- Mam wrażenie, że sądy powierzchownie potraktowały tę sprawę Marszu Niepodległości. W wielu przypadkach sądy są bardzo przychylne w stosunku do nielegalnych zgromadzeń Strajku Kobiet i tego typu wydarzeń, ale kiedy na szali stawia się patriotyzm, chęć kultywowania pewnych tradycji to jest to bardzo utrudniane - ocenił poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.
W obliczu niezrozumiałej decyzji prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego odmawiającej legalności Marszowi Niepodległości podjąłem decyzję, aby nadać uroczystości status formalny na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy Prawo o zgromadzeniach - poinformował we wtorek szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.
Od kilku tygodni sądy zajmowały się sprawą rejestracji Marszu Niepodległości jako zgromadzenia cyklicznego. Ostatecznie Sąd Apelacyjny (SA) w Warszawie oddalił wniosek Prokuratora Generalnego (PG) o wstrzymanie wykonania decyzji sądu zakazującej rejestracji Marszu Niepodległości jako zgromadzenia cyklicznego.
Zapytaliśmy polityków o to, czy dziwi ich postępowanie sądów w tej sprawie i czy nie uważają, że wykazały się one złą wolą, chcąc po prostu za wszelką cenę wstrzymać zorganizowanie wydarzenia, biorąc pod uwagę to, że nie miały one nigdy problemu z nielegalnymi zgromadzeniami takimi jak na przykład te organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet.
Poseł Lewicy Maciej Konieczny stwierdził, że nie jest zaskoczony decyzją sądu, ponieważ w miejscu marszu wcześniej zostało zarejestrowane inne wydarzenie. Przypominamy, że aktywistki z grupy „14 kobiet z mostu” ubiegło Stowarzyszenie Marsz Niepodległości w rejestracji wydarzenia, jak same przyznały, zrobiły to, żeby zablokować marsz. - Zarejestrowana była wcześniej inna demonstracja i jest to normalna procedura. Trudno sobie wyobrazić, żeby odbywały się dwie, szczególnie nieprzyjazne sobie demonstracje, więc to był powód braku zgody na ten marsz, a nic innego - tłumaczył.
Polityk ocenił, że Marsz Niepodległości nie powinien zostać uznany za wydarzenie cykliczne. - W związku z tym, że on się nie odbywał w trakcie covidu, to te warunki formalne nie zostały spełnione i stąd była możliwość zgłoszenia w tym terminie innej demonstracji i z tego wynika całe zamieszanie. Tutaj wszystko działo się zgodnie z prawem, co kolejne sądy udowodniały - powiedział.
- Moim zdaniem nie było tutaj złej woli sądu. Myślę, że podjąłby on taką decyzję w każdej sprawie niezależnie od tego, kto organizowałby manifestację. Naprawdę trudno sobie wyobrazić dwie demonstracje w jednym miejscu. Może dałoby się dojść do jakiegoś kompromisu, że te dwie manifestacje odbywałyby się w innym miejscu. Wielokrotnie organizowałem tego typu wydarzenia i dochodziło do takich rozwiązań. Wydaję mi się, że taki kompromis był możliwy
- stwierdził Maciej Konieczny.
Innego zdania jest poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński, którego zdaniem kolejne sądy przychylały się do wrogiego podejścia Rafała Trzaskowskiego. - Chociaż on sam w okresie kampanii prezydenckiej chciał iść na czele tego pochodu - przypomniał.
- Nie widzę w tym za bardzo merytorycznego powodu, bo przecież cykliczność polega na tym, że odbywają się kolejne marsze, a w okresie covidu Marsz Niepodległości miał inną formę, ale się odbył
- powiedział.
Polityk zauważył, że nie widać jakoś żadnych przeszkód w organizowaniu dużych wydarzeń przez Rafała Trzaskowskiego. - Tak jak chociażby to ostatnie na Placu Zamkowym - podkreślił.
- Mam wrażenie, że sądy powierzchownie potraktowały tę sprawę Marszu Niepodległości. W wielu przypadkach sądy są bardzo przychylne w stosunku do nielegalnych zgromadzeń Strajku Kobiet i tego typu wydarzeń, ale kiedy na szali stawia się patriotyzm, chęć kultywowania pewnych tradycji to jest to bardzo utrudniane. W świetle tego marszu widzimy, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest konieczna. Patrząc na tę decyzję, przypominają mi się czasy PRL-u, kiedy świętowanie 11 listopada również było zakazywane.
- dodał Jan Mosiński