W czwartek byliśmy świadkami publicznego wysłuchania czterech projektów zmian prawa aborcyjnego. Pytanie, czy w ferworze wielu wypowiedzi, emocji, mniej lub bardziej uczciwych argumentów wybrzmi sedno sprawy.
W sensownej debacie można dyskutować np. o sytuacjach ciężkiego uszkodzenia płodu (o ile nie jest to nadużywane) albo o tym, na ile można wymagać od matki podjęcia ryzyka utraty zdrowia, aby urodzić dziecko – ale nie ma poważnych racjonalnych argumentów za zabijaniem nienarodzonych dzieci do 12. tygodnia na życzenie. Żadna wolność, zresztą fałszywie rozumiana, nie może bowiem usprawiedliwiać pozbawienia niewinnej istoty ludzkiej życia, gdyż jest ono wartością zdecydowanie wyższą od prawa do wyboru. Mówienie o istocie ludzkiej jako bezosobowym płodzie, a o aborcji jako prawie kobiety do decydowania o własnym ciele albo osobistej decyzji, do której nikt nie może się wtrącać, to próba językowego bałamucenia społeczeństwa, które rozmywa rzeczywistość i nie daje żadnego oręża w debacie z obrońcami życia.