Zmiany w rządzie będą – pytanie, jak wielkie. Decyzja na ten temat zapadnie w kierownictwie partii rządzącej i jest to oczywiste.
Wiadomo już, kiedy należy spodziewać się ogłoszenia przez panią premier Beatę Szydło decyzji w tej sprawie. Stanie się to albo tuż przed, albo zaraz po szczycie Unii Europejskiej w Szwecji, który zaplanowano w dniach 16–17 listopada. Zapowiadana przez wielu publicystów gorąca jesień będzie zatem taka ze względu na ważne zmiany w rządzie. Już teraz podnoszą temperaturę dziennikarskich relacji, gazety pełne są spekulacji i przewidywań oraz mniej lub bardziej kontrolowanych przecieków. Jednym słowem, to PiS, a nie opozycja, przyciąga uwagę Polaków. Ta ostatnia, mimo buńczucznych zapowiedzi sprzed kilku miesięcy, pisząc kolokwialnie, po prostu leży i kwiczy. Nie ma już ani siły organizacyjnej, ani poparcia społecznego, aby zwołać jakąkolwiek większą demonstrację. Obserwując w sejmie polityków opozycji, nie można oprzeć się wrażeniu, że nie są, mówiąc delikatnie, optymistami.
Kłopoty ma Nowoczesna, która po licznych autokompromitacjach swojego lidera nie wykreowała na jego miejsce charyzmatycznego następcy, a kilku jej działaczy rywalizujących o tę pozycję nie stwarza nawet cienia nadziei na jakieś odbicie w sondażach. W ubiegłym tygodniu Ryszard Petru zwrócił się do sądu o zmianę nazwy partii – z Nowoczesna Ryszarda Petru na… Nowoczesna. To w wydaniu Petru współczesna wersja frazy Kmicica rzuconej w pojedynku do Wołodyjowskiego: „Kończ waść, wstydu oszczędź”. Na dodatek jedynym newsem, który obiegł wszystkie media w związku z Nowoczesną, był motyw z „Ucha Prezesa”, sugerujący romans posłanki tej partii z posłem PO. Zaroiło się od wspólnych zdjęć obojga i w tym kontekście często wymieniano nazwę partii. Oczywiście należy współczuć bliskim polityków, bo ten kabaret z pewnością nie był dla nich miłym doświadczeniem. Z drugiej strony okazało się, że logo Nowoczesnej budzi zainteresowanie opinii publicznej już tylko niemal wyłącznie w kontekście obyczajowej plotki. Choć trzeba przyznać, że wreszcie partia ta przedstawiła projekt ustawy. Chodzi o regulacje dotyczące handlu w niedzielę. Nowoczesna, występując przeciw jego zakazowi, przedstawiła propozycję regulacji w prawie pracy, gwarantującą dwie niedziele wolne od pracy. To oczywiście kompletnie nie o to chodzi w tej sprawie i PiS tego nie poprze, ale warto odnotować, że po dwóch latach partia ta przyniosła jakąś merytoryczną propozycję.
Nie da się tego w zasadzie powiedzieć o Platformie Obywatelskiej, która pogrąża się w kryzysie. Wprawdzie jest on wciąż maskowany górą pudru i chórem propagandystów w platformerskich i postkomunistycznych mediach, ale sama Hanna Gronkiewicz-Waltz demaskuje go niemal każdego dnia. Okazuje się, że ani Schetyna, ani nikt z kierownictwa PO nie ma wpływu na wiceszefową partii, pod rządami której działała grupa przestępcza. PO nie jest w stanie skłonić unikającej zeznań pod odpowiedzialnością karną prezydent Warszawy ani do stawienia się przed komisją, ani do ustąpienia z funkcji wiceprzewodniczącej. Gołym okiem widać, że Grzegorz Schetyna może sobie poopowiadać różne bajki na konwencji swojej partii, może też nie zaprosić na nią Gronkiewicz-Waltz, ale nie on podejmuje decyzje tam, gdzie rozgrywają się strategiczne dla postkomuny sprawy. Ponure miny polityków PO, szamoczących się coraz głupiej, nie budzą współczucia chyba u nikogo. Bo doprawdy trudno grać bliżej dna – jak w wypadku wymyślenia i zwołania przez polityków PO zespołu do spraw bezpieczeństwa państwa, który ma badać „związki Antoniego Macierewicza”, oczywiście – z Rosją. Z prawdziwym zażenowaniem można było zobaczyć, jak lider PO poważnie słuchał wynurzeń „eksperta” Piotra Pytla, wobec którego od dawna prowadzone jest śledztwo właśnie w sprawie związków z Rosją, a którego zdjęcia w berecie z Aurory z wizyty u „przyjaciół” z rosyjskich służb specjalnych można znaleźć w Internecie.
Sondaże jeszcze chyba tego nie pokazują, ale wydaje się, że znacząco rośnie liczba wyborców antyPiS, którzy nie mogą patrzeć ani na partię Schetyny, ani Petru. Nie będą na nich głosować, bo skala kompromitacji obu partii jest przytłaczająca. Czekają na coś nowego i znając życie, to coś pojawi się niechybnie. Niedaleka przyszłość w polskiej polityce może być bardzo ciekawa – na scenie zrobiło się miejsce na cetrolewicowe ugrupowanie.