Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Filozofia opryszka

Platforma Obywatelska jest tak przewidywalna w swoich działaniach, że można w ciemno obstawiać, jak będzie się zachowywała w konkretnych przypadkach.

Ktoś ze znaczących działaczy PO przyłapany jest na braniu łapówek? To oczywiście „rozgrywka polityczna”. Ustalenia komisji wyjaśniającej nieprawidłowości i przywłaszczenie mienia przez najbliższych wiceszefowej partii? „Komisja jest niekonstytucyjna”. Generalnie to naprawdę jest proste: złapią cię za rękę – mów, że to nie twoja ręka. Takie zachowania, bliższe filozofii opryszka (albo oprycha, ze względu na skalę procederu) niż reprezentantów narodu, obserwujemy od czasu do czasu, gdy wymiar sprawiedliwości na chwilę przestaje być w pełni kontrolowany przez postkomunę. Płacze i szlochy posłanki PO Beaty Sawickiej czy grube krople potu posła Zbigniewa Chlebowskiego nie wybroniły ich przed utratą funkcji politycznych, ale potem, gdy wciąż rządziła PO, wymiar sprawiedliwości potrafił być dla nich niezwykle łaskawy. Przekonanie o bezkarności platformerskich działaczy musiało być zatem niezwykle silne w szeregach tej partii, skoro ostatni bohater skandalu korupcyjnego Sławomir Gawłowski spokojnie mógł kontynuować karierę polityczną, mimo że znane dziś publicznie oskarżenia o branie łapówek były przedmiotem ustaleń prokuratury już w 2014 r. Wiedziano o nich w PO, pisała o tym także lokalna prasa – nic jednak się nie działo. Ani Donald Tusk, ani Grzegorz Schetyna nie mieli nic przeciwko temu, by poseł nadal zasiadał w parlamencie i był na liście wyborczej PO do sejmu. Być może nie bez znaczenia dla tej wyrozumiałości władz partii był fakt, że „kanapki wyborcze” w wysokości blisko 200 tys. zł służyły wzmocnieniu kampanii tej partii w Zachodniopomorskiem. Pewnie można sobie wyobrazić z grubsza taki dialog między działaczami PO:

– No o co chodzi? Nie dla siebie te „kanapki” brał! A zegarek za posadę? Albo nawet dwa? Drobiazgi, w końcu nie on jeden.

Zbieżność postawienia zarzutów senatorowi PiS Stanisławowi Kogutowi z działaniami prokuratury w sprawie Stanisława Gawłowskiego pokazuje istotę tego, czym obie te formacje różnią się, nie tyle w sferze programu politycznego, ile w kwestii najprostszych zupełnie wartości. Na czym polega przyzwoitość w wydaniu PiS, a jak wygląda ona w prezentacji PO. A jest to różnica fundamentalna.

Gdy pojawiła się sprawa senatora Koguta, władze Prawa i Sprawiedliwości podjęły niezwłocznie decyzję o zawieszeniu go w prawach członka PiS. Nikt nawet nie pisnął „bronimy naszych”. Senator Kogut złożył na ręce marszałka senatu rezygnację z immunitetu. Sprawa idzie swoim biegiem, wymiar sprawiedliwości prowadzi postępowanie. 

A jakie są standardy PO? Żadnego zawieszenia, żadnego dobrowolnego zrzeczenia się immunitetu.

Kierownictwo partii zwołuje kolejne konferencje i udziela wywiadów – z grubsza pod hasłem „bronimy naszego”, „stoimy murem”.  Wraz ze Stanisławem Gawłowskim oświadczają, że „sprawa jest polityczna”. Sam Gawłowski ma czelność oskarżać marszałka Brudzińskiego o jakieś działania w jego sprawie, a to dlatego, że marszałek „nigdy z nim nie wygrał”. Cała zaś PO powtarza przekaz o „upolitycznionej, pisowskiej prokuraturze”. Okropne to i skandaliczne. To metoda à la Sawicka – wtedy się udało zwieść opinię publiczną, mimo oczywistego materiału zdjęciowego i filmowego. Ale też działanie – w imię partyjnej solidarności, a nie w imię uczciwości w życiu publicznym – destrukcyjne wobec instytucji państwa. To niszczenie wiarygodności prokuratury i sądownictwa. Być może w swojej naiwności albo tupecie politykom PO może się wydawać, że ich wyborcy strategię tę odczytają jako działanie wedle hasła z książek Dumasa: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.

Jednak po tylu skandalach i aferach z udziałem znaczących działaczy tej partii to się już raczej nie uda. Prędzej Polakom utrwali się przekonanie, że Platformie bliżej niż do muszkieterów jest do „Pruszkowa”.  

 



Źródło:

#Platforma Obywatelska #afery PO

Joanna Lichocka