Zaskoczyła mnie wystawa pt. „Znaki wolności. O trwaniu polskiej tożsamości narodowej” zaaranżowana w 30 komnatach Zamku Królewskiego w Warszawie. Jednak nie swoim niespotykanym rozmiarem, lecz historyczną narracją, którą – o dziwo – wspaniale prowadzą czarno-białe, dokumentalne i obyczajowe fotografie.
Liczne obrazy – wraz z dziełami Jana Matejki, mającymi według autorów wystawy być swoistą przepowiednią polskich dziejów – sprawiają czasami wrażenie tylko artystycznej ilustracji uwidocznionych na zdjęciach, dramatycznie dziejących się polskich losów od końca wieku XIX po współczesność. Scenarzyści całego monumentalnego przedsięwzięcia – prof. Zofia Kossowska z Uniwer-sytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i dr Łukasz Kossowski z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie – postawili znak równości między wagą fotograficznego dokumentu a sztukami pięknymi, reprezentowanymi przez prawie wszystkie artystyczne dyscypliny, od malarstwa przez grafikę i rzeźbę do rzemiosła artystycznego. Znak ten, podkreślony zdumiewającą ilością zupełnie nieznanych archiwalnych zdjęć, pozwolił przedstawić dziesiątki historycznych wydarzeń w formie niezwykle dla współczesnego widza komunikatywnej, niepozbawionej jednak swoistej, powodowanej archaicznością ujęć i kadrów, sugestywności i atrakcyjności.
Fotografie i dzieła sztuki ułożone są chronologicznie. Obrazują kolejne przygotowania i kolejne kroki do odzyskiwanej przez Polaków z ogromnym wysiłkiem po latach zaborów niepodległości. Akcentując rolę, jaką na tej wystawie pełnią fotografie, nie umniejszam w żadnym wypadku znaczenia wspaniałych dzieł sztuki, wśród których też często widzimy eksponaty rzadko pokazywane lub wcale szerszej publiczności nieznane. Jednak obrazy Jana Matejki, Jacka Malczewskiego czy Maksymiliana Gierymskiego, mimo że dobrze je znamy, są tak bliskie polskim losom, iż ich obecność na wystawie jest nieodzowna oraz pomaga zrozumieć i prześledzić dojrzewanie tożsamościowej świadomości narodu.
Ekspozycja obrazów Jana Matejki nie zawsze jest zgodna z chronologią historycznych wydarzeń pokazywanych na wystawie. Organizatorom chodziło bowiem o zderzenie różnych i odległych w czasie faktów, które po latach nabierały uniwersalnego znaczenia w dalszym biegu naszej historii.
Zabieg ten polega na skojarzeniach np. dzieł Matejki z fotografiami dokumentują-cymi wydarzenia historyczne z okresu II Rzeczypospolitej i PRL. Wstrząsające jest także zestawienie radosnych twarzy przodowników pracy z lat malarstwa socrealistycznego z dokumentalnym zdjęciem wynędzniałej twarzy więzionego i skazanego w tym samym czasie na śmierć gen. Augusta Emila Fieldorfa z instalacji współczesnego artysty Jacka Lilpopa.
Wystawa „Znaki wolności. O trwaniu polskiej tożsamości narodowej”, gromadząca blisko pół tysiąca obiektów, tworzy – jak piszą organizatorzy prezentacji – „monumentalny fresk historyczny, ujmujący w chronologicznych ramach 1914–1989 dzieje zmagań o narodową suwerenność oraz jej obronę i umacnianie”. Do tematyki tej wielostronnej wystawy, która otwarta będzie do marca roku przyszłego, z pewnością jeszcze wrócimy.
Warto przypomnieć, że w listopadzie można ją zwiedzać bez żadnej opłaty, w ramach darmowego zwiedzania czterech rezydencji królewskich w Warszawie i Krakowie.
Tekst Jarosława Kossakowskiego ukazał się w weekendowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie" z 17 listopada.