Tysiące spotkań i marszy podczas blisko stu miesięcznic. Tablice i pomniki. Głośny sprzeciw wobec kłamstwa i manipulacji. Strefa Wolnego Słowa i środowisko klubów „Gazety Polskiej” od ośmiu lat niosą pamięć o tragedii smoleńskiej, domagają się wyjaśnienia jej przyczyn i ukarania winnych.
Nasze środowisko zaangażowało się w sprawę Smoleńska od 10 kwietnia 2010 r. Wówczas członkowie krakowskiego klubu „GP” towarzyszyli tłumnie zebranym Polakom we mszy św. odprawianej w Katedrze Wawelskiej. Nikt jeszcze wtedy nie przewidywał, że tuż obok spocznie para prezydencka. Było jednak pewne, że Polskę czeka bardzo trudny okres. Tak też się stało. W zasadzie od początku byliśmy świadkami walki z pamięcią o Poległych. Pierwszy akord towarzyszył wspomnianemu pogrzebowi, którego rocznicę (18 kwietnia) klub w Krakowie do dziś obchodzi na równi z miesięcznicami. Tamta uroczystość wezwała do Krakowa tysiące Polaków, w tym setki naszych Czytelników i klubowiczów. Przeciwnicy po raz pierwszy zostali „nakryci czapkami”.
Kluby od samego początku włączyły się w walkę o wyjaśnienie tragedii. Już pod koniec września 2010 r. i one, i środowisko z nią związane, zaczęły zbierać podpisy pod „Petycją do Kongresu USA w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem”. Nawiązywano tym samym do rezolucji kongresmana Petera T. Kinga, z którego inicjatywy złożono w Kongresie USA projekt rezolucji wzywającej do ustanowienia międzynarodowej niezależnej komisji, której zadaniem byłoby zbadanie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zdigitalizowaną wersję petycji, pod którą w ciągu miesiąca podpisało się 30 tys. osób, przekazał na ręce szefa biura Petera T. Kinga – Kevina DeLury’ego – szef klubów „Gazety Polskiej” Ryszard Kapuściński.
Nie sposób wymienić wszystkie inicjatywy upamiętniające ofiary tragedii, które pojawiły się równolegle do niemal całkowitej bierności państwa. To nasi Czytelnicy często byli inicjatorami lub naciskali na miejscowe władze, by czciły pamięć o poległych tablicami i pomnikami. I tak z inicjatywy i dzięki wytrwałości klubu w Gliwicach powstało w tym mieście rondo im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z kolei przy udziale klubowiczów z Trzebnicy stanął w ich mieście pomnik Krzyża Katyń–Smoleńsk.
Kluby „GP” przybrały imiona np. śp. Janusza Kurtyki (Kraków), śp. Andrzeja Błasika (Poznań), śp. Zbigniewa Wassermanna (Chrzanów).
Comiesięczne uroczystości zalały Polskę. Mniejsze i większe obchody, msze św., spotkania. To wszystko dawało nam poczucie jedności i uświadamiało, że wiele pracy przed nami. „Po raz pierwszy od formalnego końca PRL ujawniła się zdeterminowana grupa ludzi, którym nie jest wszystko jedno. Byli zawsze, ale najczęściej zepchnięci do narożnika. Dziś są w ofensywie. Gdy 10. dnia każdego miesiąca idą Krakowskim Przedmieściem, są symbolem sumienia niepodległej Rzeczypospolitej” – pisała w 2011 roku Katarzyna Gójska. Dziś idą dalej: „Ci, którzy zginęli, domagają się od nas pamięci i działań obywatelskich. Budowanie wolnej i silnej Rzeczypospolitej wymaga ciągle odwagi cywilnej, wytrwałości, poświęcenia i wiary” – pisał 6 kwietnia 2011 r. w „Gazecie Polskiej” dzisiejszy wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Zdzisław Krasnodębski.
Pierwsza rocznica tragedii sprowadziła do Warszawy tysiące Polaków. Wówczas także po raz pierwszy kluby głośno wyraziły sprzeciw wobec polityki Moskwy, protestując 9 kwietnia pod ambasadą Federacji Rosyjskiej. Cóż – domagaliśmy się tego, o co zaapelujemy i w tym roku – zwrotu wraku i czarnych skrzynek. I będziemy domagać się do skutku. „Jak mogło dojść do zamachu na oczach tylu ludzi? Nie było żadnych oczu. Wszyscy bezpośredni świadkowie nie żyją. Pozostałych świadków i dowody Donald Tusk pozwolił obrabiać Rosjanom” – pisał w marcu 2011 r. Tomasz Sakiewicz. I te słowa są nadal aktualne. Tak jak te mówiące, że „chcemy prawdziwego wyjaśnienia, jak zginął nasz Prezydent, ukarania winnych, uczczenia poległych. Chcemy też innej Polski – suwerennej i dającej wszystkim obywatelom równe szanse. Polska posmoleńska została tak właśnie podzielona: na tych, którzy tego chcą, i tych, którym te postulaty są obojętne albo wrogie”.
Naprzeciw nam, cierpiącym po stracie elity, przyjaciół, rodzin, autorytetów, stanęli ci, którzy chcieli zabić żałobę i pamięć. Walczyli z Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, atakowali uczestników miesięcznic. Przez lata zmieniał się ich szyld – od chuliganów w typie Dominika Tarasa przez menażerię Janusza Palikota do żulii spod znaku Obywateli RP i tzw. Komitetu Obrony Demokracji.
Ich szyldy zmieniały się, jednak mocodawcy niekoniecznie – zawsze byli to ci, którym nie w smak było, że Polacy pamiętają i każdego 10. dnia miesiąca zbierają się przed Pałacem Prezydenckim. Służby miejskie z rozkazu Hanny Gronkiewicz-Waltz wywoziły kwiaty i deptały znicze. A Piotr Ferenc-Chudy na łamach „Gazety Polskiej” porównywał ich do zaborców, którzy po powstaniu styczniowym grozili srogimi represjami wszystkim, którzy chcą manifestować żałobę („GP”, 13 kwietnia 2011 r.). Myśmy szli dalej. Szliśmy przez Polskę od rządami PO–PSL, kiedy pamięć o Smoleńsku została zepchnięta do „drugiego obiegu”.
Tak było, kiedy po Polsce, Europie i świecie dzięki klubom przedstawiano wystawę „Prawda i pamięć. Smoleńsk 2010” – unikalne zdjęcia zrobione tuż po katastrofie smoleńskiej m.in. przez reporterów „Gazety Polskiej”. Były to te same plansze, które zostały ocenzurowane w Parlamencie Europejskim, a decyzją ówczesnego marszałka Sejmu RP Grzegorza Schetyny nie dopuszczono do ich wystawienia w Sejmie. W „drugim obiegu” wyświetlano filmy, spotykano się z dziennikarzami i rodzinami ofiar. To tu powstawały plany kolejnych upamiętnień i krzepł ruch społeczny, który miał zmienić Polskę. Jak kraj długi i szeroki, kluby rosły jak grzyby po deszczu.
Druga rocznica tragedii wyprowadziła na ulice Warszawy dziesiątki tysięcy ludzi. „W mediach była ich garstka, a do ich pokazywania używano podobnych ujęć jak w czasie pielgrzymek Jana Pawła II w PRL". "Jest margines, który wychodzi na ulice" – napisał w "Echu Moskwy" dziennikarz "Gazety Wyborczej” – relacjonował na łamach „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz. W materiałach telewizyjnych widać było niekiedy, jak ogromny jest tłum. Wówczas prezenterzy, nie mogąc już w zupełnie absurdalny sposób zakłamać rzeczywistości, jak ognia unikali mówienia o konkretnych liczbach– dodawał w relacji z 10 kwietnia 2012 r. Podobnie było w kolejnych latach. Tymczasem nasi Czytelnicy byli obecni w setkach miejsc w Polsce i za granicą. Jednocześnie po klubach na całym świecie jeździli nasi dziennikarze i naukowcy z parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Fala wylała się za ocean. Z inicjatywy Klubu „GP” im. Żołnierzy Niezłomnych w Sydney odbywa się na ziemi australijskiej rajd motocyklowo-samochodowy pod nazwą „Rajd Katyń 1940, Smoleńsk 2010”.
Także kluby w Nowym Jorku, Filadelfii i Chicago od początku włączyły się w aktywne upamiętnianie tragedii. Powstaje Smolensk Disaster Commemoration Committee. W Ottawie społeczność ukraińsko-kanadyjska protestuje wraz z klubami przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej w Ottawie.
Na pierwszym zjeździe klubów „Gazety Polskiej” i środowisk patriotycznych Europy Zachodniej, w Polonijnym Ośrodku Spotkań „Haus Concordia” w Essen, odsłonięto tablicę upamiętniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego i inne ofiary katastrofy smoleńskiej. I tak dalej..
Po 2015 r. wiele się zmieniło, to oczywiste. Obchody tragedii zyskały prawdziwie państwowy, podniosły charakter. Jak zawsze włączają się w nie kluby. Tak będzie i w tym roku, kiedy na placu Piłsudskiego odbędzie się ostatnia, symboliczna, 96. rocznica katastrofy smoleńskiej. Jednocześnie na przykład w Hamburgu klubowicze wezmą udział w posadzeniu dębu pamięci na terenie polskiego konsulatu w tym mieście. Szykowane są msze w Essen, w Paryżu. Kluby w USA, głównie te zrzeszone w Smolensk Disaster Commemoration Committee, organizują wielką uroczystość w Doylestown w stanie Pensylwania, w amerykańskiej Częstochowie.
To jedynie migawki z ostatnich lat. Zebranie całej działalności naszego środowiska to mrówcza praca, wykraczająca poza możliwości tekstu do gazety. Kluby są i będą zawsze tam, gdy trzeba będzie mówić o tragedii smoleńskiej. Dość powiedzieć, że na każdej miesięcznicy, wszędzie tam, gdzie istnieją kluby „GP”, odczytywany jest Apel Klubów „Gazety Polskiej”.
Bez udziału klubów „Gazety Polskiej” pamięć o 10 kwietnia 2010 r. i wszystkich, którzy zginęli, nie byłaby tak żywa. Nie daliśmy jej zasypać kłamstwem i zapomnieniem.
– Katastrofa smoleńska to jedna z najważniejszych rzeczy, która stała się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. To jest takie wydarzenie, które definiuje nasze miejsce na świecie. Tak jak stosunek do Katynia definiował te sprawy w latach komunizmu, tak stosunek do Smoleńska, choćby przyznawanie wagi tej katastrofie, dziś definiuje miejsce człowieka w środowisku
– mówił Paweł Piekarczyk, bard Strefy Wolnego Słowa.
I my w ten sposób definiujemy się od ośmiu lat.