Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Zmarła opiekunka pomnika Poległych Stoczniowców

Aleksandra Olszewska przy stoczniowej bramie po raz pierwszy pojawiła się jeszcze w latach 70. Przychodziła do męża, stoczniowca i zapalonego związkowca.

solidarnosc.org.pl
solidarnosc.org.pl
Aleksandra Olszewska przy stoczniowej bramie po raz pierwszy pojawiła się jeszcze w latach 70. Przychodziła do męża, stoczniowca i zapalonego związkowca. – Jak go tydzień w domu nie było, a tu wojna, czołgi… byłam przerażona. I od tego wszystko się zaczęło… Wtedy też poznałam prawdziwych stoczniowców. O jej śmierci poinformowała "Solidarność" Regionu Gdańskiego.

Od 1981 r. pani Ala stale opiekowała się pomnikiem Poległych Stoczniowców na Placu Solidarności. Tuż obok historycznej bramy Stoczni Gdańskiej znajduje się kiosk, w którym sprzedawała „solidarnościowe” pamiątki. W stanie wojennym układała pod Trzema Krzyżami czwarty, z kwiatów.

– Tak jak Ala pielęgnowała pomnik Poległych Stoczniowców, tak nikt nie potrafi. Każdy listek był pozbierany, wszystko było uprzątnięte – mówi Karol Guzikiewicz, szef stoczniowej „Solidarności” – Ona była taka babunia nasza. Chociaż nie pracowała w stoczni, traktowaliśmy ją jak swoją. Nawet na wycieczki z nami jeździła.

W 2012 roku zasłynęła tym, że przegoniła ekipę, która chciała zdjąć logo Solidarności z nazwy stoczni, zasłaniające napis „im. Lenina”. Tak opowiadała o tym wydarzeniu:

Oni przyjechali i ja się ich pytam, czego tu chcą. A ci mówią, że przyjechali zdjąć flagę „Solidarności”. Ja więc im powiedziałam, że na to nie pozwolę, nigdy nie pozwolę jej zdjąć. Oni jednak zaczęli wyciągać drabinkę, mówili, że „rozkaz to rozkaz”. A ja no to, że dosyć mamy tutaj tego całego Lenina. Wtedy jeden z nich zadzwonił do swojej szefowej, takiej pani Ewy, i powiedział, że „Ale nie pozwala”. Ona na to odpowiedziała, że w takim razie sama nie może decydować i że gdzieś tam musi jeszcze zadzwonić. Tymczasem tamci nadal chcieli wchodzić, ale przestraszyli się, że ja im zrzucę tą drabinę. Trochę się wtedy ze mną poszarpali, ale w końcu zadzwonili jeszcze raz i powiedzieli: „Pani Ala nie pozwoliła, a to ona jest gospodynią na tym placu”.


Pani Ala w wywiadzie dla Magazynu "Solidarność" w 2012 r pytana o silną wolę i ducha - mówiła: 

– O tu, na ścianie, proszę pana, to są wszyscy moi patronowie. Ksiądz Kardynał (Stefan Wyszyński) ma miejsce honorowe. Co to za wielki człowiek był. Modlę się codziennie, by jak najszybciej był błogosławiony. Przed wielu laty komunii świętej mi udzielił na Jasnej Górze. Z jego ręki wraz z braćmi ją otrzymałam. Bo ja w Częstochowie kiedyś mieszkałam. Siedem kilometrów od Jasnej Góry. Rodzina świętej pamięci ojca z Częstochowy jest, a mamusia z Wielkopolski. Później na Wybrzeże los mnie przygnał. Tu ze mną jest ksiądz Jerzy Popiełuszko, dzielny skromny ksiądz. I jest Jan Paweł II, jak przy pomniku stoczniowców był. (...) Widziałam na tym placu wszystkich świętych. Widziałam Ronalda Reagana, pamiętam Thatcher i Busha. Widok naszego Papieża został ze mną na zawsze. Co tu się na tym placu nie działo. Długo by opowiadać.


- wspominała. 




Fot. Informacja o pogrzebie pani Aleksandry zamieszczona na Facebooku przez jej syna Tadeusza Olszewskiego. 
 
 

 



Źródło: solidarnosc.org.pl,niezalezna.pl

#Gdańsk #Aleksandra Olszewska

JW