemia, nie wyszedł z Oświęcimia.
– To, co się dzieje z naszą przychodnią i jej kierownikiem, to skandal – mówi. -
Oni chcą żeby wybitny lekarz, do którego przyjeżdżają pacjenci z zagranicy, większość czasu trwania wizyty przeznaczył na dokumentację.
Źródło: niezalezna.pl
Kaja Bogomilska