Na ekrany polskich kin trafił najnowszy obraz Aleksandra Sokurowa pt. "Frankofonia". I o ile reżyser przyzwyczaił widzów do niekonwencjonalnych eksperymentów filmowych, a sam film ma w sobie sporą wartość edukacyjną, o tyle zaskakuje coś innego - rażąca propaganda ukazująca naród Rosji jako niewinną ofiarę hitlerowskiej III Rzeszy.
"Frankofonia" opowiada o losach paryskiego Luwru w czasach niemieckiej okupacji. Cała produkcja zdaje się nieco onirycznym, przeładowanym symbolami esejem, który raczej nadawałby się do wyświetlania w samym muzeum niż na ekranach kin.
To wszystko jednak dałoby się jakoś obronić - pomijając nieco nużącą narrację, pomysł wydaje się naprawdę dobry.
Szkoda, że został spalony przez, jakże znaną Polakom, rosyjską propagandę, która w oczywisty sposób zakłamuje historię. I nawet nie chodzi o to, że w swoich rozważaniach autor nie podkreśla roli, jaką odegrała Polska podczas II wojny światowej - naprawdę jestem daleka od doszukiwania się wszędzie znamion antypolskości.
Natomiast skandalem wydaje się to, że Sokurow, opowiadając o agresji Hitlera, swoją opowieść rozpoczyna od ataku III Rzeszy na... Francję. Tak jak by wojna rozpoczęła się w 1940, a nie w 1939 r.!
Kolejnym wprawiającym w lekkie zażenowanie elementem jest
ubolewanie narratora nad uciemiężonym narodem sowieckim, który był rzekomo niewinną ofiarą nazistowskiej agresji - bez choćby słowa wspomnienia o tym, że jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej Stalin z Hitlerem szli pod rękę.
Podsumowując, twórcy "Frankofonii" serwują nam zamiast kina swoistą lekcję muzealną - szkoda tylko, że okraszoną zafałszowanym obrazem historii. Koneserzy znajdą w filmie kilka miłych ciekawostek, ale obraz jako całość po prostu się nie broni.
Ocena: 3/10
Źródło: niezalezna.pl
#Luwr #Sokurow #Frankofonia
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Jakoniuk