Podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej ogłoszono, że w wyborach samorządowych wystartują m.in. obecny podczas majowych protestów w Sejmie niepełnosprawny Jakub Hartwich. - Życzę mu jak najlepiej. Obawiam się tylko jednego - by nie okazało się, że jest potrzebny Koalicji Obywatelskiej jedynie na czas wyborów, by nie został przez nich wykorzystany, a później zapomniany - mówi w wywiadzie dla Niezależnej.pl poseł PiS, Bernadeta Krynicka, prywatnie matka niepełnosprawnej córki.
Jak z Pani punktu widzenia, i z pewnego dystansu wygląda dziś sprawa udziału osób niepełnosprawnych i ich rodzin w sejmowym ,,strajku okupacyjnym'' z maja tego roku?
Jestem przekonana, że wydarzenia w Sejmie w maju bieżącego roku z udziałem m.in. pani Glinki i pani Hartwich i z ich dziećmi, to był protest polityczny, i z pewnością przyczyniła się do tego totalna opozycja i jej działania. Nie chciałabym w tej chwili wyrokować, czy od początku było to ukartowane działanie do spółki z opozycją, ale wszystko wskazuje na to, że tak, że to było zaplanowanym skrupulatnie i wcielonym w życie działaniem.
Faktem jest, że przecież protestujący byli głusi na nasze propozycje rozwiązań tych problemów, które zgłaszali. Rząd potraktował bardzo poważnie ich postulaty, zareagował i uzyskali całkiem dużo - deklarację podwyższenia renty socjalnej, zniesienia wszelkich limitów. Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie, jednak opozycja w dalszym ciągu podgrzewa atmosferę i myślę, że wszyscy którzy widzą i słyszą, co się dzieje - wiedzą o co chodziło.
Sytuacja niepełnosprawnych się poprawia?
Fakty są takie, że sytuacja osób niepełnosprawnych i ich opiekunów wciąż jest trudna w tej chwili, ale nie tylko u nas, w Polsce. Przy odrobinie dobrej woli można zauważyć, że jednak znacząco się ona poprawiła w ostatnich trzech latach i wciąż się poprawia, bo nad tym wciąż pracujemy wspólnie ze środowiskami osób niepełnosprawnych, które szukają rzeczywistych rozwiązań.
Co ważne jest dla Pani jako matki dziecka niepełnosprawnego?
Dla mnie najważniejsze jest to, że takie osoby, jak moja córka, mogą podejmować pracę. Oczywiście ta praca musi być dostosowana do ich możliwości. Patrzę na to z perspektywy osoby najbliższej - matki osoby dorosłej z niepełnosprawnością, i jestem przekonana, że ten atak na mnie w Sejmie miał miejsce dlatego, że mówiłam prawdę. Mam 24 lata doświadczenia w wychowywaniu córki z zespołem Downa, do tego dochodzi kontakt z rodzicami osób niepełnosprawnych, bo przyjaźnię się z wieloma z nich i przez te 24 lata mogłam poznać dużo takich rodzin. Nikt z nich nie zachowałby się w ten sposób, że naraziłby dziecko na takie przeżycia w Sejmie.
Przyznam, że majowy protest wyglądał na trudne przeżycie dla tych młodych ludzi na wózkach.
To były warunki poniżające i porównałam to do ,,Big Brothera'', bo można tak powiedzieć. Przecież oni wszyscy mieli naokoło pełno ciekawskich ludzi. Czułam to, co czują te dzieci, choć tylko mówimy ''dzieci'', a są to już dorośli; to było dla mnie smutne i przykre przeżycie. Pewnie lepiej byłoby nie mówić wtedy prawdy, ale ja z reguły ją mówię - i niech tak zostanie.
Wracając do kwestii pracy dla nich - teraz w niektórych miastach - w Warszawie, w Białymstoku funkcjonuje zatrudnienie wspomagane, czyli forma wsparcia osób z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym i znacznym. Jak widać osoby z takim upośledzeniem mogą pracować, i mogą dorobić do renty socjalnej więcej niż 500 zł. Proszę sobie wyobrazić - jeżeli osoba ma 1000 zł renty socjalnej i dostanie 500 zł, to niewiele w gruncie rzeczy zmienia się w jej życiu, nie ma szans, by się jakkolwiek usamodzielnić, więc walka o te 500 zł to był bezsens.
Jakiego rodzaju to jest praca?
To są proste czynności - np. przy produkcji pościeli, w myjni samochodowej, przy zbiorze owoców, przy pracach porządkowych, w szatni, czy chociażby obsługa niszczarki dokumentów itp., a co najważniejsze - to działa! Mogą z tego korzystać osoby z niepełnosprawnością intelektualną lub osoby, które są w pewnym sensie niezaradne życiowo; trener pracy przygotowuje je od chwili wyjścia z domu, uczy w jaki sposób mają dotrzeć do pracy i z niej powrócić, i tej pracy się nauczyć. Moja córka miała tego typu praktyki zawodowe, w tym roku skończyła szkołę. Stwierdzam, że gdyby nie było takiej formy przystosowania i możliwości pracy, to byłoby to tragedią dla niepełnosprawnych.
W Łomży takiej formy zatrudnienia nie było, ale działałam w tym kierunku dość długo i w październiku 2017 r.,razem ze stowarzyszeniem Czas Rozwoju zorganizowaliśmy konferencje na temat zatrudnienia wspomaganego. Prezesem stowarzyszenia jest nauczycielka, a obecnie dyrektorka szkoły specjalnej w Łomży - Lucyna Antecka. Pani Lucyna, jak i wielu innych nauczycieli z tej szkoły podobnie jak ja wierzą w potencjał absolwentów szkoły specjalnej. Proszę sobie wyobrazić, że już od września ruszył projekt zatrudnienia wspomaganego w Łomży! To właśnie na takich działaniach powinny się skupić panie posłanki, które tak walczyły o osoby niepełnosprawne. Finalnie wspólnie ze stowarzyszeniem Czas Rozwoju doprowadziliśmy do tego, że ruszyło zatrudnienie wspomagane w Łomży. W całym tym programie pomaga rząd; PFRON zorganizował szkolenia ,,Zatrudnienie wspomagane w praktyce szkolenia dla kandydatów na trenerów pracy''. Warszawa, Białystok robi szkolenia, ale sukcesem jest to, że mamy na terenie Łomży wyszkolonych 8 trenerów - i to są konkretne działania.
Czyli Pani zdaniem ludzie z niepełnosprawnością powinni - w miarę swoich możliwości - pracować?
Oczywiście, bo inaczej według mnie bardzo trudno im się odnaleźć i często muszą być zdani na członków rodziny. Nie wyobrażam sobie, żeby moja córka musiała przez całe życie siedzieć w domu - to dla niej byłoby jak więzienie, a wiem, że ona chce normalnie żyć, funkcjonować w społeczeństwie i cieszę się, że to się udało. Przed rozpoczęciem pracy wspomaganej trzeba przejść badania psychologiczne, potem próby - tzw. próbki pracy, a później trzeba znaleźć pracodawcę - ale pracodawcy już są.
Przy reformie oświaty zmieniono podstawę programową dla klas przysposabiających osoby z niepełnosprawnością do pracy, zostały wprowadzone praktyki zawodowe. Moja córka - mówię o niej, bo znam tę sytuację najlepiej - miała je przez rok w przedszkolu - była tam pomocą, wsparciem dla pomocy przedszkolnej. Na innych praktykach był chłopiec, który - jak się okazało - miał wyniki wyższe, niż osoby które tam były już zatrudnione.
Co może Pani powiedzieć o niepełnosprawnych, z którymi ma Pani kontakt?
Jest w nich ogromny potencjał. Ale przede wszystkim - tak jak widzę to ja, ale i Stowarzyszenie Czas Rozwoju, Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych „Podkarpacie" również - przede wszystkim należy kłaść nacisk na to, żeby ci ludzie mogli iść do pracy - a osoba na rencie socjalnej w tej chwili może zarobić prawie 3000 zł.
Niedawno dowiedzieliśmy się, że biorący udział w majowym proteście niepełnosprawni Jakub Hartwich i Adrian Glinka wystartują w najbliższych wyborach samorządowych. Czy samorząd to także odpowiednie miejsce do pracy dla osób niepełnosprawnych?
Myślę, że osoby sprawne intelektualnie takie jak np. Kuba [Hartwich] i Adrian [Glinka], bo na to wychodziło, że to są osoby sprawne intelektualnie, oczywiście mogą sobie wybierać - czy chcą być na całym etacie czy na pół etatu, bo jest taka możliwość i tyle [3 tys. zł] można dorobić - choć to nie znaczy, że tyle zarobią - ale nie jest to 500 zł, a znacznie więcej i dochodzi tak niesamowicie ważna aktywność.
Gorąco zachęcam wszystkie panie posłanki, które tak walczą o dobro osób niepełnosprawnych, żeby w swoich okręgach zadziałały, by wprowadzić zatrudnienie wspomagane. Warto zaznaczyć na marginesie, że np. pani poseł Scheuring-Wielgus, która zaprosiła do swojego biura poselskiego w Toruniu pana Jakuba Hartwicha, by został jej asystentem społecznym - nawet nie pomyślała o dostosowaniu tegoż biura dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Jej biuro nie spełnia warunków dla osób poruszających się na wózkach, czy dla matek z dziećmi.
Czy wariant, w którym niepełnosprawni mogą stale pozostawać w domu, pod opieką bliskich, nie jest dla nich bardziej atrakcyjny? Możliwości zarobku - owszem, są, ale co np. z problemem stereotypów krążących wokół niepełnosprawnych?
Nie wierzę w to że, że osoby, którym stworzy się odpowiednie warunki nie zechcą pracować. Jednak przez pokolenia, przez lata było tak, że te osoby po prostu musiały siedzieć w domach. Inna sprawa, że one też muszą się przełamać, musi się zmienić myślenie w tej sprawie - że te osoby się nadają, że mogą pracować, a poza pracą nauczyć się wielu innych, codziennych rzeczy i pokonywania barier. Wiem, patrząc z własnego doświadczenia, że pięknie potrafią się cieszyć z drobnych, małych rzeczy. Im nie trzeba dużo do szczęścia, potrafią bezwarunkowo kochać, a dziś nie jest o to łatwo... i wiemy, jak to jest z miłością, czasem lepiej, czasem gorzej, a tutaj jest to bezwarunkowa, piękna miłość, oni są w stanie całkowicie poświęcić się dla innych.
Na konwencji Koalicji Obywatelskiej panu Glince i panu Hartwichowi, którzy będą startowali w nadchodzących wyborach samorządowych, towarzyszyła asystentka, która pomagała im w czasie wystąpienia i podpowiadała.
Nie widziałam tego fragmentu konwencji Koalicji Obywatelskiej, nie znam też ani pana Hartwicha, ani pana Adriana Glinki i nie chcę oceniać ich stopnia niepełnosprawności. Z tego, co oglądałam w telewizji z wypowiedzi pana Kuby, to raczej intelektualnie jest sprawny, a to jest bardzo dużo. Ale chciałbym pani przypomnieć pewną sytuację - chodzi o panią Jowitę Kacik, która jest specjalistką od dyskredytowania wizerunkowego przeciwnika i od pewnego rodzaju manipulacji decyzją, która była suflerką prezydenta Komorowskiego. Więc jeżeli prezydent Komorowski mógł mieć suflerkę, to dlaczego nie pan Glinka czy Hartwich? Pani Jowita Kacik mówiła prezydentowi co ma robić, co i kiedy ma mówić, a nawet w którym momencie miał przytulić osobę niepełnosprawną.
Miał ,,przytulić panią”, i już chciał kończyć swój występ, ale pani Kacik mu doradziła, żeby jednak poszli do Pałacu Prezydenckiego chodnikiem, bo pewnie to lepiej wyglądało w mediach. Ale to tylko mała dygresja, odnośnie pewnej manipulacji. Ja jestem ostatnią osobą, która powie osobie niepełnosprawnej, że czegoś nie może tylko dlatego, że jest niepełnosprawna. Wiem to, bo sama stawiałam przed córką wyzwania, i nie stwarzałam sytuacji, w której tylko usuwałam z jej drogi wszystkie trudności - dlatego teraz jest tak bardzo samodzielna. Co do pana Kuby - życzę mu jak najlepiej. Obawiam się tylko jednego - by nie okazało się, że jest potrzebny Koalicji Obywatelskiej jedynie na czas wyborów; by nie został przez nich wykorzystany, a później zapomniany.
Miejmy nadzieję...
Warto w tym momencie przypomnieć sytuację, kiedy pan Hartwich pracował w Fundacji z Widokiem, a podczas protestu wykorzystywał urlop - więc myślę, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by realizował się jako radny. Ale problemem dla Koalicji Obywatelskiej może być coś innego - pamiętam, że podczas protestu w Sejmie wypowiadał się bez asystentki, ale był taki moment, że mama - pani Iwona Hartwich uznała za stosowne zasłaniać mu usta, uniemożliwiając swobodną wypowiedź. Nie wiem, jaki był powód takiego zachowania, ale być może teraz było to zadanie asystentki. Myślę, że zachodzi tu pewne wykorzystywanie wizerunkowe, więc nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że państwo Hartwich mają z panią Kacik jakiś kontakt.
Na koniec proszę powiedzieć, co Pani zdaniem niepełnosprawność dziecka wnosi do życia rodziny?
Wiadomo, że niepełnosprawność to jest sprawa bardzo drażliwa i delikatna, to subtelna materia. Łatwo wzbudzić u innych współczucie, ale muszę pani powiedzieć, czego ja w życiu nie chciałam i co mnie bardzo denerwowało: to współczucie innych wobec mojej osoby, że mam niepełnosprawną córkę. Tego współczucia, czy jakiejś litości nigdy nie chciałam i nie chcę. Ja ją traktuje całkiem zwyczajnie, normalnie - jak każde moje dziecko, a mam ich troje. I chyba każdy z nas jest tak naprawdę trochę niepełnosprawny... Uważam, że dziś chyba nie ma ludzi całkiem zdrowych; są tylko niezdiagnozowani.