Tajemnice sędziego, agenta Łukaszenki » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Niderlandy Ewy Kopacz

Gdy król szwedzki Karol Gustaw chciał ofiarować Janowi Zamoyskiemu województwo lubelskie za otworzenie bram Zamościa, Zagłoba podpowiedział Zamoyskiemu: „Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szw

Gdy król szwedzki Karol Gustaw chciał ofiarować Janowi Zamoyskiemu województwo lubelskie za otworzenie bram Zamościa, Zagłoba podpowiedział Zamoyskiemu: „Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy”. Dziś premier Ewa Kopacz obiecała nam kilka województw lubelskich w dziedziczne władanie, dokładnie w ten sam sposób co Karol Gustaw – nie mając najmniejszego wpływu na rozporządzanie nimi.
 
Trzeba by pomyśleć, co Polacy mogą ofiarować w zamian Ewie Kopacz – rakietę na księżyc już w 2016 r.? A może rolę na Broadwayu w spektaklu wykreowanym przez nieco lepszych reżyserów, niż ma PO?

Ewa Kopacz została premierem dokładnie na rok – w październiku 2015 r. odbędą się wybory do Sejmu i Senatu, w listopadzie przyszłego roku będzie już nowy premier. Zatem tylko ta perspektywa – 12 miesięcy – jest rzeczywista, jej wszystkie inne opowieści o tym, co nam da w 2016 r. lub do 2020 r., to humbug. W PO jak zwykle uznano, że obiecać można wszystko, a im więcej się powie, im celniej trafi w oczekiwania społeczne, tym większą popularność się zyska. Nic nie kosztuje obiecać żłobki i przedszkola przyzakładowe, urlopy macierzyńskie bez względu na to, czy zatrudnionym się jest na etacie, czy na umowie śmieciowej, dokończenie wszystkich rozpoczętych autostrad i dróg ekspresowych, bezpieczeństwo kraju, a nawet bezpieczeństwo w rodzinach. Można również mamić potencjalnymi pieniędzmi armię, żołnierzy i weteranów. No i jeszcze te tramwaje – „nie muszę państwu mówić, co oznacza 13 i pół miliarda wydane do 2020 r. na tramwaje i komunikację miejską”. Nie, nie musi pani – wiemy, że w najmniejszym stopniu wydatki te nie będą zależały od pani.

Wyczytane z sondaży

Była w tym wystąpieniu duża bezczelność – efekt głębokiego przekonania, że ludzi można kupić obietnicami, i że gdy opowie się im to, co chcą usłyszeć, uwierzą. Pewności, że „ciemny lud wszystko kupi”. Niestety, przekonanie to ma podstawy w faktach – ugruntowane ósmym już rokiem rządów PO, gdy oszukiwani Polacy w znacznej, na szczęście coraz mniejszej części, dają wiarę sztuczkom politycznych kuglarzy. Ale ponieważ Polacy już generalnie wiedzą, że rząd PO to przede wszystkim propaganda oparta na badaniach, „co tym razem rodakom można w niej »sprzedać«” Ewa Kopacz ogłosiła, że nie interesują jej sondaże i statystyki, „ale poczucie dobrobytu w każdym polskim domu”. Oczywista nieprawda – wystąpienie pani premier wyglądało jak lista zapotrzebowania, która wychodzi w sondażach, w których pyta się Polaków, co myślą o polityce i czego oczekiwaliby od rządzących. Chyba nawet kolejności punktów nie zmieniono – i tak na początku usłyszeliśmy o „milczącej większości, która ma dość kłótni” – to ślad jednego z najpopularniejszych w sondażach przekonań o polityce i politykach, często podawany jako powód nieuczestniczenia w wyborach. Była w tym pewna doza naiwności – „Będę premierem tej milczącej większości”, bo „to ona zbudowała sukces Polski” – najwyraźniej PO liczy, że ci, którzy nie chodzą na wybory od lat, interesujący się polityką zbyt mało, by odróżnić propagandę od rzeczywistości, tym razem ujęci słowami pani premier pójdą głosować na Platformę. Kolejny punktem exposé – i tak pewnie wychodzi w sondażach – Ewa Kopacz gładko obiecywała, że ma „jeden cel – szeroko pojęte bezpieczeństwo rodzin”.

Triumf PiS u

Można jednak odnieść wrażenie, że podstawą, na której budowano ten koncert życzeń, były nie tylko sondaże – w dużym stopniu był to program PiS u. Największa partia opozycyjna właściwie powinna tego dnia święcić triumf – bezpieczeństwo, wzrost wydatków na armię, solidarność energetyczna, polityka prorodzinna – wszystkie te hasła są wyjęte wprost z wystąpień publicznych jej polityków. Niekiedy – jak z hasłem „czas na zmiany” – wręcz całymi frazami. Gdyby w Polsce istniała normalna debata publiczna, exposé Ewy Kopacz musiałoby być potraktowane jako przyznanie się do wielkiej merytorycznej klęski obozu rządzącego. Był to bowiem w istocie przeprowadzony wywód o tym, że panowie i panie z PO nie mieli racji w ani jednej dziedzinie, nie sprawdzili się w żadnej branży, a po latach rządów PO-PSL trzeba gwałtownie „odbudowywać zaufanie”, przepisując program opozycji. Towarzyszyło temu jednak milczenie na temat najbardziej drastycznych błędów rządu PO – bardzo niewiele pani premier mówiła o służbie zdrowia (a właśnie umarło kolejne dziecko, któremu odmówiono pomocy w szpitalu, bo system wprowadzony przez PO na to pozwala). Ani słowa też nie wspomniała pani premier o gigantycznych odprawach i pensjach w spółkach skarbu państwa dla nominatów PO-PSL.

Próbowano ten błąd propagandy naprawić nazajutrz po exposé – minister skarbu ogłosił, że nie będzie odpraw dla prezesów i członków zarządów państwowych spółek… w przyszłości. I że nie dotyczy to spółek kolejowych i węglowych, bo one podlegają innym ministerstwom. Zatem władza mówi nam – kiedyś, w przyszłości, już nie będziemy drenowali spółek państwowych tak otwarcie, ale to, co jest – będzie. O żadnym przeglądzie kontraktów i zmianach ich zapisów obowiązujących obecnie w zagarniętych przez PO zarządach spółek oczywiście nie ma mowy. A media rządowe? Oczywiście firmują ten przekaz jako „zmianę”.

Nienawiść

Oczywiście, PO nie byłaby sobą, gdyby nie obarczyła przy tym konkurenta „klątwą nienawiści”. Ta prymitywna dosyć zagrywka, by „Jarosław Kaczyński przestał nienawidzić”, jest motywem stałym w propagandzie PO. Ta zagrywka przeczy faktom – przemysł nienawiści z całą świadomością i premedytacją wprowadziła do debaty publicznej Platforma w 2005 r. Wykopanie głębokiego emocjonalnego podziału między wyborcami PO i PiS u było, zwłaszcza po przegranych wyborach prezydenckich i parlamentarnych, sposobem na ocalenie poparcia i zatrzymanie wyborców, którzy mogliby przepłynąć do zwycięskiego wtedy PiS u. Trzeba przyznać, że PO, wspieranej przez postkomunistyczny establishment i kontrolowane przez niego media, udało się ten podział nadzwyczaj szybko i trwale wprowadzić. Takie nazwiska jak Niesiołowski czy Palikot to symbole tej kreowanej przez Donalda Tuska polityki nienawiści. Przemysłowi pogardy nieodmiennie towarzyszyły oskarżenia o „nienawiść PiS u”. To tak jakby chuligan bił przechodnia na ulicy, wrzeszcząc przy tym, że jest bity, a ludzie wierzyliby mu, bo jego wersję zdarzeń przeczytali w lokalnej gazecie. Trudno z tym walczyć.

Można się zżymać – i takie głosy już się pojawiają – że Tusk, który nigdy nie rozliczył się z odpowiedzialności za Smoleńsk i za przemysł pogardy wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie zasługuje na podanie ręki. Ale to poczucie prawicowego elektoratu trzeba niestety, mówiąc kolokwialnie, „schować w buty”. Jarosław Kaczyński rozbroił kolejną pułapkę „nienawiści” PO i cały plan propagandowy tego dnia jej runął. To zresztą zostało przez ludzi zauważone i docenione – narracja o nienawiści PiS u się załamała. Niemniej jest to nadal spory problem – pokazanie Polakom, kto wprowadził do debaty nienawiść i świadomie, bazując na wysokich emocjach, stara się wciąż dzielić naród.

Główna macherka

Tymczasem sama Ewa Kopacz lubi przedstawiać się jako łączący ludzi lekarz. Od tego zresztą zaczęła wystąpienie: „Jestem lekarzem, a lekarz nie pyta o poglądy”. W tych słowach też tkwi zamysł pewnego fałszerstwa. Pojawiły się przecież od razu krytyczne komentarze o „prowincjonalnej lekarce”, która nie ma kompetencji do bycia premierem. Brak kompetencji pani Kopacz – choć teraz po wielodniowych treningach i ćwiczeniach przykrytych aktorstwem – to jedna sprawa. Ale nie obrażajmy przy tej okazji prowincjonalnych lekarek – bo one nader często są świetnymi, zaangażowanymi w pomoc ludziom kobietami. W polskiej kulturze mamy zresztą ich archetyp wpisany w twórczość Stefana Żeromskiego. I nie daj Boże, żeby propagandystom PO przyszła myśl, że Kopacz to współczesna „Siłaczka”. Wiem, że oni myślą, iż propaganda nie ma granic, ale to już byłoby naprawdę trudne do zniesienia. Nie, Ewa Kopacz, ta „główna macherka” od służby zdrowia, teraz musi przeprowadzić PO od wyborów do wyborów. Wytrzymać na stanowisku przez rok i gasić pożary – w partii, na linii z prezydentem i w kraju. Cała machina rządowo-medialna będzie skupiona na tym – od tego, czy „ciemny lud” ten cały spektakl „kupi”, zależy jej los.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Joanna Lichocka
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo