To jest komentarz, czysta spekulacja. Nie ma ani jednego dowodu na poparcie zawartej w nim tezy, lecz wyłącznie uderzająca zbieżność schematu działań.
W USA wygrał polityk, przed którym ostrzegano, że przyjaźni się z Putinem. Tak jak w Polsce przed rokiem – wygrała partia, której politycy byli oskarżani przez media o związki z Rosją.
Głupie to było strasznie, ale z uporem to powtarzano. Oba zwycięstwa wyborcze dla części społeczeństwa to katastrofa – cofnięcie cywilizacyjne o kilkadziesiąt lat. Trzeba więc protestować, bronić demokracji. Ostre protesty, najlepiej z przepychankami z policją, i demonstracje kobiet z obowiązkowym barwnym emblematem – w Polsce czarna parasolka, w USA różowa czapeczka. Organizowane na całym świecie – w Afryce, Australii, Europie. Tak się zaczyna rewolucja.
Powtarzalność motywu, te same zbitki słów w hasłach, te same medialne manipulacje. Ktoś powie – marketing polityczny podlega globalizacji, świat stał się wspólnym rynkiem idei. Ale ten sam scenariusz próby delegitymizacji demokratycznie wybranych władz – w Warszawie czy w Waszyngtonie – może mieć jednak tego samego autora. Tak, tego od wojen hybrydowych.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#USA
#Polska
#Władimir Putin
Joanna Lichocka