"Jak widać jest zagrożony, jego władza chyli się ku upadkowi, próbuje w jakiś sposób się ratować" - ocenił poseł Marek Suski (PiS) zachowanie prezydenta Białorusi, Aleksandra Łukaszenki, który próbuje obarczyć winą za wybuch protestów w swoim kraju Polskę i inne zachodnie państwa. Z kolei poseł Władysław Teofil Bartoszewski (PSL) rozmowie z red. Katarzyną Gójską ocenił, że prorosyjskie głosy w Polsce zawsze istniały, jednak ich głoszenie w obecnym czasie jest "brakiem zrozumienia sytuacji i interesu narodowego".
Łukaszenka i na pewno rosyjska administracja używa różnego rodzaju straszaków. To było często skuteczne w takiej retoryce w Rosji, czy też na Białorusi, używana przez samego Łukaszenkę, że Polacy są zagrożeniem. Jak wiemy (...), Polacy na Białorusi nie mieli łatwego życia, Łukaszenka utrudniał życie Polakom. Jak widać jest zagrożony, jego władza chyli się ku upadkowi, próbuje w jakiś sposób się ratować. Musi mieć jakiś sposób wytłumaczenia, dlaczego używa sił i przemocy - że to jest ingerencja z zewnątrz, że to nie jest tak, że naród białoruski ma go dość, tylko oni wszyscy są zmanipulowani
- uważa Marek Suski (Prawo i Sprawiedliwość).
Sposób myślenia dla nas może wydawać się śmieszny, ale nie jest to bezpieczne. Po pierwsze jest to kłamstwo, a po drugie może skutkować tym, że np. poprosi on Rosję o pomoc w sprawie rzekomej ingerencji Polski w wewnętrzne sprawy Białorusi. Skończyć by się to mogło wejściem Rosji i setkami tysięcy ofiar
- ostrzegł Suski.
Poseł zaznaczył, że zgodnie z jego rozmowami i doświadczeniami, nawet osoby pracujące w różnego rodzaju służbach na Białorusi "nie za bardzo są za tym", żeby występować przeciwko własnemu narodowi. "Być może jest to sytuacja jak u nas w Polsce, kiedy Jaruzelski wprowadzał stan wojenny. Była grupa twardogłowych, która chciała twardego rozwiązania siłowego, ale wojsko nie poparło tych planów Jaruzelskiego i ta dyktatura skończyła się upadkiem" - dodał Suski. Według niego jest to prawdopodobny scenariusz także dla Białorusi, gdy na końcu Łukaszenka prosi o azyl w Rosji.
W programie rozmawiano również o postawie polskich parlamentarzystów oraz mediów w sprawie Białorusi.
Powiedzmy sobie szczerze, że głosy, które wychodzą z Polski, z polskiego rządu, poczynając od premiera Morawieckiego, od posłów i senatorów, od ludzi na ulicach - to są głosy wsparcia dla ludzi na Białorusi, dla obywateli, tak pochodzenia polskiego, jak białoruskiego, czy rosyjskiego. To jest właściwe podejście. To Polska była jednym z inicjatorów zwołania nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej, dzięki czemu RE uznała jednogłośnie, że te wybory na Białorusi były sfałszowane i należy je powtórzyć. Przeważająca większość Polaków, tak władzy, jak opozycji i ludzi z polityką niezwiązanych, Białoruś popiera
- powiedział Władysław Teofil Bartoszewski (koalicja PSL-Kukiz'15).
Odniósł się także do stanowiska niektórych posłów Konfederacji, którzy apelują, by pozostawić sprawy Białorusi jej samej.
Zawsze były w Polsce jakieś kręgi, które były prorosyjskie, to od ponad stu lat tak funkcjonowało. Jest to ułuda, przy założeniu, że nie jest to manipulacja, to jest to brak zrozumienia sytuacji i interesu narodowego. Naprawdę narodowego, a nie ludzi, którzy twierdzą, że są narodowcami, a de facto Polsce szkodzą
- ocenił poseł ludowców.
Czy prezydent Łukaszenka odejdzie w ciągu miesiąca, czy odejdzie w ciągu kilku lat, tego jeszcze nie wiadomo. To zależy, jakie będzie miał wsparcie od prezydenta Putina, ale on władzę straci. Nie jest w naszym interesie, nie jest w interesie Polaków na Białorusi, żeby politycy w kraju popierali taką opresyjną politykę kogoś, kto stracił zaufanie własnego narodu. Nawet prezydent Putin nie lubi pana Łukaszenki i są przecież negocjacje na ten temat, aby zdecydował się go nie bronić. Putin powiedział oficjalnie, że żadnych wojsk na Białoruś nie wysyła
- dodał Bartoszewski.