Komisja weryfikacyjna i komisja ds. Amber Gold będą miały prawdopodobnie nie mniejsze znaczenie dla opisu istoty systemu III RP niż niegdyś komisja rywinowska.
Dziś wystarczy chcieć wiedzieć – fakty wykładane są jak karty na stół. Z każdym kolejnym wistem politycy PO reagują zaś coraz rozpaczliwiej. Oczywiście nie należy się spodziewać, że większa część środowisk popierających partie postkomunistyczne odstąpi od wypróbowanej metody odmowy wiedzy. Wypierania rzeczywistości. Walnie wspierają je media postkomuny, które po prostu starają się ustalenia komisji ds. Amber Gold przemilczeć lub zneutralizować. Niemniej, dzięki pracy mediów niezależnych oraz mediów publicznych, mają z tym przykrywaniem kłopotliwych informacji coraz większy problem. Widać to po słupkach oglądalności. TVP Info zyskuje i prześciga konkurencję właśnie dlatego, że informuje o tym, co media reprezentujące interesy postkomuny starają się przemilczeć. Znane słowa Józefa Mackiewicza: „
Jedynie prawda jest ciekawa” znów potwierdzają swoją trafność.
Zwłaszcza że obie komisje zajmują się sprawami bezpośrednio dotykającymi wrażliwości społecznej. Na dodatek takimi, na których temat wielu zwykłych ludzi ma całkiem jednoznacznie wyrobione zdanie. Amber Gold to tysiące okradzionych ze swych oszczędności ludzi, afera odkrywająca zależności między trójmiejskim światem politycznym a przestępczym, bezkarnym wobec zastanawiającej bierności instytucji państwa. Na dodatek z dwuznaczną co najmniej rolą ówczesnego szefa rządu i jego syna. I to ulica, a nie główne media skoncentrowane na neutralizowaniu mechanizmu skandalu, swoje wie o tym już od dawna. Przypominam niekiedy przebój zespołu
V-Unit „Jarek, Polskę zbaw”, nieobecny w głównym nurcie, ale znany, bo bijący rekordy odsłon w Internecie. Porusza on właśnie ten wątek:
„Poszło wszystko, bo dałem na złoty Amber – szkoda. Cholerni bandyci, sprzedadzą nasz kraj – szkoda. (…) Donek, co? Co z twoim synem, no!? Amber, Amber, Amber, Amber, Amber Gold. Uprzedziłeś go!”.
W czasie gdy Michał Tusk podejmował pracę w firmie Marcina P., Polacy wpłacali pieniądze, często oszczędności całego życia, do Amber Gold. Firma, o której premier z synem wiedzieli, że jest „lipna”, działała w najlepsze. I to, że Donald Tusk wiedział, że okrada się Polaków, a ich nie uprzedził, nic nie zrobił – jest jednym z powszechnie panujących przekonań. PO jest wobec tego zupełnie bezradna. Jakby demaskacja była tak dotkliwa, że nie ma sposobu, by się obronić. Narzędzia propagandy zawodzą.
Podobnie jest z drugą aferą – złodziejska reprywatyzacja to, jak twierdzą organizacje skupiające poszkodowanych, 40 tysięcy ludzi wyrzuconych ze swych mieszkań. W Warszawie pewnie każdy zna kogoś, kto przez to stracił mieszkanie, słyszał historie o poczynaniach czyścicieli kamienic – nie z mediów, ale z relacji bliskich, znajomych, sąsiadów. To jest temat, o którym mówi się w windzie, w sklepie, na poczcie. Granda w biały dzień – to mówi ulica. A Platforma? Najkrócej mówiąc – w kosmosie. Przyjmuje postawę rozpaczliwego odwracania uwagi, jak poseł Brejza usiłujący wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi przypisywać udział w reklamowaniu Amber Gold Radiu Maryja, mimo że rozgłośnia ta nie nadaje jako nadawca społeczny i nie ma prawa niczego reklamować. Albo stawia na tupet i bezczelność, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz.
W tym, że prezydent stolicy odmawia zeznań, nie chodzi rzecz jasna o konstytucyjność komisji weryfikacyjnej, bo Hanna Gronkiewicz-Waltz ani PO nie mają najmniejszego prawa, by to oceniać. Chodzi o to, o czym mówił już Patryk Jaki, komentując niestawienie się Hanny Gronkiewicz-Waltz na wezwania komisji:
„Tutaj składa się zeznania pod rygorem odpowiedzialności karnej, a w mediach mówi się, co się chce”. Innymi słowy – za kłamstwa wypowiadane przed komisją można zostać skazanym, i to jest prawdziwy powód, dla którego prezydent Warszawy się przed nią nie stawia. Widać też, że PO gorączkowo szuka kolejnych powodów, by to wyborcom jakoś, zaciemniając istotę sprawy, wyjaśnić. Oprócz
„niekonstytucyjności” Hanna Gronkiewicz-Waltz zaczęła więc używać argumentu o… organie. Twierdzi, że
„jest organem” i jako takiego komisja nie może jej wezwać. Znając warszawską ulicę, trzeba powiedzieć, że nie jest to najszczęśliwszy argument – a i w sieci znaleźć już można mnóstwo mniej lub bardziej niewybrednych memów na ten temat. To, jakim cudem politycy PO uznali, że tą drogą zmienią przekonanie ludu polskiego co do oceny ich działalności, pozostaje niezgłębioną zagadką. Jest właściwie tylko jedno wytłumaczenie, czemu Platforma radzi sobie w obu sprawach tak głupio. Na złodzieju czapka gore.
Źródło: Gazeta Polska
#Platforma Obywatelska
Joanna Lichocka